Przed kilkoma tygodniami doszło do zdumiewającej wymiany więźniów między Rosją a Stanami Zjednoczonymi i kilkoma krajami europejskimi, w tym Polską. Rząd Putina zgodził się na zwolnienie i odesłanie do USA czterech osób, w tym Paula Whelana oraz Evana Gershkovicha. Do wymiany tych ludzi doszło na płycie lotniska w Ankarze. Było to pierwsze tego rodzaju wydarzenie na tak dużą skalę od czasu zakończenia zimnej wojny…
Fałszywi Argentyńczycy
Wśród więźniów zwolnionych przez Zachód znajdowało się rosyjskie małżeństwo, które od wielu lat przebywało w Słowenii. Anna Dulcewa i Artiom Dulcew od 2022 roku byli osadzeni w słoweńskim więzieniu, gdyż zostali skazani za szpiegostwo na rzecz Rosji. Ich dzieci, 9-letni syn i 11-letnia córka, przebywali w tym czasie w domu zastępczym. Jednak w wyniku wynegocjowanego porozumienia cała czwórka wylądowała nagle na rosyjskim lotnisku Wnukowo, gdzie czekał na nich z kwiatami sam prezydent Władimir Putin.
Biografie Anny i Artioma są obecnie pilnie badane, ale na razie niewiele na ich temat wiadomo. Pewne jest to, że mieszkali w Argentynie, posługując się fałszywymi nazwiskami Maria Rosa Mayer Munos i Ludwig Gisch. Ich dzieci przyszły na świat w Argentynie i mówiły w domu wyłącznie po hiszpańsku. Maria próbowała nawiązywać kontakty z ludźmi sztuki i organizować galerie artystyczne, natomiast jej mąż zajmował się informatyką. Jednak oboje byli Rosjanami, wysłanymi za granicę w roli tzw. uśpionych agentów. Są to zwykle ludzie, którzy nie są zawodowymi szpiegami, ale w odpowiednim momencie są „aktywowani”, by przystąpić do zbierania informacji na wyznaczony przez ich mocodawców temat.
Argentyna z pewnością nie była docelowym krajem dla Dulcewów, lecz miejscem, w którym mieli wykreować swoje nowe tożsamości. Gdy proces ten się zakończył, przeprowadzili się wraz z dziećmi do Słowenii i zamieszkali w domu na przedmieściach Lublany. Kobieta posługująca się fikcyjnym imieniem Maria otworzyła galerię sztuki, natomiast równie fikcyjny Ludwig założył niewielką firmę informatyczną. Oba te przedsięwzięcia nie stały się jednak biznesowymi sukcesami.
Zakonspirowana agentura
Galeria sztuki Dulcewej w 2019 roku odnotowała stratę w wysokości 11 tysięcy euro, a następne dwa lata przyniosły jej mikroskopijne zyski. Natomiast firma jej męża miała roczne zyski wynoszące kilka tysięcy euro. Darja Stefancic, malarka ze Słowenii, znana z płócien przedstawiających barwne pejzaże, była nieco zdziwiona, kiedy nieznana internetowa galeria sztuki, prowadzona przez kobietę z Argentyny, skontaktowała się z nią niespodziewanie i poprosiła o dołączenie do wąskiej grupy artystów mających wystawiać tam swoje dzieła. Malarka podejrzewała oszustwo i niepokoiła się, że galeria, o której praktycznie nikt w małym środowisku artystycznym w Słowenii nie słyszał, „po prostu chciała oszukiwać ludzi”.
„Skromne wyniki i niska jakość dzieł sztuki eksponowanych w galerii Dulcewej powinny wzbudzić podejrzenia. Ale sztuka w Słowenii jest bezpieczną przestrzenią, ponieważ nie ma żadnej kontroli nad środowiskiem artystycznym” – powiedział Tevz Logar, wybitny słoweński kulturoznawca. Jego zdaniem większość prac, które Dulcewa oferowała na sprzedaż, była rodzajem sztuki, którą zamawia się w Chinach.
Damian Kosec, weteran słoweńskiej sceny artystycznej i właściciel największej w kraju galerii internetowej, twierdzi, że nigdy nie słyszał o interesach Dulcewej, dopóki w mediach nie pojawiła się wiadomość o aresztowaniu jej i jej męża. Dodał, że wybór sztuki jako przykrywki dla agentów rosyjskich miał sens, ponieważ „w Słowenii jest w tym tak mało pieniędzy, że nikt w rządzie nie zwraca na tę sferę uwagi”. Kosec powiedział też, że od lat bezskutecznie naciskał na urzędników, by ścigali podejrzanych wystawców, sprzedających podróbki dzieł sztuki: „Nikogo to nie obchodzi. Możesz robić, co chcesz w tutejszym biznesie artystycznym. Ci Rosjanie nie dbali o sztukę. Po prostu potrzebowali biznesu jako przykrywki dla swojej działalności”.
