Iga Świątek awansowała w środę do półfinału igrzysk olimpijskich w Paryżu, jednak najwięcej emocji wzbudziło zakończenie jej ćwierćfinału. Amerykanka Danielle Collins poddała spotkanie, po czym powiedziała kilka niemiłych słów rywalce. "Nie wiem, o co jej chodziło" - przyznała Polka.
Amerykańska tenisistka poddała mecz przy stanie 6:1, 2:6, 4:1 dla Świątek. W pierwszym i drugim secie nie pokazywała po sobie, że coś jest nie tak, jednak w trzeciej partii poprosiła o przerwę medyczną, podczas której zeszła do szatni. Wróciła na kort, wygrała jednego gema, po którym ponownie chwilę rozmawiała z fizjoterapeutką. Przystąpiła później do gry, ale nie dokończyła szóstego gema.
Po starciu więcej niż o samej grze tenisistek historycznym półfinale igrzysk i kolejnej rywalce Świątek mówiło się o sytuacji mającej miejsce tuż po zakończeniu jej ćwierćfinałowego pojedynku z Collins. Rozgoryczona Amerykanka po poddaniu spotkania powiedziała liderce światowego rankingu kilka słów, które widocznie zaskoczyły tę drugą. W pomeczowej rozmowie z mediami ostro wypowiedziała się na temat Polki.
"Powiedziałam Idze, że nie musi być nieszczera w sprawie mojej kontuzji. Jest wiele osób, które zachowują się w określony sposób przed kamerami, a zupełnie inaczej w szatni. Nie mam najlepszego doświadczenia i uważam, że nikt nie musi być nieszczery, mogą być tacy, jacy są. Mogę to zaakceptować, ale nie potrzebuję fałszu" - podkreśliła Collins.
Dodała, że powodem jej kreczu było naciągnięcie mięśnia brzucha wynikające z udaru cieplnego, którego doznała dzień wcześniej. Narzekała przy tym, że organizatorzy olimpijskiego turnieju niewystarczająco dbają o zdrowie zawodników i nie zapewniają im zimnej wody podczas meczów.
Świątek przyznała, że zdziwiły ją słowa ćwierćfinałowej rywalki.
"Nigdy nie zrobiłam nic niemiłego w jej kierunku, wręcz chciałam jej pogratulować kariery, bo wszyscy wiemy, że to jej ostatni sezon. Nie wiem, o co jej chodziło, bo nie miałyśmy żadnych interakcji, które mogłyby sprowokować takie słowa" - podkreśliła 23-letnia raszynianka.
Przyznała, że nie spodziewała się, że Collins podda mecz.
"Nie wiedziałam, z czym ma problem, bo miała przerwę medyczną poza kortem. Nie spodziewałam się, że skreczuje" - powiedziała Świątek.
Zapytano ją, czy ostra reakcja Amerykanki mogła mieć związek z długą przerwą toaletową, z której podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego skorzystała po przegraniu drugiego seta. Nie było jej tak długo, że Collins wyraźnie okazywała frustrację, a kibice zaczęli buczeć.
"Nie chcę gdybać. Zazwyczaj podczas turniejów mamy pięć minut na przebranie się w trakcie meczu. Spytałam pani, która mnie eskortowała, ile mam czasu, a ona powiedziała, że nie liczą czasu i mam wyjść, kiedy uważam. Wykorzystałam ten moment, żeby się przebrać i schłodzić i wróciłam na kort. Nie wiedziałam, ile czasu minęło. Nie zrobiłam nic wbrew przepisom. Słyszałam reakcję trybun, ale nie brałam tego do siebie, bo nie jest łatwo grać w takich warunkach, w takiej temperaturze" - wyjaśniła polska tenisistka.
W środę w Paryżu było ponad 30 stopni Celsjusza, a niewielkie opady deszczu dodatkowo powodowały, że było bardzo duszno.
W czwartek w półfinale rywalką Świątek będzie siódma w światowym rankingu Chinka Qinwen Zheng. Raszynianka w bezpośrednich pojedynkach z nią ma bilans 6-0. Mierzyły się już raz na kortach im. Rolanda Garrosa. W 1/8 finału w 2022 roku polska tenisistka wygrała 6:7 (5-7), 6:0, 6:2.
"Na pewno będzie to ekscytujący mecz, obie gramy na wysokim poziomie i jesteśmy w tym konsekwentne. Zasłużenie jesteśmy w półfinale. Nie będzie łatwo, ale skoncentruję się na sobie" - zapowiedziała Polka.
(PAP)