Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 07:36
Reklama KD Market

Dziewczyna z tatuażem

Dziewczyna z tatuażem
fot. Daniel Deme/EPA/Shutterstock

Jej płyty i piosenki zdobyły ponad 60 nagród! To niesamowite osiągnięcie, zważywszy, że odeszła tak przedwcześnie. Dołączyła do Klubu 27, czyli grona kultowych artystów, którzy w chwili tragicznej śmierci mieli 27 lat. Byli wśród nich także Janis Joplin, Jimi Hendrix czy Jim Morrison. Miała głęboki, ekspresyjny głos – charakterystyczny i niepowtarzalny. Ale oprócz talentu muzycznego miała też osobowość, charyzmę i pewną dozę bezczelności. Ta mieszanka uczyniła z Amy Winehouse gwiazdę światowego formatu...

Jazz we krwi

Wychowała się na przedmieściach Londynu. Jej matka, Janis, była farmaceutką, a ojciec, Mitchell „Mitch”, taksówkarzem. Przodkowie Winehouse byli rosyjskimi i polskimi Żydami, którzy wyemigrowali do Londynu. Choć rodzina była bardzo religijna, ona sama już jako dziecko ubłagała ojca, by zwolnił ją z obowiązku chodzenia do niedzielnej szkółki. A że była córeczką tatusia, szybko zaczęła bywać w synagodze tylko raz do roku, w czasie święta Jom Kipur. Rodzice Amy rozwiedli się, gdy miała dziewięć lat. Przyszła gwiazda mieszkała z matką, ale weekendy spędzała u ojca i jego partnerki w Essex.

Już jako dziecko Amy przejawiała zainteresowanie muzyką. W jej domu słuchało się jazzu. Dziewczynka zafascynowana głosami Tony’ego Bennetta czy Sarah Vaughan starała się ich naśladowa

, a z czasem wypracowała własny styl. Jednak pierwszym idolem artystki był Frank Sinatra, którego wielbicielem był jej ojciec. Amy kilka razy uratowała się w szkole przed karą, wykonując w gabinecie dyrektorki piosenkę Sinatry „Fly Me to the Moon”.

Potem przyszła miłość do Elli Fitzgerald i Sarah Vaughan. Uwielbienie do jazzu zaszczepiła w niej babcia Cynthia. Była ona wokalistką kabaretową. Zazwyczaj występowała w słynnym londyńskim klubie jazzowym Ronnie’go Scotta, z którym się zresztą przyjaźniła. Często zabierała tam wnuczkę. Dziewczynka nasiąkała i muzyką, i sceną. To Cynthia zapisała dziewięcioletnią Amy do szkoły teatralnej Susi Earnshaw. Tam przez cztery lata brała weekendowe lekcje śpiewu i stepowania. Tam też założyła razem z koleżanką, Juliette Ashby, amatorski zespół Sweet ‘n’ Sour, w którym śpiewała… rap.

fot. Daniel Deme/EPA/Shutterstock

Tatuaże i dusza retro

Ostatecznie wygrał jazz. Był to gatunek oldskulowy, ale Amy kochała wszystko w stylu retro. Miała papugę, którą nazwała Ava, na cześć dawnej gwiazdy Hollywood, Avy Gardner. Jej fryzura i makijaż były niczym wyjęte z lat dwudziestych. Stworzył je stylista wokalistki, Alex Foden. Uczesanie w stylu „ul na głowie” (czyli: „beehive”) połączony z makijażem „na Kleopatrę” zapożyczył od zespołu The Ronettes.

Ważnym elementem stylizacji scenicznej Winehouse były także tatuaże. W widocznych miejscach ciała piosenkarki doliczono się ich czternastu. Najbardziej rzucającymi się w oczy były: napis „Blake” z kieszonką nad lewą piersią (odnoszący się do jej męża), podkowa i autoportret z podpisem „Daddy’s Girl” (wiadomo: na cześć Mitcha) na jej lewym ramieniu i portret babci w stylu pin-up girl z wydzierganym imieniem „Cynthia” na prawym.

To właśnie babci wokalistka zawdzięczała sentyment do dawnych lat. Łączyła je niezwykła więź. „Amy słuchała Cynthii, jej zdanie było dla niej bardzo ważne” – opowiadał menadżer gwiazdy. „Cynthia była nie tylko babcią, ale i najlepszą przyjaciółką Amy” – dodawał ojciec piosenkarki.

Cynthia umiała na nią wpłynąć, nazywała Amy „Lwicą” (wokalistka tak samo nazwała potem swoją wytwórnię płytową). Kiedy w 2006 roku zmarła na raka płuc, był to dla Amy cios prosto w serce. Długo nie potrafiła się z tym pogodzić.

