Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 08:01
Reklama KD Market

Atak na obserwatorium

Atak na obserwatorium
Królewskie Obserwatorium Astronomiczne w Greenwich fot. Royal Museums Greenwich

Pierwszy akt międzynarodowego terroryzmu w Wielkiej Brytanii rozegrał się w dość nietypowym miejscu. W 1894 roku zaatakowane zostało Królewskie Obserwatorium Astronomiczne w Greenwich na przedmieściach Londynu. Choć ta próba przeprowadzenia zamachu bombowego ostatecznie się nie powiodła, wydarzenie to wywołało wielki chaos. Motywy, którymi kierował się zamachowiec, francuski anarchista Martial Bourdin, pozostają do dziś niejasne…

Śmierć bez słowa

Zamach uwiecznił pisarz Joseph Conrad (Józef Konrad Korzeniowski) w swojej powieści „Tajny agent” z 1907 roku. W jego fikcyjnej wersji wydarzeń złowrogi geniusz zwany Profesorem planuje atak na obserwatorium, co kończy się tragicznie dla terrorysty. Ten ostatni potyka się i upada w Greenwich Park, co doprowadza do przedwczesnej eksplozji bomby, która rozrywa go na kawałki. W rzeczywistości było jednak inaczej, jako że Bourdin geniuszem z pewnością nie był, a niesiona przez niego w pudełku bomba wybuchła z nieznanych przyczyn.

Życie personelu obserwatorium w Greenwich w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku musiało toczyć się bardzo spokojnie. W nocy dyżurni pracownicy prowadzili niekończące się obserwacje ruchu planet i gwiazd, a zespół ludzkich „komputerów” pracował przez cały dzień nad analizowaniem tych danych i prognozowaniem przyszłych wydarzeń. Te rutynowe działania zostały zakłócone pewnego czwartkowego popołudnia w 1894 roku przez całkowicie nieoczekiwane wydarzenie.

W dniu 15 lutego o godzinie 16.45 w budynku nadal przebywało dwóch członków personelu obserwatorium, co wtedy opisywano jako pracę do późna – wszyscy pozostali pracownicy już dawno byli w domu. Owi dwaj ludzie na dyżurze, Thackeray i Hollis, przebywali w dolnej sali gmachu, kiedy zaskoczyła ich „ostra i wyraźna detonacja, po której nastąpił hałas przypominający pocisk przelatujący w powietrzu”. Widzieli nadzorcę pobliskiego parku i kilku uczniów biegnących w stronę postaci, która zdawała się kucać na ścieżce wijącej się poniżej obserwatorium.

Strażnik parku trzymał mężczyznę, który pomimo rozległych obrażeń nadal żył i mógł mówić. Jego lewa ręka została całkowicie oderwana od ciała, a w brzuchu widniała ogromna dziura. Wkrótce z pobliskiego szpitala sprowadzono lekarza i nosze. Jednak mężczyzna zmarł około 30 minut później, nie wypowiadając ani słowa.

Pomyłka zamachowca

Hollis i Thackeray przeszukali obszar pomiędzy miejscem, gdzie znaleziono mężczyznę, i ścianą obserwatorium. Znaleźli liczne fragmenty dłoni zamachowca, w tym 2-calowy kawałek kości. Ślady krwi i fragmentów ciała zalegały na dystansie ok. 180 stóp. Policjanci szybko ustalili tożsamość zamachowca. Jak się później okazało, wcześniej tego samego dnia 26-letni Francuz opuścił swój pokój przy Fitzroy Street w Londynie i wsiadł do tramwaju z Westminster, który zawiózł go aż do Greenwich. Zaobserwowano, że po wyjściu z tramwaju człowiek ten niósł paczkę.

Nikt nie wie, co wydarzyło się kilka minut później, ale wygląda na to, że w wyniku jakiegoś przypadku, błędnego obliczenia lub innej pomyłki bomba eksplodowała. Bourdin miał przy sobie znaczną sumę pieniędzy, co doprowadziło śledczych do przypuszczenia, że ​​zamierzał natychmiast po ataku wyjechać do Francji. Później, już po eksplozji, policja wkroczyła do Club Autonomie w Londynie i aresztowała wszystkich znajdujących się w środku ludzi. Okazało się, że Bourdin był członkiem tego popularnego klubu zrzeszającego zagranicznych anarchistów. Pogrzeb zamachowca przerodził się w manifestację anarchistów w brytyjskiej stolicy, przyciągając ogromne tłumy.

Anarchiści w akcji

Pod koniec XIX wieku francuscy anarchiści rozpoczęli serię ataków. Zresztą anarchiści działali w całej Europie oraz w Stanach Zjednoczonych. Doszło do szturmu na Cafe Terminus i ataku w Chambre des Deputes w Paryżu. Były to wtedy głośne wydarzenia, ale w Wielkiej Brytanii nic takiego się nie wydarzyło aż do czasu ataku Bourdina.