Podwójne życie
Ani Stefancic, ani Logar nie wiedzieli oczywiście, że galeria Dulcewej była tylko przykrywką dla poczynań rosyjskiego wywiadu. Dulcewowie byli częścią rozbudowanej siatki głęboko utajnionych szpiegów, szkolonych przez rosyjską agencję wywiadowczą SVR w Europie. Rosja – a przed nią ZSRR – ma długą historię tworzenia siatek uśpionych szpiegów, którzy przez wiele lat głęboko wnikają w społeczności krajów docelowych. W przeciwieństwie do tzw. legalnych szpiegów, działających pod przykrywką dyplomatyczną w rosyjskich ambasadach, nie mają oni immunitetu ani oczywistych powiązań z Rosją i są niezwykle trudni do wykrycia.
Sąsiedzi w Crnuce, dzielnicy Lublany, w której mieszkali fałszywi Argentyńczycy, mówili, że rodzina trzymała się na uboczu. Miała małego psa i rzadko przyjmowała jakichkolwiek gości. Ich dzieci uczęszczały do pobliskiej British International School, której czesne w wysokości ponad 10 tysięcy dolarów rocznie znacznie przekraczało to, na co mogli sobie pozwolić małżonkowie, przynajmniej w świetle ich dorocznych zeznań podatkowych.
„Nigdy nikomu nie mówili dzień dobry i żyli w izolacji” – powiedziała Majda Kvas, 93-letnia kobieta, która mieszka naprzeciwko dawnego domu szpiegów, trzypiętrowej posesji z małym ogrodem, otoczonym drewnianym płotem. Sąsiedzi czasami plotkowali o tym, kim była ta para i co robiła, ale przeważnie ich ignorowali, ponieważ nigdy nie sprawiali kłopotów. „Myślałam, że są z Wenezueli” – powiedziała Majda.
Aresztowanie szpiegów
Słoweńskie władze wpadły na trop Dulcewów w wyniku informacji przekazanej im przez niezidentyfikowanego na razie człowieka. Para była następnie monitorowana przez kilka miesięcy po otrzymaniu sygnału, a ostatecznie w domu Dulcewów przeprowadzono rewizję. Akcja ta została zaplanowana tak, by przyłapać małżonków na gorącym uczynku, w chwili, gdy komunikowali się z Moskwą przy pomocy specjalnego sprzętu, który omijał linie telefoniczne i internetowe.
Anonimowy informator, który zaalarmował słoweński wywiad, pochodzi prawdopodobnie z Wielkiej Brytanii, którą Dulcewowie często odwiedzali pod pretekstem prowadzonych tam interesów. Dulcewa zorganizowała dwie wystawy sztuki w szkockim mieście Edynburg. Vojko Volk, słoweński minister odpowiedzialny za służby bezpieczeństwa i wywiad, twierdzi, że śledczy nadal próbują poskładać w całość to, co dokładnie robiła para przed aresztowaniem.
Odkrycie dużych sum pieniędzy w domu Rosjan wywołało spekulacje, że być może byli oni zaangażowani w finansowanie rosyjskich operacji, w tym akcji sabotażowych w całej Europie. Jednak Volk odrzuca tę możliwość jako mało prawdopodobną. Natomiast Marjan Miklavčič, były szef słoweńskiego wywiadu wojskowego, uważa, że rosyjscy uśpieni agenci są często umieszczani w różnych krajach bez jasnej misji i służą jako ukryta siła rezerwowa, którą można aktywować w przypadku jakiegoś kryzysu. Jego zdaniem fałszywa argentyńska para prawdopodobnie została w pełni aktywowana dopiero po rozpoczęciu wojny na pełną skalę w Ukrainie, a więc w czasie, kiedy podejrzani szpiedzy rosyjscy zaczęli być masowo wydalani z różnych krajów europejskich.
W listopadzie 2022 roku szef brytyjskiej służby bezpieczeństwa MI5 powiedział, że ponad czterystu rosyjskich szpiegów zostało wydalonych z całej Europy. Był to „największy cios zadany strategiczny rosyjskim służbom wywiadowczym w najnowszej historii Europy”. W takim przypadku sieć uśpionych rosyjskich agentów stała się szczególnie istotna.
Obsesja Putina
Władimir Putin, prezydent Rosji i były oficer KGB, „przeznaczył ogromne zasoby na dość ekscentryczny priorytet” – twierdzi Calder Walton, dyrektor ds. badań w Intelligence Project w Harvard’s Kennedy School. „Ma prawdziwą obsesję na punkcie uśpionych agentów, sięgającą czasów, gdy był w KGB”. Ludzie tacy jak Dulcewowie są dla niego z pewnością ważni. Anna Dulcewa tak dobrze radziła sobie z udawaniem Argentynki interesującej się sztuką, że nawet dwójka jej dzieci nie wiedziała, iż rodzina ma jakiekolwiek powiązania z Rosją. Powiedziano im to dopiero na pokładzie samolotu, zmierzającego z Ankary do Moskwy.
