Hokeiści Edmonton Oilers pokonali na własnym lodowisku Florida Panthers 5:1 i wyrównali stan finałowej serii play off ligi NHL do czterech zwycięstw na 3-3, choć przegrywali już 0-3. Siódmy, decydujący mecz, który wyłoni zdobywcę Pucharu Stanleya, odbędzie się w poniedziałek w Sunrise.
"Pantery" były lepsze w dwóch meczach tych zespołów w sezonie zasadniczym (5:3 i 5:1), a finałową serię rozpoczęły od trzech wygranych (3:0, 4:1, 4:3). Później nastąpił jednak zwrot akcji. "Nafciarze" wygrali 8:1 u siebie, 5:3 na wyjeździe, a w piątek ponownie nie dali rywalom szans przed własną publicznością, doprowadzając do remisu 3-3 w play off.
Ekipa z Edmonton jest pierwszą od 1945 roku, która dokonała tego w finale w takich okolicznościach. Wtedy ze stanu 0-3 do 3-3 doprowadzili hokeiści Detroit Red Wings, ale nie sięgnęli po trofeum, gdyż siódme spotkanie, podobnie jak trzy pierwsze, wygrał zespół Toronto Maple Leafs.
Ale w poniedziałek na Florydzie Oilers mają szansę dołączyć właśnie do drużyny "Klonowych Liści", która trzy lata wcześniej, w 1942 roku, jako jedyna w historii NHL odwróciła z powodzeniem stan finałowej rywalizacji z 0-3 i wygrała cztery kolejne mecze. Rywalem też były wówczas "Czerwone Skrzydła".
"Ta cała historia nie będzie miała żadnego znaczenia, gdy z Florydy nie przywieziemy pucharu" - podkreślił niemiecki napastnik "Nafciarzy" Leon Draisaitl.
Łącznie w NHL na 211 przypadków, gdy drużyna w serii play off przegrywała 0-3, tylko w czterech udało się wyjść obronną ręką z takich opresji.
W piątek po raz pierwszy 18 347 widzów zgromadzonych w Rogers Palace eksplodowało radością w ósmej minucie, kiedy po kontrze Warren Foegele pokonał Siergieja Bobrowskiego. Dość szybko uzyskane prowadzenie tylko dodało pewności podopiecznym trenera Kris Knoblauch, ale kolejne gole padły w drugiej tercji.
Już po 46 sekundach gry w tej odsłonie wybity wydawałoby się na uwolnienie krążek przejął przy bandzie Szwed Mattias Janmark, a przed bramką rywali wyłożył go Adamowi Henrique, który podwyższył na 2:0. Z kolei w 39. minucie Zach Hyman wykorzystał błąd gości przy rozegraniu krążka w tercji miejscowych, popędził sam w kierunku bramki i po kolejny nie dał szans Bobrowskiemu.
Niespełna półtorej minuty po rozpoczęciu trzeciej tercji fiński kapitan "Panter" Aleksander Barkov trafił na 1:3, ale w końcówce, w odstępie 13 sekund, najpierw Ryan McLeod, a później Darnell Nurse umieścili krążek w pustej bramce rywali. Przy tym ostatnim trafieniu asystę zaliczył bramkarz Oilers Stuart Skinner.
Tłum na trybunach zaczął wtedy skandować: "We want the Cup, we want the Cup!" ("Chcemy Pucharu"), a wiwatom nie było też końca przed halą, gdzie tysiące ludzi w plenerze oglądało relację z meczu na wielkim telebimie. Był to tumult porównywalny tylko do chwili, gdy Oilers wchodzili na lód przed rozpoczęciem spotkania przy dźwiękach utworu "Enter Sandman" Metalliki, a specjalna aparatura zmierzyła wtedy 113,8 decybeli.
"Liczne trudności przez cały sezon mocno nas zahartowały. Nigdy nie zwątpiliśmy, że stać nas na końcowy sukces, a przebieg finału jest tego kwintesencją. Wiadomo, że ten ostatni krok jest najtrudniejszy, ale ufamy, że możemy sobie poradzić. Przed nami pierwsza szansa na sięgnięcie po trofeum, ale zarazem nasza jedyna" - podkreślił Hyman.
Z kolei obrońca Panthers Dmitrij Kulikow ocenił, że przebieg finałowej rozgrywki nie ma większego znaczenia przed decydującym starciem.
"Byliśmy gotowi na siedem pojedynków i tak też się stało. Nieważne, co się dzieje wcześniej, nie ma znaczenia, czy zwyciężamy w serii, czy na przemian. Liczy się tylko, kto pierwszy wygra cztery spotkania. Dalej wszystko zależy od nas. Musimy wyjść na lód i dokończyć robotę" - zaznaczył Rosjanin.
Oilers po raz ósmy osiągnęli decydujący etap zmagań o najcenniejsze hokejowe trofeum. Poprzednio grali w finale w 2006 roku, a na szósty triumf czekają od 1990 roku, kiedy byli najlepsi po raz piąty w ciągu siedmiu lat (1984-85, 1987-88, 1990). Pierwsze cztery z tych sukcesów odniosła drużyna, której gwiazdą był Gretzky.
Ekipa z Edmonton może też przerwać hegemonię drużyn amerykańskich, które triumfują nieprzerwanie od 1994 roku. Jako ostatni z Kanady w 1993 zwyciężyli Montreal Canadiens.
Wtedy właśnie klub z Surnise dopiero został założony... I jeszcze nie zdobył Pucharu Stanleya, a w finale gra po raz trzeci - w 1996 roku "Pantery" uległy w decydującej rozgrywce Colorado Avalanche 0-4, a w poprzednim sezonie przegrały z Vegas Golden Knights 1-4.
(PAP)