Jako szesnastolatka Winehouse zaczęła śpiewać z lokalną londyńską grupą Bolsha Band. W lipcu 2000 roku została „wyróżnioną wokalistką” w National Youth Jazz Orchestra. Jej przyjaciel z dzieciństwa, Tylor James, wysłał jej demo do jednej z wytwórni płytowych. Właściciel, Simon Fuller, szybko poznał się na talencie przyszłej gwiazdy i podpisał z nią umowę, ale kompletnie nie miał pomysłu, jak wykorzystać jej talent. Dopiero Darcus Beese z Island Records, który przez przypadek usłyszał demo Amy, doprowadził do tego, że artystka podpisała nowy kontrakt z jego firmą.

Back to Black

Winehouse zadebiutowała w 2003 roku albumem „Frank”. Został dość dobrze przyjęty przez krytyków i słuchaczy. Wokalistka dostała nawet nominacje do kilku nagród i odebrała statuetkę Ivor Novello. Sama jednak wypowiadała się o tej płycie krytycznie. Nigdy nie miała jej w domu i nie przesłuchała od początku do końca. Być może dlatego, że była współtwórczynią albumu jedynie w 80 proc., gdyż Island Records umieściło w niej kilka piosenek, ignorując jej opinię.

Przy nagrywaniu kolejnej płyty Amy całkowicie wzięła sprawy w swoje ręce. Praca nad albumem „Back to Black” trwała niemal pół roku. Wokalistka chciała nagrać płytę dla każdego, dlatego wstępną wersję demo puszczała w taksówce ojca, by sprawdzić, jak się słucha jej piosenek poza studiem. Muzycznie połączyła jazzowe korzenie z muzyką lat 60. Za produkcję albumu odpowiadały dwie osoby: Salaam Remi, z którym nagrała debiut, i Mark Ronson. To ten ostatni odpowiada za największe przeboje z tej płyty, choć i tak ostatnie zdanie zawsze miała Amy.

Kiedy Ronson próbował namówić ją na rymy w refrenach, ona stawiała na swoim, mówiąc: „Po co miałabym to poprawiać, tak wyszło i już”. Miała rację. Album, który ukazał się w 2006 roku, osiągnął spektakularny sukces. Z liczbą 1,85 miliona zakupionych egzemplarzy, płyta stała się najlepiej sprzedającym się krążkiem w 2007 r. w Wielkiej Brytanii! Ale to nie wszystko. Dzięki niemu na artystkę spłynął deszcz nagród. Amy Winehouse jest pierwszą brytyjską artystką, która zdobyła pięć statuetek Grammy jednego wieczoru i to w najważniejszych kategoriach, m.in. najlepsza wokalistka popowa i album roku. Zaś singiel „Rehab” został utworem roku.

Podobnie tygodnik „Time” uznał ten singiel za najważniejszy utwór muzyczny roku 2007. Po tych wyróżnieniach, dzięki zakupieniu przez fanów niemal kolejnego pół miliona płyt, album znowu wskoczył na topki sprzedażowe. Trzeci skok nastąpił w 2011 roku, po śmierci wokalistki. Zresztą „Back to Black” do dziś jest w ścisłej czołówce najlepiej sprzedających się brytyjskich płyt XXI wieku. Bo był w stu procentach taki, jakiego chciała Amy.

Smutna noc

Począwszy od lutego 2007 artystka odbyła tournée składające się z 14 koncertów po Europie i Stanach Zjednoczonych. Pod koniec 2007 doszło do pierwszego kryzysu w karierze Winehouse. W listopadzie dopiero co rozpoczynająca się kolejna 17-dniowa trasa koncertowa została zakłócona. Amy została wygwizdana i zeszła ze sceny National Indoor Arena w Birmingham. Dziennikarz lokalnej gazety napisał: „Była to jedna z najsmutniejszych nocy w moim życiu... Widziałem, że utalentowana artystka zredukowała się do zera, potykając się na scenie i niewybaczalnie przeklinając na publiczność”. Kolejne jej występy wyglądały podobnie. Ostatecznie pod koniec listopada artystka wycofała się z trasy.

Powód jej niedyspozycji zdrowotnych był powszechnie znany: alkohol i narkotyki. Początkowo Amy trzymała się z daleka od narkotyków, ale nadrabiała piciem. Najbardziej lubiła whisky i wódkę. Za to jej narzeczony, Blake Fiedler-Civil, zdecydowanie wolał mocne dragi. Para poznała się w 2005 roku w jednym z londyńskich barów. Co prawda oboje byli w tym czasie w innych związkach, ale nie przeszkadzało to im pójść razem do łóżka. Amy wpadła po uszy. W jednym z wywiadów wyznała: „Zakochałam się w chłopaku, za którego mogłabym oddać życie”.

Było to niestety prorocze, bo ich relacja była jak narkotyk – dosłownie i w przenośni. Kiedy Blake rzucił ją po raz pierwszy, Amy wpadła w obłęd. Przestała jeść, za to jeszcze więcej piła. W pewnym momencie w rozmowie z przyjacielem przyznała, że straciła kontrolę nad swoim życiem. Poszła na odwyk. Po jego zakończeniu kontynuowała terapię, pracując nad płytą „Back to Black”. Artystka wyznała wtedy: „Piszę, bo mam zryty mózg i muszę to przelać na papier. To mi pomaga, kiedy ze zła powstaje dobro”.

