Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 09:09
Reklama KD Market

Nowe życie Kathy

Nowe życie Kathy
Kathy Bates DAVID SWANSON/EPA-EFE/Shutterstock

Gdyby nie teatr, nie przetrwałaby jako aktorka. Grała w najsłynniejszych spektaklach na Broadwayu, ale kiedy były ekranizowane, w jej rolach obsadzano bardziej znane koleżanki po fachu. Cóż, Kathy Bates nigdy nie była typem eterycznej, szczupłej, długonogiej piękności. Do hollywoodzkiej elity weszła dopiero w wieku 43 lat, odbierając Oscara za główną rolę w głośnym thrillerze Misery na podstawie prozy Stephena Kinga. W wyścigu do statuetki prześcignęła wtedy takie gwiazdy jak Meryl Streep, Anjelica Huston i Julia Roberts…

Dziewczyna z dobrego domu

W „Misery” w reżyserii Roba Reinera Bates wcieliła się w postać Annie Wilkes, fanatycznej miłośniczki cenionego pisarza, który orientuje się, że w efekcie wypadku samochodowego obudził się nie w szpitalu, tylko w domu swej psychofanki. O tym, jak bardzo Kate okazała się przekonująca w tej roli, niech świadczy fakt, że w życiu prywatnym ludzie wciąż ją kojarzą z Wilkes i myślą, że jest niemiłą, agresywną osobą. Tymczasem jej bliscy i przyjaciele mówią, że to jedna z najsympatyczniejszych osób, jakie znają.

Jej dziadkiem był znany prawnik i pisarz Finis L. Bates, a prapradziadek pracował jako osobisty lekarz prezydenta Andrew Jacksona. Była tzw. późnym dzieckiem. Przyszła na świat 28 czerwca 1948 roku w Memphis w stanie Tennessee. W roku narodzin Kate jej ojciec, Langdon, miał 48 lat a matka, Berte – 41. Kathy ma dwie starsze siostry: Patricię i Mary.

Wychowano ją w duchu wolnościowym. W domu i poza nim mogła robić, co chciała, więc zapisała się do kółka dramatycznego, gdzie połknęła aktorskiego bakcyla. Po ukończeniu White Station High School wybrała studia aktorskie, które ukończyła w 1969 roku. Rok później przeprowadziła się do Nowego Jorku. Chciała robić karierę.

Początkowo zarabiała jako kelnerka, ale ciągle pukała do drzwi nowojorskich teatrów. Zadebiutowała w Buffalo’s Studio Arena Theatre z Christopherem Walkenem w światowej premierze „Lemon Sky”. Wkrótce spektakl został przeniesiony na scenę off-Broadway Playhouse Theatre, ale już bez Kathy. A ona desperacko potrzebowała pracy, więc zaczęła chodzić na castingi do filmów i seriali. Nie wybrzydzała.

Tym sposobem trafiła do dwóch popularnych oper mydlanych: „All My Children” i „The Doctors”. Kiedy wreszcie udało się jej zaistnieć na Broadwayu, wystąpiła m.in. w „Crimes of the Heart” i „Frankie & Johnny”. Wszystkie te sztuki zostały później zekranizowane, ale choć to Bates grała w nich główne role, nikt nie chciał zatrudnić jej do filmu. Zastępowały ją bardziej znane koleżanki po fachu, m.in. Michelle Pfeiffer. W Hollywood obowiązywały inne standardy urody. Twierdzono, że Bates może nie wywołać u widowni szybszego bicia serca. Jak bardzo się mylili…

Wszystko dzięki Kingowi

Jeden z hollywoodzkich producentów podczas długiej podróży samolotem przeczytał najnowszą powieść Stephena Kinga „Misery” i uznał, że mógłby wyjść z tego świetny film. Reżyser Rob Reiner, który dołączył właśnie do wytwórni Castle Rock Entertainment, szukał nowych projektów. King wcześniej odmawiał sprzedaży praw do tej książki, ale gdy dowiedział się, że za kamerą stanie Reiner, który kilka lat wcześniej świetnie poradził sobie z ekranizacją jego opowiadania „Body” – zgodził się. Główną rolę męską dostał James Caan. Pozostawało wybranie aktorki do roli Annie Wilkes, byłej pielęgniarki.

Producenci wiedzieli, że taką postać łatwo przerysować, szukali więc kogoś, kto wiarygodnie ją przedstawi. Kiedy scenarzysta William Goldman zaproponował Kathy Bates, Reiner, który widział ją w kilku sztukach, powiedział „bingo!”. Nie chciał już szukać innego nazwiska. Film spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem. Krytycy i publiczność najbardziej chwalili kreację Bates. Niektórzy twierdzili, że może ona zdobyć nominacje do ważnych nagród, ale w wytwórni nie było specjalnego entuzjazmu. Tłumaczono, że thrillery czy horrory rzadko są nagradzane poza swoją kategorią.

