Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 08:12
Reklama KD Market

Aligator w walizce

Aligator w walizce
fot. YONHAP/EPA-EFE/Shutterstock

Mieszkańcy Chicago, którzy podróżują czasami poza granice Stanów Zjednoczonych, wiedzą doskonale o tym, iż na lotnisku O’Hare są zarówno standardowi agenci federalni, jaki i czworonożni. Ci drudzy to Fafiki rasy beagle, których zadaniem jest wywąchiwanie w bagażach podróżnych agrarnej kontrabandy w postaci kabanosów, grzybów, konfitur od cioci Zosi lub zakazanych roślin oraz owoców. Psiaki ze swojego zadania zwykle wywiązują się znakomicie, ku rozpaczy wielu domorosłych przemytników.

Jednak czworonożni agenci TSA czasami stają wobec dość szczególnych wyzwań, w porównaniu do których kabanosy w walizce to pestka. Nie tak dawno temu na lotnisku Logan International w Bostonie pies imieniem Buddey usiadł przy walizce, co zwykle oznacza, że wywęszył w niej coś podejrzanego. Właściciel bagażu oświadczył, że do psiego alarmu doszło dlatego, iż w torbie znajdowała się suszona ryba. Jednak po dalszym badaniu agenci TSA odkryli, że w walizce znajdowały się zmumifikowane szczątki czterech małp, w tym ich głowy. Podróżny przyleciał do USA z Demokratycznej Republiki Konga, co jednak w żaden sposób nie wyjaśnia, a tym bardziej nie uzasadnia, obecności w bagażu czterech mumii człekokształtnych osobników. Jeszcze większą zagadką jest to, co ów podróżny zamierzał zrobić ze swoimi mocno przesuszonymi małpami, ale tego się już nie dowiemy, gdyż osobnik ów milczy, a mumie zostały skonfiskowane i zniszczone.

Okazuje się jednak, że przypadki tego rodzaju nie należą bynajmniej do rzadkości, a agenci TSA, niezależnie od liczby posiadanych nóg, są na to w pełni przygotowani. Istnieje nawet termin określający surowe lub minimalnie przetworzone mięso niektórych dzikich zwierząt. Jest to tzw. bush meat, czyli mięsiwo z buszu, którego nie wolno wwozić do Stanów Zjednoczonych ze względów zdrowotnych. Produkty tego rodzaju mogą przenosić rozmaite zarazki, w tym wirusa Ebola. Wprawdzie zasuszone małpy nie całkiem do definicji mięsa z buszu pasują, ale ich przywóz do USA i tak jest zakazany.

Dzielni obrońcy naszych granic nie z takimi problemami dawali sobie już radę. W 2022 roku agenci na lotnisku Washington Dulles skonfiskowali zwęglonego nietoperza. Trzy lata wcześniej funkcjonariusze na O’Hare przechwycili ponad 30 funtów surowego mięsa szczurów. Nie znam jego przeznaczenia, ale na szczęście nigdy nie trafiło ono na żadne stoły w postaci filet mignon, gdyż materiał mięsny został zarekwirowany i – mam nadzieję – zniszczony.

Choć praca w TSA na amerykańskich lotniskach jest z pewnością wymagająca i pełnia stresów, nie można przeoczyć faktu, iż posiada ona pewną warstwę komediową. Wiąże się to z wykrywanymi w bagażu przedziwnymi przedmiotami, które nie muszą być wcale związane z jedzeniem i polityką agrarną. By nie być gołosłownym, na międzynarodowym lotnisku w El Paso znaleziono w walizce parę metalowych kul wypchanych uświnionymi czymś banknotami.

29 lipca 2022 roku agent TSA na międzynarodowym lotnisku Milwaukee Mitchell znalazł podczas kontroli bezpieczeństwa granat ręczny w walizce podręcznej. Po wezwaniu na miejsce zdarzenia oddziału saperów stwierdzono, że granat był pozbawiony materiału wybuchowego, co rodzi proste pytanie – jeśli nie można go było zdetonować, to po co w ogóle pchać się z nim do samolotu?

Na międzynarodowym lotnisku Hartsfield-Jackson w Atlancie odkryto pistolet schowany w odpowiednio spreparowanej konsoli do gier PlayStation. Nóż o podwójnym ostrzu ukryty w obudowie laptopa odkryto 15 listopada ubiegłego roku na międzynarodowym lotnisku Richmond w Wirginii. Nieco później na lotnisku JFK w Nowym Jorku funkcjonariusze znaleźli rozmontowane części pistoletu i magazynek wypełniony amunicją, owinięte w plastik i umieszczone w słoikach z masłem orzechowym.

29 lipca 2019 roku amerykański żołnierz wracał z Kuwejtu do Stanów Zjednoczonych. Postanowił jednak zabrać ze sobą coś, co bardzo przestraszyło agentów TSA – ręczną wyrzutnię rakiet. Broń została odkryta przez personel na międzynarodowym lotnisku Thurgood Marshall w Baltimore. Pasażer został zatrzymany na przesłuchanie i oświadczył, że zabrał ze sobą wyrzutnię na pamiątkę. Na szczęście wyrzutnia nie była uzbrojona i nie można było przy jej pomocy zrobić niczego złego, nawet strzelić sobie w nogę.

Wracając jednakowoż do żarcia, 42-letni Amerykanin podróżujący z Niemiec do Singapuru postanowił przewieźć egzotyczne zwierzę w postaci krokodyla-albinosa. Są to stworzenia bardzo rzadkie – na świecie żyje ich mniej niż 200 – i można je sprzedać na czarnym rynku za setki tysięcy dolarów. Niemieccy celnicy byli dość zaskoczeni, gdy podczas kontroli bezpieczeństwa w walizce podróżnego wykryto metrowego, białego aligatora. Z wyjątkiem nozdrzy zwierzę był całkowicie owinięte folią spożywczą i taśmą klejącą. Na szczęście aligator przeżył, mimo że był w złym stanie zdrowia. Nie wiem, czy przeżył to wydarzenie niedoszły przemytnik, ale to inna sprawa.

12 września 2019 roku matka i córka podróżujące z Senegalu do Stanów Zjednoczonych postanowiły zabrać ze sobą dość nietypowy prezent. Kiedy przybyły na międzynarodowe lotnisko w Filadelfii, zostały zatrzymane po odkryciu przez TSA 8-calowej czaszki lisa afrykańskiego, całkowicie nienaruszonej, z włosami i zębami. Podróżni oświadczyli, że czaszka miała być prezentem dla ich kuzyna, który planował wykorzystać ją do „odpędzania złych duchów”. Być może dalej te duchy odpędza albo duchami zajęły się władze federalne.

W obliczu wszystkich tych faktów dochodzę do wniosku, iż skrywanie w bagażu jakiejś tam kiełbachy lub garmażerki z Polski to pikuś. Podejrzewam, że nawet Fafiki na O’Hare są rozczarowane, gdy przybysz z Warszawy nie ma w walizce dużego gada albo panzerfausta.

Andrzej Heyduk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama