Caitlin Clark występuje w zawodowej lidze koszykówki kobiet w drużynie Indiana Fever. Jest to jej pierwszy sezon w WNBA i już spowodowała, że rozgrywki cieszą się nienotowaną nigdy wcześniej, rekordową popularnością. Zanim przeszła na zawodowstwo, zrobiła oszałamiającą karierę w lidze akademickiej NCAA, gdzie biła wszelkie rekordy, jeśli chodzi o liczbę zdobywanych punktów i asyst. Ostatnio Caitlin stała się przedmiotem politycznej przepychanki, której ona sama z pewnością nie sprowokowała…
Niedoświadczona debiutantka?
Faktem jest, że Clark w kilku ostatnich meczach była często ostro faulowana, co wywołało liczne kontrowersje. Pojawiły się nawet opinie, iż faule na fenomenalnie utalentowanej debiutantce zostały pobłażliwie potraktowane przez sędziów i WNBA, gdyż popełniane były przez czarnoskóre koszykarki, podczas gdy Clark jest biała. Kiedy jednak na początku tego miesiąca Clark nie została powołana do reprezentacji olimpijskiej USA w koszykówce kobiet, wywołało to powszechne zdumienie. Nikt nie kwestionuje faktu, że jest niezwykle utalentowana i że zapewne stałaby się filarem amerykańskiej drużyny, stąd decyzja selekcjonerów była mocno zaskakująca.
Wielu polityków, ekspertów i kibiców potępiło tę decyzję. Była gubernator Karoliny Południowej Nikki Haley zabrała głos w tej sprawie w serwisie X, a Pat McAfee z ESPN nawiązała nawet wprost do rasy Clark. McAfee argumentowała, że Clark zasługuje na większe uznanie niż reszta debiutantek w lidze WNBA (głównie rasy czarnej), choćby dlatego, że dzięki niej popularność damskiej koszykówki w Stanach Zjednoczonych rekordowo wzrosła.
Jednak część ekspertów, komentując pominięcie Clark przy ustalaniu składu amerykańskiej reprezentacji na olimpiadę, prezentuje nieco inny punkt widzenia. Twierdzą oni, że Caitlin to niedoświadczona debiutantka, która poza kilkoma znakomitymi występami miała trudny początek swojej kariery w WNBA. Ponadto, zdaniem tych samych ekspertów, gdyby włączyć Clark do składu reprezentacji olimpijskiej, amerykańska komisja selekcyjna musiałaby nieco inaczej określić role doświadczonych i utytułowanych zawodniczek, takich jak Diana Taurasi i Sabrina Ionescu.
To nie pierwszy raz, kiedy rozgrywki sportowe stały się zarzewiem ostrych kontrowersji, których centralną postacią była Caitlin Clark. Widok jej akademickiej drużyny ze stanu Iowa – złożonej w większości z białych zawodniczek – zmagającej się z drużyną LSU – w większości czarną – w turnieju koszykówki kobiet NCAA w 2024 roku rozpalił gorące kłótnie. Skłoniło to nawet ówczesną gwiazdę LSU Hailey Van Lith do zabrania głosu: „Wiem na pewno, że ludzie postrzegają nas inaczej, ponieważ w naszym zespole mamy wiele czarnoskórych kobiet, które mają określone podejście i lubią ostro się wypowiadać”.
Sport i polityka
Uderzające w sporach wokół Caitlin Clark jest to, że ona sama nie zrobiła nic, co mogłoby wywołać konflikty. Jest to bowiem osoba z natury stroniąca od polityki i kontrowersji. Prawicowa komentatorka telewizyjna Laura Ingraham wyraziła kiedyś pogląd, że sportowcy powinni „zamknąć się i dryblowa
”, co odzwierciedla tradycyjne przekonanie prawicy, że sportowcy powinni trzymać się z dala od polityki. Caitlin właśnie to robi. A jednak ci sami ludzie próbują ostatnio odciągnąć Clark od neutralności.
Na przykład kongresman ze stanu Indiana Jim Banks wysłał list do komisarz WNBA Cathy Engelbert, prosząc ją o ukaranie koszykarki Chicago Sky, Chennedy Carter, za brutalny faul na Clark podczas meczu rozgrywanego na początku tego miesiąca. Pomysł, że w sprawie faulu na boisku sportowym oficjalną opinię musiał przedstawić urzędnik stanowy, jest dość dziwaczny. Podobnie jak sugestia gubernatora Luizjany, Jeffa Landry’ego, który zaproponował odebranie stypendiów tym koszykarkom z LSU, które nie były obecne podczas odgrywania hymnu narodowego na początku jednego z meczów. Jak wyjaśniła trener LSU, Kim Mulkey, zawodniczkom zdarzyło się, że przegapiły hymn tylko ze względu na ostatnią rozgrzewkę przed meczem, choć tłumaczenie to nie przekonało krytyków.
Wydaje się, że Caitlin Clark nie chce robić nic więcej poza wygrywaniem meczów koszykówki, ale mimo to pozostaje w centrum politycznego huraganu. Obecny spór jest nie mniej zaciekły niż te, które dotyczyły sportowców – takich jak Megan Rapinoe i Colin Kaepernick – świadomie i celowo angażujących się w kwestiach politycznych. Kiedy oni klękali podczas hymnu narodowego, by zaprotestować przeciwko niesprawiedliwości społecznej, spodziewano się burzy i istotnie burza taka się rozpętała.
Jednak sytuacja Caitlin jest zgoła inna. Jak dotąd koszykarka nie wyrażała jakichkolwiek protestów. Na fakt, że została wykluczona ze składu olimpijskiego, zareagowała niezwykle dyplomatycznie. Stwierdziła, że została niedoceniona, ale wyraziła zainteresowanie perspektywą znalezienia się w kadrze na rok 2028, na co z pewnością ma bardzo duże szanse. I dodała: „Ludzie nie powinni używać mojego nazwiska do forsowania swoich celów. To rozczarowujące. To jest nie do przyjęcia”.
Dawno minęły czasy, kiedy tak ostre kontrowersje rodziły się w USA tylko w obliczu problemów bardzo poważnych. Clark żyje w kraju, w którym dyskurs publiczny ma ostatnio niewiele wspólnego z rzeczywistością. Obecnie podziały polityczne mnożą się nie tylko dzięki treściom medialnym, których głównym celem jest przyciągnięcie odbiorców, ale także w wyniku postawy licznych polityków, którzy w pogłębianiu konfliktów widzą łatwy sposób na zyskanie popularności wśród wyborców.
22-letnia koszykarka nagle stała się jedną z najbardziej popularnych postaci w Stanach Zjednoczonych i musi sobie z tym radzić. Robi to bardzo dobrze, gdyż nie ulega naciskom, by włączyć się do jałowych, mocno upolitycznionych przepychanek. Nie ujawnia też swoich prywatnych przekonań politycznych i nie miesza się do dyskusji o składzie rasowym poszczególnych drużyn. Natomiast mówi otwarcie o tym, iż urodziła się w katolickiej rodzinie w stanie Iowa, chodziła do katolickiej szkoły i uważa się za praktykującą katoliczkę.
Andrzej Malak