Szybko okazało się, że tym razem będzie inaczej. Najpierw aktorka otrzymała nagrodę krytyków filmowych z Chicago, następnie Złoty Glob i znalazła się wśród nominowanych do Oscara. Ona sama o statuetce w ogóle nie myślała. „W tym samym roku nominowane były Meryl Streep, Anjelica Huston, Joanne Woodward i Julia Roberts. Jak ja mogłam z nimi wygrać?” – mówiła potem wywiadach. Na krótko przed ceremonią wróciła do domu, żeby założyć przygotowaną dla niej sukienkę. Cieszyła się, że pasuje. Kiedy Daniel Day-Lewis ogłosił na scenie, że to właśnie ona została uznana najlepszą aktorką roku, wciąż nie wierzyła!

Fatalna diagnoza, wielki ból

Od tego momentu aktorka, która dotychczas odpadała na pierwszych etapach castingów, zaczęła by

zasypywana propozycjami. Zagrała między innymi w „Shadows and Fog” Woody’ego Allena a także w świetnej ekranizacji powieści Fannie Flagg „Fried Green Tomatoes”. Później była m.in. „Dolores”, kolejna produkcja na podstawie prozy Kinga. Aktorka przyznaje, że to jej ulubiona rola ze wszystkich, w jakie miała okazję się wcielić. Nie można też zapominać o jej udziale w „Titanicu”, „Primary Colors” czy „Schmidtcie”. Za ten ostatni w 2003 otrzymała kolejną nominację do Oscara. Jednak wkrótce potem musiała odłożyć karierę na bok. Okazało się, że ma raka jajnika.

Udało jej się wygrać z chorobą, ale propozycji przychodziło coraz mniej. Bates zainteresowała się więc reżyserią. Początkowo powierzano jej do nakręcenia kilka odcinków seriali czy filmy telewizyjne. W końcu otrzymała własny serial „Harry’s Law”. Wcielała się w nim w główną rolę prawniczki, która po zwolnieniu z pracy zakłada swoją kancelarię. Bates, jak zawsze, była chwalona, ale po dwóch sezonach stacja postanowiła nie kontynuować produkcji.

Informacja ta zbiegła się w czasie z kolejną smutną diagnozą: rak piersi. Aktorka natychmiast poddała się podwójnej mastektomii, jednak usunięcie 19 węzłów chłonnych przyczyniło się do obrzęku limfatycznego obu rąk – nieuleczalnej choroby, która powoduje ogromny dyskomfort. Jeszcze długo po operacji Bates zmagała się z ogromnym bólem. Czuła się tak, jakby sięgnęła dna, ogarniały ją czarne myśli, odsunęła się od ludzi.

Druga szansa

Wszystko zmieniło się, gdy pewnego dnia ptak próbował wlecieć prosto w zamknięte okno jej domu. Kiedy Bates podniosła go z ziemi, drżał, jakby był w agonii. „Trzymałam go w dłoniach, zastanawiając się, co mogłabym dla niego zrobić. Po jakiejś minucie zaczął się ruszać. Podniósł głowę. Moja siostrzenica przyniosła mu wody. Napił się i… odleciał”. Siostrzenica aktorki, która sama ma za sobą wygraną walkę z rakiem piersi, spytała wtedy: „Zrozumiałaś w końcu? Życie toczy się dalej. Dostałaś kolejną szansę”.

To była bardzo cenna lekcja dla Bates, która po niezbędnej rekonwalescencji postanowiła zawalczyć o siebie. Wybłagała Ryana Murphy’ego, twórcę serialu „American Horror Story”, aby znalazł dla niej jakąś rolę w kolejnej odsłonie produkcji. W serii „Sabat” Bates jako madame Delphine LaLaurie, sadystyczna rasistka, wywoływała skrajne emocje, była zachwycająca. Aktorka otrzymała za tę rolę nagrodę Emmy, a później pracowała przy kolejnych częściach serialu, znowu zbierając znakomite recenzje.

Wdzięczność

Sukces w telewizji zaowocował powrotem Bates do wielkiego kina. W 2020 roku aktorka dostała trzecią nominację do Oscara za rolę w filmie Clinta Eastwooda Richard „Jewell”. Zagrała w nim matkę oskarżonego o terroryzm ochroniarza podczas olimpiady w Atlancie. Choć w ubiegłym roku Kathy świętowała 60-lecie pracy zawodowej, nie wybiera się na aktorską emeryturę. „The Miracle Club”, „Are You there, God? It’s me, Margaret”, „A Family Affair” – to filmy, które zrealizowała tylko w ciągu ostatnich dwóch lat.

Aktorka nie ma dzieci. Jej małżeństwo z Tonym Campisim zakończyło się po sześciu latach, w 1997 roku. Jak sama przyznaje, jest samotna, ale teraz, kiedy może realizować się w pracy, nie myśli o tym. Jeśli rola tego nie wymaga, nie zakłada nawet protez piersi. „Nie mam piersi, więc dlaczego mam udawać, że jest inaczej? To naprawdę nie jest ważne. Jestem po prostu wdzięczna, że urodziłam się w takich czasach, które pozwalają osobom z moją diagnozą przeżyć. Czuję się niezmiernie szczęśliwa, że żyję”.

Małgorzata Matuszewska

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama