Nie było wielkiej historii w meczu Igi Świątek w drugiej rundzie wielkoszlemowego Wimbledonu. "Zrobiłam to, co było konieczne" - powiedziała polska tenisistka po wygranej z Chorwatką Petrą Martic 6:4, 6:3.
W pierwszym secie aż do dziesiątego gema żadna z tenisistek nie miała okazji na przełamanie. W tym momencie serwis zawiódł Martic. Polka wykorzystała pierwszego break pointa, który jednocześnie był piłką setową.
Bardzo podobny przebieg miała druga partia. Świątek przełamanie uzyskała w ósmym gemie, podwyższając prowadzenie na 5:3. Chwilę później przy własnym serwisie zdobyła ostatniego gema bez straty punktu.
"Jestem zadowolona, że zagrałam solidnie. Miałem poczucie kontroli w większości jej gemów serwisowych, ale nie mogłam jej przełamać. Ciesz się, że udało się dwa razy. Zrobiłam to, co było konieczne" - powiedziała Świątek.
To było czwarte spotkanie tych zawodniczek i czwarta wygrana Polki.
Kolejną rywalką podopiecznej trenera Tomasza Wiktorowskiego będzie w sobotę Julia Putincewa. Reprezentantka Kazachstanu wygrała z rozstawioną z numerem 27. Czeszką Kateriną Siniakovą 6:0, 4:6, 6:2.
Putincewa w światowym rankingu zajmuje 35. miejsce. Pierwszy raz w karierze dotarła do trzeciej rundy Wimbledonu. Urodzona w Moskwie zawodniczka słynie z ekspresyjnego zachowania na korcie.
"Jestem jedną z tych zawodniczek, której nie zwracają uwagi na to, co dzieje się po drugiej stronie siatki. Mało kto jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi swoim zachowaniem. Skoncentruję się na taktyce, a nie jej zachowaniu. Umiem być na tyle skoncentrowana, że nawet nie dostrzegam połowy takich zachowań" - podkreśliła Świątek.
(PAP)