W Paryżu podczas igrzysk nie tak często w wielojęzycznym tłumie słychać Polaków, tak jakby byli mniej liczni od innych kibiców. Ci, którzy przyjechali, dobrze oceniają organizację imprezy i uważają, że koszty nie były przeszkodą - można było znaleźć coś na każdą kieszeń.
Pan Jarosław przyjechał z Andrychowa pod Krakowem, żeby obejrzeć kolarstwo górskie (cross country) - kolejno wyścig kobiet (w niedzielę) i mężczyzn (w poniedziałek po południu). Są to pierwsze igrzyska, na które przyjechał.
"Interesuję się kolarstwem i chciałem to zobaczyć +na żywo+, na własne oczy" - przyznał pytany, dlaczego zdecydował się na wyjazd do Paryża.
Po pierwszym dniu pobytu nie ma zastrzeżeń do organizacji. Zwrócił uwagę na obecność wolontariuszy, którzy podczas igrzysk udzielają informacji turystom.
"Wszędzie praktycznie są osoby, które można zapytać" - podkreślił, choć jak dodał, tacy informatorzy są głównie na stacjach metra, w mieście i w pobliżu obiektów sportowych. Poza miastem i na obrzeżach ich już nie ma.
Pan Jarosław wybrał rower miejski do poruszania się po Paryżu.
"Mogę zatrzymać się, zrobić zdjęcie, coś zjeść, wypić kawę. W pociągu czy metrze nie mam takiej możliwości" - zauważył mówiąc o sposobie przemieszczania się po mieście goszczącym igrzyska. P
Paryż w ostatnich latach postawił na transport rowerowy, obok ulic pojawiło się wiele ścieżek dla cyklistów.
"To moje pierwsze igrzyska, pierwsza impreza sportowa wielkiej rangi (...), ale wydaje mi się, że czuć atmosferę sportową" - opisywał wrażenia.
W centrum miasta i w pobliżu obiektów sportowych jest "mnóstwo kibiców", którzy - jak mówił - przyjechali "z całego świata".
Na wyjazd zdecydował się przed około tygodniem, gdy kupił bilet na zawody. Tydzień wystarczył, by zorganizować sobie nocleg i kupić bilet lotniczy. Jednoznacznie ocenił, że warto było przyjechać, by zobaczyć rozgrywki na żywo. Przyznał, że ze względu na ograniczenia podczas igrzysk mieszkańcy "na pewno mają kłopot", jak również osoby, które przyjechały tylko po to, by zwiedzać.
"To jest dobry czas, żeby zwiedzanie połączyć z olimpiadą, tak jak ja na przykład, a jeśli kogoś nie interesuje sport - to nie za bardzo" - podsumował.
Z Jędrzejowa w woj. świętokrzyskim przyjechał do Paryża 24-letni Filip. "Zależy mi na tenisie, lekkiej atletyce i siatkówce" - wyjaśnił.
Ma bilety na mecze finałowe i na niektóre spotkania tenisowe. Również dla niego są to pierwsze igrzyska, a także pierwszy wyjazd do Paryża. Organizację uważa za dobrą, jedynym problemem jest system odsprzedaży biletów. Kończy się ona na 12 godzin przed rozpoczęciem wydarzenia.
"Nie ma możliwości na ostatnią chwilę kupić biletów, gdy stwierdzę, że jakieś wydarzenie skończy się wcześniej i mam czas się przemieścić" - opisał.
Po trzech dniach pobytu, w sobotę, i jeżdżenia między obiektami olimpijskimi ocenił, że oznakowanie jest zrozumiałe dla kibiców, a jedynym problemem są niektóre zamknięte stacje metra.
Ceremonię otwarcia igrzysk oglądał wspólnie ze swoją znajomą i innymi kibicami w Domu Polskim. Byli tam również kibice z Włoch i Japonii. Filip, ubrany w bluzę z napisem "Polska", nosi również przypinki. Wymienia je z kibicami z innych krajów, np. niedawno dostał jedną od fanów sportu z Mongolii.
Pytany, czy koszty mogły być przeszkodą w przyjeździe na igrzyska, odparł, że "każdy znajdzie coś na swoją kieszeń" - są bilety tańsze i "wygórowane cenowo". Nocleg udało się znaleźć - jak na Paryż i igrzyska - w przystępnej cenie. Teraz chciałby jeszcze wjechać "na sam czubek wieży Eiffla".
(PAP)