Krótkoterminowe ryzyko szerszej wojny na Bliskim Wschodzie nieznacznie zmalało po niedzielnej wymianie ognia między Izraelem a libańskim Hezbollahem - powiedział przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów USA gen. Charles Brown. Jak dodał, Iran nadal stanowi poważne zagrożenie.
W niedzielę nad ranem Izrael przeprowadził wyprzedzające uderzenie na Liban po wykryciu, że Hezbollah przygotowuje się do dużego ataku na państwo żydowskie. Krótko po tym Hezbollah ostrzelał północ Izraela setkami pocisków. Izraelska armia poinformowała, że udało się jej jednak powstrzymać większy atak.
Nalot Hezbollahu był odwetem za zabicie pod koniec lipca przez Izrael wojskowego przywódcy tej organizacji Fuada Szukra. Obie strony nie ogłosiły dotąd planów kolejnych ataków. Odwet Hezbollahu za zabicie Szukra był wcześniej zapowiedziany i Izrael się go spodziewał. Istniały obawy, że atak doprowadzi do kolejnych ciosów, które mogą się wymknąć spod kontroli i przekształcić w jeszcze większy konflikt.
Brown zapytany przez agencję Reutera, czy po niedzielnych ostrzałach spadło bezpośrednie ryzyko regionalnej wojny, odpowiedział: "w pewnym sensie tak".
Najwyższy rangą amerykański wojskowy odwiedził w ostatnich dniach region Bliskiego Wschodu. Do Izraela przyleciał kilka godzin po wyprzedzającym uderzeniu na Liban.
Brown podkreślił, że groźby ze stronu Hezbollahu były jednym z dwóch niebezpieczeństw, z którymi obecnie musi się mierzyć Izrael. Drugim jest zagrożenie ze strony Iranu, który również zapowiedział zemstę na Izraelu za przypisywany temu państwu atak w Teheranie, gdzie zginął przywódca Hamasu Ismail Hanije.
"Mamy dwa wydarzenia, o których wiedzieliśmy, że nastąpią. Jedno już nastąpiło. Teraz wszystko zależy od tego, jak przebiegnie to drugie. (...) To, jak odpowie Iran, określi z kolei odpowiedź Izraela, która zdecyduje o tym, czy dojdzie do większego konfliktu, czy nie" - skomentował generał w rozmowie z Reutersem na pokładzie samolotu, którym w nocy z poniedziałku na wtorek powrócił do USA.
Zwrócił też uwagę na zagrożenie ze strony innych poza Hezbollahem grup sprzymierzonych z Iranem: jemeńskich Huti, bojówek w Syrii, Iraku i Jordanii. Przypomniał, że te ugrupowania atakowały w ostatnim czasie amerykańskie oddziały stacjonujące w Iraku i Syrii. Jak dodał Brown, te grupy, w szczególności Huti, są "nieprzewidywalne".
Amerykański generał zapewnił, że wzmocnione siły USA w regionie są gotowe do pomocy Izraelowi w odparciu ewentualnego ataku Iranu. Jesteśmy przygotowani do tego zadania lepiej niż w kwietniu - podkreślił Brown. W kwietniu Iran wystrzelił na Izrael kilkaset pocisków w odwecie za zabicie w nalocie na Damaszek wysokich rangą oficerów Gwardii Rewolucyjnej. Większość dronów i rakiet została wówczas zestrzelona, w dużej mierze dzięki pomocy sił amerykańskich, brytyjskich czy francuskich.
Jerzy Adamiak (PAP)