Minister Radosław Sikorski uważa, że wojna w Ukrainie skończy się, gdy rosyjskie kierownictwo dojdzie do wniosku, że inwazja była błędem, a ostateczny cel nie jest wart pieniędzy i życia ludzkiego. "Nie jesteśmy jeszcze w tym momencie" - powiedział w Pradze podczas debaty „75 lat NATO: jak utrzymać kurs?.
„Porażka (Władimira) Putina jest nadzieją nie tylko dla nas, ale także dla Rosji” - ocenił szef polskiego MSZ. Zaznaczył, że w Rosji reformy przychodzą po poważnych porażkach militarnych. Wymienił przegrywane przez Rosję w historii wojny. Wyraził przekonanie, że jeśli Zachód nie zmieni kursu, Putin nie odniesie sukcesu.
Minister zwrócił uwagę, że Rosja wydaje na zbrojenia i na wojnę w Ukrainie 8,7 proc. PKB i 40 proc. swojego budżetu. „Nie dotrzymujemy jej tempa” – stwierdził. Podkreślił, że Rosjanie prowadzą wojnę z Zachodem od lat, do czego niektórzy ludzie na Zachodzie nie chcieli się przyznać. „Naszym zadaniem jest pokazanie Putinowi, że nie jesteśmy tak beznadziejni, jak myśli. Musimy wyprowadzić go z błędu” - zaznaczył Sikorski.
Zwrócił uwagę, że rosyjska agresja to zaledwie część wyzwania stojącego przed Zachodem. Wymienił groźby nuklearne, dezinformację i wytwarzanie presji migracyjnej. Jako przykład podał sytuację na granicy polsko-białoruskiej. „90 proc. osób, które próbują ją przekroczyć, ma rosyjskie wizy. To ludzie, którzy zostali ściągnięci do Moskwy, a następnie zabrani na Białoruś, by zniszczyć Unię Europejską w procesie politycznym. Jeśli nie zdołamy obronić granicy, wzrośnie poparcie dla skrajnej prawicy, a Unia Europejska mogłaby zostać zniszczona od wewnątrz” - stwierdził.
Sikorski przekonywał o słuszności przyjętego przez Polskę ograniczenia w podróżach rosyjskich dyplomatów po Polsce. Tłumaczył, że nie powinni korzystać z istniejącej w Europie wolności podróżowania, ponieważ tę właśnie wolność chcą zniszczyć.
W debacie poprzedzającej rozpoczęcie w czwartek wieczorem dwudniowego nieformalnego spotkania ministrów spraw zagranicznych 32 państw członkowskich NATO uczestniczyli także szefowie dyplomacji Czech i Finlandii. Jan Lipavsky powiedział m.in., że Rosja przekroczyła wszystkie czerwone linie i działa bez umiaru. Dlatego też należy odrzucić „samolubną zachodnią retorykę strachu przed eskalacją” - ocenił. Opowiedział się za tym, aby Ukraina była w stanie bronić się przed agresją nawet na terytorium Rosji. „Ukraina nie może walczyć z Rosją, mając jedna rękę związaną za plecami” - dodał.
Szefowa fińskiego MSZ Elina Valtonen podkreśliła, że zamrożenie konfliktu na obecnym etapie nie jest żadnym rozwiązaniem. Jej zdaniem NATO potrzebuje przed szczytem w Waszyngtonie nie tylko nadziei, ale także determinacji w dalszej pomocy dla Ukrainy oraz zdecydowanej pracować nad zdolnością obronną i zdolnością do odstraszania. Jej zdaniem Europa powinna odgrywać w tym procesie większą rolę.
Z Pragi Piotr Górecki (PAP)