3 maja 1886 roku w Chicago w czasie strajku doszło do bójek z łamistrajkami. Dwóch robotników zginęło, gdy policja otworzyła ogień do tłumu. Następnego dnia anarchiści zorganizowali wiec na Haymarket Square, w czasie którego z bocznej uliczki ktoś rzucił bombę. W wyniku paniki policja otworzyła ogień, przez co zginęło siedmiu policjantów i co najmniej czterech robotników. Ośmiu anarchistów, bezpośrednio i pośrednio powiązanych z organizatorami wiecu, zostało aresztowanych i oskarżonych o zabójstwo. Stali się międzynarodowymi gwiazdami ruchu robotniczego. Czterech z nich zostało straconych, a piąty popełnił samobójstwo przed egzekucją.

Nie wszyscy anarchiści uciekali się do przemocy, a niektórzy z nich cieszyli się sporym uznaniem w europejskich kręgach intelektualnych. Dekady końca XIX i początku XX wieku stanowią apogeum historii anarchizmu W tej „klasycznej” erze, z grubsza w okresie między Komuną Paryską i hiszpańską wojną domową, anarchizm odegrał znaczącą rolę w walkach robotników o ich prawa w Europie, a także w obu Amerykach.

Tajemnica Bourdina

Pozostaje tajemnicą, dlaczego Bourdin wybrał tak dziwny cel, jakim było obserwatorium. Mało prawdopodobne było to, że mała bomba spowoduje jakiekolwiek poważne zniszczenia, a cel był zupełnie inny niż zatłoczone opery i kawiarnie, ulubione przez anarchistycznych terrorystów we Francji. Niektórzy uważali, że Bourdin dał się w jakiś sposób wrobić w całe to wydarzenie i być może nie wiedział nawet, że niesie bombę.

Innego zdania jest David Rooney, związany przez pewien czas z londyńskim Science Museum, a później pracownik jednego z wydziałów Royal Observatory w Greenwich. Wydał on niedawno książkę pt. „Historia cywilizacji w 12 zegarach”, poświęconą historii posługiwania się przez ludzi czasem. Jego zdaniem anarchiści mogli chcieć sprzeciwić się temu, iż świat zaczął wtedy posługiwać się jednolitym systemem mierzenia czasu.

Rooney zwraca uwagę na fakt, że dziesięć lat przed zamachem w Greenwich na konferencji w Waszyngtonie uznano, iż przez to brytyjskie miasteczko przebiegać będzie najważniejszy południk. Stał się on podstawą pomiarów długości geograficznej oraz punktem odniesienia dla czasu uniwersalnego, czyli Greenwich Mean Time (GMT). Anarchiści uważali, że władza jest nierozerwalnie związana z uciskiem, a trudno wyobrazić sobie ucisk większy niż podporządkowanie całego czasu na świecie zegarowi bijącemu w sercu największego wówczas mocarstwa kolonialnego.

Utożsamianie Greenwich z bardzo konkretną formą władzy politycznej było w pełni uzasadnione. Wielka Brytania skolonizowała ogromne obszary, panowała na morzach, a większość międzynarodowego handlu morskiego przepływała przez tamtejszy południk. Co ciekawe, kilka lat po ataku na Greenwich, podczas antykolonialnych zamieszek w Bombaju, celem demonstrantów stał się zegar przy Crawford Market. Tubylcy podziurawili jego tarczę kulami, akurat wtedy, gdy władze brytyjskie wystąpiły z inicjatywą objęcia całych Indii jedną strefą czasową. To rozwiązanie przetrwało do dziś jako Indian Standard Time (IST).

W świecie odizolowanych od siebie społeczności pojęcie zunifikowanego czasu nie miało racji bytu. W połowie XIX stulecia sytuacja ta zmieniła się z powodu rozpowszechnienia się kolei. W miastach połączonych liniami kolejowymi musiał obowiązywać ten sam czas. Następnymi instytucjami, które szybko przyjęły ujednolicony czas, były banki i giełdy, co oznaczało, że czas i globalny kapitalizm zostały ze sobą połączone. W związku z tym różne siły polityczne, między innymi anarchiści i komuniści, zaczęły upatrywać w czasie narzędzie w rękach ciemiężców.