Prezydent Putin na lotnisku wręczył 11-letniej dziewczynce bukiet kwiatów i powitał ją słowami „buenas noches”, co było uzasadnione, ponieważ dzieci Dulcewów nie znają ani słowa po rosyjsku. Sama Dulcewa mówi po hiszpańsku niemal bez akcentu, jak twierdzi Mariken Heijwegen, holenderska artystka, która zatrudniała ją jako agentkę sprzedaży kilku obrazów. Zdolności językowe Artioma na razie nie są znane. Dzieci Dulcewów, Sofia i Daniel, znalazły się nagle na czerwonym dywanie w Moskwie, w kraju, którego zupełnie nie znają.
Życie dla kraju
Po przywitaniu na lotnisku dzieci zapytały rodziców, kim był mężczyzna wręczający im kwiaty – nie wiedziały, kim jest prezydent Putin i jaki ma związek z ich rodzicami. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow tłumaczył, że wstrząsające dla dzieci wieści, które Dulcewowie przekazali Sofii i Danielowi w samolocie, to nieunikniona sytuacja w życiu uśpionych agentów, którzy muszą zdobyć się na „ogromne poświęcenia dla dobra kraju”.
Sofia i Daniel są na tyle młodzi, że zapewne potrafią przystosować się do nowego życia w Rosji, choć nie będzie to łatwe. Jest mało prawdopodobne, by kiedykolwiek zobaczyli jeszcze swoich przyjaciół z Lublany. Jednak ich dziwna i zawiła sytuacja rodzinna jest w Moskwie postrzegana jako coś, z czego można być dumnym – jako dowód na to, że rosyjscy agenci zrobią wszystko w imię patriotyzmu.
„Jestem bardzo wdzięczna naszemu krajowi i bardzo wdzięczna Władimirowi Władimirowiczowi” – powiedziała Dulcewa, gdy cała rodzina pojawiła się w rosyjskiej telewizji. Daniel obchodził dziewiąte urodziny, a jeden z dziennikarzy dał mu zabawkę o nazwie Czeburaszka, która jest postacią z kreskówki z czasów sowieckich. Zapytał dzieci, czy nauczyły się już jakichś rosyjskich zwrotów. Ich rodzice patrzyli na to z uśmiechem, najwyraźniej nie przejmując się paradowaniem swoich pociech w telewizji.
Dziennikarz zapewnił widzów, że szpiegostwo prowadzone przez Dulcewów w czasach ich tajnej działalności było ważne i warte całej tej mistyfikacji wobec własnych dzieci: „To wysokiej klasy profesjonaliści, którzy poświęcili całe swoje życie dla kraju. Wychowali swoje dzieci jako hiszpańskojęzycznych katolików. Teraz będą musieli nauczyć je, czym jest barszcz”.
Jak w filmie
W roku 2010 w Stanach Zjednoczonych pokazano serial pt. „The Americans”, opowiadający historię uśpionych szpiegów rosyjskich mieszkających w Ameryce. Ta fikcyjna fabuła pod wieloma względami przypominała przypadek Dulcewów. Jednak nie brakuje również całkiem prawdziwych przypadków tego rodzaju.
Nina Chruszczowa, urodzona w Rosji, a kształcona w New School w Nowym Jorku, doświadczyła tego na własnej skórze. Na początku XXI wieku miała ucznia o nazwisku Richard Murphy, który twierdził, że pochodził z Filadelfii, ale „wyglądał jak Borys Jelcyn i miał silny rosyjski akcent”. Murphy, którego prawdziwe nazwisko brzmi Władimir Guriew, został aresztowany w 2010 roku pod zarzutem szpiegostwa, a później deportowany do Rosji w ramach wymiany więźniów.
Urodzeni w Kanadzie Tim i Alex Foleyowie po raz pierwszy dowiedzieli się, że ich rodzice, Don i Ann, to w rzeczywistości Andriej i Elena z Syberii, gdy FBI zapukało do ich domu w Cambridge w stanie Massachusetts, w 20. urodziny Tima w 2010 roku. Dopiero kiedy przybyli do Moskwy i pokazano im stare zdjęcia rodziców w mundurach KGB, w końcu dotarła do nich cała prawda. Braci pozbawiono obywatelstwa kanadyjskiego, a Rosjanie wydali im rosyjskie paszporty na nowe nazwiska.
Z akt w archiwum KGB można się dowiedzieć o przypadku pary uśpionych agentów, która powiedziała nieletniemu synowi całą prawdę w chwili, gdy byli już w pociągu na trasie z Berlina Wschodniego do Moskwy. Chłopiec zaczął płakać i położył się na łóżku, powtarzając to samo: że chce wrócić do domu i nigdzie dalej nie pojedzie. Władimir Kriuczkow, który w 1974 roku został mianowany szefem wydziału wywiadu zagranicznego KGB, przyznał w rzadkiej chwili szczerości, że życie uśpionego agenta często prowadzi do „smutnych sytuacji rodzinnych, a czasem nieprzejednanej nienawiści”.
Andrzej Heyduk