Zdrada, odwyk, porzucenie i ogromna samotność – takie tematy zdominowały płytę. Odzwierciedlały to tytuły poszczególnych piosenek, m.in. „You Know I’m No Good” czy „Love Is a Loosing Game”.

fot. Shawn Thew/EPA/Shutterstock

Równia pochyła

Na początku 2007 roku, kilka tygodni po premierze „Back to Black”, Amy ponownie zeszła się z Blake’m. Dwa tygodnie później wzięli ślub cywilny na Florydzie. Przez chwilę artystce wydawało się, że jest w siódmym niebie, że w końcu jest szczęśliwa. Tak naprawdę to był początek końca. Winehouse chciała czuć to samo co jej mąż. Bała się, że bez tego przestaną się rozumieć, że znowu go straci. Po powrocie do Londynu wokalistka po raz pierwszy spróbowała ulubionych dragów Blake’a: heroiny i cracku. Odtąd ćpali razem.

Pewnego dnia Amy po raz pierwszy przedawkowała. Przestraszyło to ich oboje, więc zdecydowali się na terapię. Problem był taki, że chcieli być w niej razem, choć wszyscy zalecali rozdzielenie. W końcu zakochani znaleźli na wyspie Osea ośrodek, który przyjął ich oboje. Po kilkumiesięcznym pobycie w klinice odwykowej oczyszczeni wrócili do Londynu i… natychmiast popłynęli.

Kiedy wydawało się, że gorzej być nie może, w lipcu 2008 roku Blake został aresztowany za pobicie właściciela pubu. Odkąd trafił do więzienia, Amy staczała się jeszcze bardziej. Odwoływała koncerty, znowu przestała jeść. Tylko piła i

pała. Nie radziła sobie z niczym: ze sławą, z samotnością, z oczekiwaniami fanów i wytwórni. Zaczęła też zdradzać Blake’a, ale ostatecznie to on po dwóch latach pobytu w więzieniu wniósł pozew o rozwód. Wrócił do swojej dawnej dziewczyny, Sary Aspin.

Wkrótce Amy zaczęła się spotykać z reżyserem Regiem Travissem. Wydawało się przez chwilę, że wychodzi na prostą: odstawiła używki, skoncentrowała się na pracy nad nowym albumem. Ale w głębi serca wciąż kochała Blake’a. Nie mogła żyć z nim i nie mogła bez niego. Ostatecznie, pod koniec 2010 roku Traviss, nie mogąc znieść ciągłych wahań nastroju Winehouse, odszedł od niej. Wokalistka znowu została sama.

Powrót do otchłani

Kilka miesięcy później, na początku 2011 roku artystka ruszyła w kolejną trasę koncertową. Ale szybko powtórzył się znany scenariusz – Amy nie była w stanie występować, bo ledwo stała na nogach, nie mówiąc już o śpiewaniu. Fani i bukmacherzy zaczęli nawet przyjmować zakłady, czy w ogóle wejdzie na scenę. Gdy w czerwcu pojawiła się na koncercie w stolicy Rumunii, była tak pijana i na pana, że podjęto decyzję o przerwaniu tournée.

W sobotę 23 lipca 2011 roku Amy Winehouse została znaleziona martwa w swoim domu w północnym Londynie. Przyczyną śmierci było silne zatrucie alkoholem po dłuższym okresie abstynencji. Sekcja wykazała, że piosenkarka miała we krwi aż 4,16 promila.

Ceremonia pogrzebowa w obrządku żydowskim odbyła się na cmentarzu Edgwarebury w północnym Londynie. Obecni byli rodzice wokalistki, jej przyrodni brat Alex, były chłopak Reg Traviss oraz przyjaciele – Kelly Osbourne i Mark Ronson. Łącznie zjawiło się około 150 osób. Podczas ceremonii zagrano ulubiony utwór Amy: „So Far Away” Carole King. Później ciało piosenkarki zostało skremowane. Po śmierci artystki bliscy postanowili zmieszać prochy babci i Amy, a następnie umieścili je w jednym grobowcu. Teraz są nierozłączne.

O barwnym, choć tragicznym życiu Amy Winehouse nakręcono cztery filmy dokumentalne. Dwa pierwsze powstały jeszcze za jej życia. Po śmierci artystki swoje wspomnienia opublikowali oddzielnie jej rodzice, cały dochód ze sprzedaży przeznaczając na Fundację Amy Winehouse. W tym roku w kinach pojawiła się też fabularyzowana biografia artystki zatytułowana „Back to Black”. W roli kultowej wokalistki wystąpiła Marisa Abela.

Małgorzata Matuszewska


Usa Virgin Festival Music - Aug 2007

Usa Virgin Festival Music - Aug 2007

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama