Natalia Kaczmarek czasem 48,98 zdobyła brązowy medal igrzysk olimpijskich w Paryżu w biegu na 400 m. Wygrała Marileidy Paulino z Dominikany - 48,17. Srebro dla Salwy Eid Naser z Bahrajnu - 48,53. "Ten sezon mi udowodnił, że jestem zawodniczką kompletną" - powiedziała Kaczmarek.
Pierwszy raz w historii trzy zawodniczki w jednym biegu zeszły poniżej 49 sekund. Ponadto każda z ośmiu finalistek złamała barierę 50 s. Ostatnia Henriette Jaeger z Norwegii uzyskała czas 49,96.
26-letnia Kaczmarek zdobyła swój trzeci medal olimpijski. Trzy lata temu w Tokio wywalczyła złoto w sztafecie mieszanej oraz srebro w sztafecie 4x400 m. Jest drugą polską lekkoatletką, która zdobyła olimpijski medal w biegu na 400 metrów. W 1976 roku w Montrealu na tym dystansie triumfowała Irena Szewińska.
"Ten sezon mi udowodnił, że jestem zawodniczką kompletną. Jeszcze chyba do mnie nie dotarło, co zrobiłam i osiągnęłam" - mówiła Kaczmarek. Dodała: "dopiero to poczuję, gdy poczuję medal w rękach".
"Mam już medale z igrzysk, mistrzostw świata, Europy. Cieszę się z tego, jaką drogę przeszłam" - oceniła.
Kaczmarek powiedziała także: "gdyby bieżnia była sucha, to pomimo dwóch ciężkich biegów w eliminacjach i półfinale padłby rekord życiowy, a więc i rekord Polski".
Jej zdaniem nie jest tak, jak powiedział jeden z dziennikarzy, że "uratowała honor polskiej lekkiej atletyki".
"Nie nazwałabym tego aż tak. Nasze występy na bieżni nie były złe. Ewa zajęła dziewiąte miejsce na świecie, Pia to samo. To jest sprint. Było parę finałów w biegach wytrzymałościowych. To są igrzyska olimpijskie, wszyscy są świetnie przygotowani. Niejedna gwiazda zaliczyła tu +wtopę+. Poziom jest mega wysoki, rywalizujemy z najlepszymi na świecie. Można było się tego spodziewać, że po Tokio, gdzie mieliśmy ogromne sukcesy, musi przyjść zastój. Nie da się biegać, rzucać czy skakać przez parę lat na najwyższym poziomie. Żaden organizm by tego nie wytrzymał" - oceniła medalistka olimpijska.
Podkreśliła, że od początku do końca zrealizowała założoną taktykę.
"Mój trener Marek Rożej zawsze wszystko układa tak, żeby moja forma była jak najwyższa. Nigdy nie zrobiłby nic przeciwko mnie. Czasami się kłócimy, ale są to takie drobne sprzeczki" - powiedziała brązowa medalistka olimpijska.
Kaczmarek ma nadzieję, że nikt już nie będzie kwestionował ich decyzji. "Ja bym bardzo chciała biegać w sztafecie, ale mam nadzieję, że zaczną lepiej układać plan minutowy, by można było to godzić" - wskazała.
Odniosła się także do hejtu, który spotkał jej narzeczonego Konrada Bukowieckiego, którego w Internecie wielu ludzi po słabszym występie w Paryżu nazywają "wycieczkowiczem" lub "turystą".
"Czasami nie rozumiem niektórych kibiców. Widziałam, że już po półfinale część osób pisała: słaby bieg. Ludzie, bieg na 49,5 jest słaby? Te oczekiwania poszybowały w kosmos. Trzeba pamiętać o sukcesach, które były. Nie da się osiągać sukcesów przez 10 lat na okrągło. Każdy prędzej czy później płaci za to zdrowiem czy zniżką formy. Chciałabym, aby ludzie o tym pamiętali. Konrad czy nasza sztafeta zdobywali medale. Tego się nie wymaże z historii, że był wicemistrzem Europy czy finalistą olimpijskim" - powiedziała Kaczmarek.
Przyznała, że w ogóle nie zszokowała jej zwyżka formy Naser, bo wiedziała o jej dobrym przygotowaniu. Mimo tego, że jeszcze całkiem niedawno zawodniczka z Bahrajnu biegała na poziomie 51 sekund.
Przyszły rok medalistka olimpijska chce sobie zrobić "luźniejszy", bo chce biegać jeszcze wiele lat i trzeba poprawić 200 m, żeby "lepiej zaczynać 400".
"Na pewno nie będzie to tak intensywny rok jak ten olimpijski. Tak mamy ustalone z trenerem" - przyznała.