Jeszcze do niedawna dominowało w USA przeświadczenie, że Sąd Najwyższy to szacowne ciało złożone z 9 obiektywnych mędrców prawnych, którzy nieustannie interpretują prawo oraz konstytucję, stojąc w ten sposób na straży amerykańskiej praworządności. Ostatnio jednak coraz bardziej oczywiste jest to, iż są to tacy sami ludzie jak wszyscy inni, a zatem mają rozmaite, całkiem prywatne zapatrywania, poglądy polityczne, wierzenia religijne, itd. A ponieważ te czysto ludzkie cechy wychodzą ostatnio na jaw, Sąd Najwyższy cieszy się obecnie rekordowo niską popularnością i jeszcze niższym zaufaniem.
Najpierw żona jednego z sędziów, Virginia Thomas, okazała się dość zaślepioną zwolenniczką Donalda Trumpa, która popierała próbę przeprowadzenia w USA czegoś w rodzaju zamachu stanu w dniu 6 stycznia 2021 roku. Potem zaś jej mąż, Clarence Thomas, został publicznie oskarżony o to, iż przyjmował kosztowne prezenty od ludzi, którzy by
może chcieli sobie coś w ten sposób w sądzie załatwić. Niestety członkowie Sądu Najwyższego w zasadzie nie są podporządkowani żadnym zasadom etycznym i nie można ich zwolnić z pracy, gdyż ich funkcja jest dożywotnia.
Ostatnio pojawiła się nowa, potencjalna afera, tym razem z udziałem innego sędziego, Samuela Alito, i jego żony Marthy. 15 lutego 2021 roku policja w powiecie Fairfax w stanie Wirginia otrzymała dość nietypowy telefon. Młode małżeństwo twierdziło, że było nękane przez żonę sędziego Sądu Najwyższego i że potrzebna była interwencja. Para zadzwoniła po serii spotkań z Marthą Alito, w czasie których doszło do ostrej wymiany zdań oraz sprośnych epitetów. Niejaka pani Emily Baden nazwała panią Alito słowem na literę „c”, a jej 36-letni partner (dziś już mąż) twierdził, że czują ze strony państwa Alito zagrożenie.
Jednakowoż stróże porządku publicznego nie podjęli żadnych działań, gdyż wrzaski na ulicy zwykle nie urastają do rangi przestępstwa. Jak się okazało, potyczki słowne między sędziowską parą i liberalnymi sąsiadami trwały od 2020 roku, a ściślej od czasu ostatnich wyborów prezydenckich, ale ostatnio wyraźnie się zaostrzyły. W tym miesiącu dziennik „The New York Times” doniósł, że w styczniu 2021 roku na maszcie przed domem sędziego Alito wywieszono odwróconą do góry nogami flagę, która na ogół jest symbolem jakiegoś szczególnego zagrożenia, choć można ją też wywieszać dla tych Amerykanów, którzy zwykle stoją na głowie. Ta sama gazeta wyjawiła również, iż przed domem letniskowym państwa Alito w stanie New Jersey przez pewien czas powiewała w większości biała flaga, która jest symbolem chrześcijańskiego ruchu nacjonalistycznego.
By lepiej zrozumieć konflikt, dziennikarz „The Times” przeprowadził wywiad z panią Baden, jej matką i mężem, a także innymi sąsiadami. Sędzia Alito, który niechętnie odpowiada na pytania, powiedział jedynie programowi Fox News, że jego żona wywiesiła flagę w odpowiedzi na wulgarną zniewagę ze strony pani Baden. Jednak z danych policji wynika, że do wyzwisk doszło 15 lutego, kilka tygodni po zdjęciu z masztu odwróconej flagi.
Emily Baden przyznaje, że po wydarzeniach 6 stycznia umieściła przed domem ręcznie namalowany, wulgarny napis, „oceniający” postępowanie ówczesnego prezydenta. I to wtedy właśnie Martha Alito głośno protestowała, a w pewnym momencie, gdy Badenowie przejeżdżali koło domu sędziego, jego żona splunęła w stronę ich samochodu.
Wszystkie te wydarzenia jasno pokazują, że Samuel Alito i jego małżonka to zwykli ludzie, których różne rzeczy wnerwiają, na czele z liberałami. Do takich sąsiedzkich utarczek słowno-symbolicznych dochodzi w całej Ameryce, w której różne podziały stają się coraz ostrzejsze. W mojej własnej dzielnicy, w niezwykle konserwatywnym stanie Indiana, sąsiad po drugiej stronie ulicy przed wyborami powiesił na drzwiach swojego garażu ogromny transparent z napisem „Trump 2020”. Po dwóch dniach ktoś mu nocą oblał ten transparent czarną farbą (zapewniam, że nie byłem to ja). W innej części tej samej dzielnicy teoretycznie całkiem poważni ludzie uprawiali partyzantkę, ustawiając po kryjomu przez niektórymi domami polityczne slogany niezgodne z poglądami lokatorów, co miało ich wprowadzić w stan zakłopotania.
Nie można się zatem dziwić, że w okolicy, w której mieszka sędzia Alito, są również ludzie, którzy kompletnie nie zgadzają się z jego poglądami. Na przykład, kiedy Alito napisał opinię większości Sądu Najwyższego unieważniającą konstytucyjne prawo do aborcji, cały blok stał się miejscem hałaśliwych protestów wymierzonych w niego i jego żonę. Protestujący nieśli slogany, które nazywały sędziego „stronniczym faszystą”. Martha oczywiście odpowiednio się zrewanżowała. Gdy pewnego dnia Emily Baden była z psem na podwórku przed domem, podeszła do niej Martha, obrzuciła przekleństwami i też ją nazwała faszystką, choć psa – jako politycznie niezaangażowanego – zostawiła w spokoju.
Zjawiska tego rodzaju nie są w demokratycznych krajach czymś nagannym. Jednak problemem sędziego Alito jest to, iż – biorąc pod uwagę jego rolę arbitra w niezwykle ważnych dla ludzi sprawach – jego udział w sąsiedzkich pyskówkach rodem z filmu „Sami swoi” w pewnym sensie odziera go z aury bezstronności i wyroczni sprawiedliwości. Na szczęście do pewnego stopnia historia ta ma swój happy end. Pani Baden była zaskoczona, gdy pod koniec ubiegłego roku otrzymała od państwa Alito kartkę świąteczną, na której widniał ręczny dopisek „PEACE”.
Może państwo Alito winni pojechać wraz z Badenami do Strefy Gazy – tam też jest potrzebny pokój.
Andrzej Heyduk