W miarę oczywiste jest to, że ludzie chodzą do „fast foodów” nie po to, by najeść się czymś zdrowym i dietetycznym. Wręcz przeciwnie, zwykle chodzi o to, by skonsumować jakieś ryzykowne kardiologicznie danie pełne tłuszczu, pseudo-mięsa, przesolonych sosów, itd. Można też jeszcze postawić na frytki i ogromny gar jakiegoś śmiercionośnego napoju.
W tym właśnie duchu począwszy od 2020 roku w hamburgerowniach McDonald’s nie ma czegoś, co było tam wcześniej – zielonych sałat. W swoim czasie firma włożyła duże pieniądze w reklamowanie swoich sałatek. Jednak potem doszła do wniosku, że ludzie odwiedzający lokale McDonald’s mają ochotę głównie na burgera i frytki, a nie na zieleninę. „Jeśli ludzie naprawdę chcą sałatek z McDonald’s, chętnie wznowimy taką ofertę, ale nasze doświadczenie pokazuje, że nie tego oczekują konsumenci. Szukają świetnych frytek, szukają posiłku za 5 dolarów, szukają gorącej, świeżej kanapki. Dlatego właśnie będziemy im to nadal zapewniać” – powiedział Joe Erlinger, jeden z prezesów firmy.
Ma facet rację i trzeba mu dać wódki. Stosując podobną logikę, należy założyć, iż ludzie nie idą do pierogarni na sznycle po wiedeńsku, a w barze nie zjawiają się wyłącznie po to, by napić się wody mineralnej. Przed pandemią koronawirusa McDonald’s serwował sałatki przez wiele lat, co niektórych konsumentów mogło prowadzić do złudnego przekonania, iż jedzą zdrowo i rozsądnie, mimo że w istocie tak nie było. Ale w 2018 roku sałatki stały się problemem w chwili, gdy setki ludzi zachorowało na chorobę jelit, spowodowaną spożyciem skażonej żywności. Agencja CDC potwierdziła wówczas, że sałatki z McDonald’s były „jednym z prawdopodobnych źródeł tych infekcji”. W związku z tym sieć profilaktycznie zaprzestała sprzedaży sałatek w trzech tysiącach restauracji.
Dwa lata później zaatakował Covid i restauracje borykające się z niedoborami siły roboczej oraz zakłóconymi łańcuchami dostaw odchudziły swoje menu, by skoncentrowa
się na najbardziej popularnych pozycjach. W ten sposób zielenina zniknęła z lokali McDonald’s i zapewne już tam nie powróci. Związane z tym było pewne ryzyko. Podawanie zdrowych posiłków – albo takich, które są odpowiednie dla wegetarian lub dzieci – może pomóc sieciom fast foodów uniknąć tak zwanego głosu weta. Polega on na tym, że grupa lub rodzina opuszcza restaurację, która nie ma opcji dla osób wybrednych lub z ograniczeniami dietetycznymi. Dla firmy McDonald’s umieszczenie sałatek w menu było prawdopodobnie sposobem na uniknięcie tego rodzaju zjawisk i utrzymanie się na czele najnowszych trendów w zakresie zdrowej żywności. Ale ostatecznie zakończyło się to porażką.
Dziś wiadomo już, że usunięcie sałatek z menu opłaciło się. Sprzedaż wzrosła, gdy sieć znalazła sposoby na aktualizację i promowanie swoich podstawowych produktów, czyli wołowych kotletów w bułce. Teraz sieć koncentruje swoje wysiłki na przekonaniu klientów, by wybierali oferowany obecnie posiłek za 5 dolarów, co stanowi wyzwanie dla konkurencji. Zielona sałata została tym samym daleko w tyle. Jest jednak jeszcze inny rodzaj żywności, który na razie z pewnością nie pojawi się w lokalach McDonald’s – roślinny burger, który firma testowała kilka lat temu, a obecnie sprzedawany jest w sieci Burger King pod nazwą Impossible Burger.
Tenże sam Erlinger powiedział: „Nie sądzę, by amerykański konsument szukał teraz McPlanta lub innych białek roślinnych w McDonald’s”. Ale dodał, iż koncern będzie „monitorował dalszy rozwój sytuacji”. W przekładzie na język normalny oznacza to, że McPlant był przez pewien czas oferowany w ośmiu lokalach, ale nie cieszył się dużym wzięciem i został usunięty, a dalsze monitorowanie polega zapewne na obserwowaniu, czy gusta klienteli nie uległy nagle jakimś zmianom.
W świetle tych słów sytuacja jest jasna. McDonald’s, w porównaniu do swoich rywali, zamierza pozostać ostatnią, „prawdziwie amerykańską” ostoją niezdrowego żarcia. Żadnych sałat, żadnych burgerów roślinnych i żadnych kiełków dla stukniętej czeredy spod znaku wegan. Opychać się trzeba patriotycznie wyłącznie tradycyjnymi daniami, które są zresztą nieustannie ulepszane na korzyść zagrożeń medycznych.
W tym roku w zestawie dań oferowanych przez firmę znalazł się dodatkowo Bacon Cajun Ranch McCrispy, czyli hamburger z dodatkiem śmietankowego sosu oraz bekonu. Wszystko to razem zawiera ponad 700 kalorii, w porównaniu do Big Maca, który oferuje 580 kalorii. Wprawdzie każde z tych dań jest dalekie od rekomendowanej dawki kalorii dziennie (2 tysiące), ale wiele zależy również od tego, skąd te kalorie pochodzą. Poza tym wszyscy ci, którzy chcą od razu załatwić połowę zapotrzebowania na kalorie i się potem zdrzemnąć na kanapie przed telewizorem, zawsze mogą zdecydować się na wspomniany posiłek za pięć zielonych, który zawiera tysiąc kalorii, tonę cholesterolu i 41 gramów tłuszczu.
Ani McDonald’s, ani też inne tego rodzaju placówki nie udają na szczęście, iż oferują zdrowe jedzenie. Od pewnego czasu podają również dane o kaloriach i zawartości innych, potencjalnie szkodliwych substancji, takich jak sól i tłuszcze nasycone. Usunięcie z lokali McDonald’s zielonej sałaty i burgerów roślinnych może okazać się zapowiedzią totalnego odwrotu wszystkich firm fast foodowych od jakiegokolwiek pozoranctwa dietetycznego. I bardzo dobrze. Za czasów PRL-u na Dworcu Głównym we Wrocławiu istniała restauracja Dworcowa, obsługująca liczne rzesze pijaków, z których wszyscy spodziewali się, iż w lokalu tym kupią wyłącznie setę i śledzika. Natomiast na bakłażany w szampanie raczej nie liczyli.
Andrzej Heyduk