Sprzeczne teorie

Nie wszyscy zgadzają się z tezą, że Bourdin zginął przypadkowo, ani nawet z tym, iż celem jego ataku było obserwatorium. Niejaki John Walsh uważa, że ​​pewnego wieczoru we wspomnianym Autonomie Club Bourdin został przez kogoś oskarżony o bycie szpiegiem, w związku z czym postanowił udowodnić, że oskarżyciele się mylą. Wraz z innym mężczyzną zamierzał zostawić bombę w Greenwich Park tylko po to, żeby wybuchła w ramach pokazu siły anarchistów. Jednak jego wspólnik w ostatniej chwili uciekł, a Bourdin miał pewne problemy z przygotowaniem bomby i dlatego wysadził się w powietrze. Jednak wbrew temu, co mówił oficjalny raport policyjny, z pewnością nie był samobójcą i nie chciał się zabić.

Z kolei Alex Butterworth napisał książkę na podstawie kopii stuletnich rejestrów płatności na rzecz szpiegów w brytyjskiej policji. W jego dziele znajduje się potwierdzenie tego, że Autonomie Club był inwigilowany, że brytyjski Wydział Specjalny (prekursor MI5) obserwował Bourdina, że ​​jego szwagier Henry Samuels był szpiegiem tegoż Wydziału Specjalnego i że Bourdin był widziany z Samuelsem wcześniej w dniu zamachu. Wiele wskazuje na to, że w tym wydarzeniu chodziło o coś więcej niż tylko nieudany zamach bombowy. Francuski anarchista mógł być ofiarą jakiegoś spisku wywiadowczego.

Samuels przyjaźnił się z Augustem Coulonem, innym policyjnym szpiegiem. Coulon był agentem-prowokatorem, który założył Walsall Anarchists kilka lat przed incydentem z Bourdinem w ramach operacji prowokacyjnej. Anarchiści z Walsall zostali potem uwięzieni przez policję a akcja ta była wyraźnie z góry ukartowana. Coulon był dość dziwną postacią. Zawsze mówił o bombach, eksplozjach i przemocy, a kiedy został zdemaskowany jako agent policji, napisał do gazety w następnym tygodniu i przyznał, że pracował dla Scotland Yardu.

Conrad i Unabomber

W książce Davida Nicolla z 1897 roku pt. „Tajemnica Greenwich” autor wyraża przekonanie, że oburzenie z powodu ataku anarchisty na obserwatorium zostało celowo sprowokowane, a miało na celu zdyskredytowanie ruchu anarchistycznego i uzasadnienie zmian w brytyjskim prawie azylowym. Rzekomo to właśnie ta książka stała się dla Josepha Conrada główną inspiracją do napisania powieści „Tajny agent”, gdyż dostarczyła mu wiele szczegółów na temat fabuły, zaangażowanych w tę sprawę stron, a nawet urządzenia wybuchowego użytego do zamachu.

Z drugiej strony, choć Conrad byłby podejrzliwy wobec oficjalnej narracji promowanej przez prasę po ataku, względy zawodowe skłoniły go do naśladowania londyńskich dzienników do tego stopnia, że ​​w „Tajnym agencie” przedstawił zamach bombowy w Greenwich w sensacyjnym i nieco ksenofobicznym świetle. Co więcej, argumentuje się, że niepewna pozycja Conrada jako polskiego emigranta i osoby ubiegającej się o azyl w Wielkiej Brytanii, skłoniła go do psychologizowania wielu kluczowych kwestii politycznych wynikających z tego incydentu. Sugeruje się także, iż Conrad bagatelizował ewentualny agenturalny udział w tych wydarzeniach władz brytyjskich.

Ciekawostką jest to, że powieść „Tajny agent” wywarła wpływ na Unabombera, czyli Teda Kaczynskiego. Był jej wielkim fanem i jako nastolatek trzymał egzemplarz przy łóżku. Mocno utożsamiał się z postacią Profesora i poradził swojej rodzinie przeczytanie książki. Don Foster, specjalista, który pomagał FBI w śledztwie w sprawie Unabombera, powiedział, że Kaczynski „wydawał się mieć wrażenie, iż jego rodzina nie zrozumie go bez przeczytania Conrada”.

Profesor stał się niemal idolem dla Kaczynskiego, co wynikało z ich wspólnych cech: poczucia niezadowolenia, wrogości wobec świata i podziwu dla anarchizmu. Nie poprzestał jednak na zwykłym podziwianiu tej fikcyjnej postaci. Kaczynski wykorzystał Profesora jako źródło inspiracji i wyprodukował szesnaście wybuchających paczek, które eksplodowały w różnych miejscach. Po aresztowaniu Kaczynski wyjawił agentom FBI, że czytał tę powieść kilkanaście razy i czasami używał pseudonimu „Conrad”. Używał też różnych form nazwiska pisarza – Conrad, Konrad i Korzeniowski – podczas meldowania się w kilku hotelach w Sacramento.

Krzysztof M. Kucharski

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama