Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 15:53
Reklama KD Market

Życie jest krótkie

Życie jest krótkie
Noel Biderman (fot. Wikipedia)

Slogan założonego w 2000 roku portalu randkowego Ashley Madison był prosty: „Życie jest krótkie. Zafunduj sobie romans”. Jego dyrektor generalny Noel Biderman z wrodzonym sobie wdziękiem przekonywał w licznych wywiadach, że romanse są kluczem do szczęścia każdego małżeństwa. Dlatego stworzył witrynę przeznaczoną dla ludzi pozostających w stałych związkach i szukających podniety w przelotnych romansach...

Wyrafinowany atak

Noel był gościem niezliczonych programów telewizyjnych. Podczas gdy ich gospodarze udawali zniesmaczenie rzeczowym podejściem Bidermana do cudzołóstwa, sukces strony na całym świecie udowodnił, że jego założenia były słuszne. Portal wszedł na rynki 40 krajów, zdobywając łącznie 37 milionów użytkowników. Rok 2014 zakończył się oszałamiającym sukcesem. Nadchodzący 2015 miał być przełomowym w historii istnienia firmy w związku z planami wejścia na giełdę. I rzeczywiście okazał się wyjątkowy, choć niezupełnie w taki sposób, o jakim myślał zarząd firmy.

Aby zarejestrować się w portalu, trzeba było podać swoje dane osobowe oraz numer karty kredytowej. Wiele osób posługiwało się prawdziwymi nazwiskami, używając zarówno prywatnych, jak i służbowych adresów e-mailowych, byli bowiem przekonani, że ich dane są bezpieczne. W końcu firma miała na swojej stronie umieszczone informacje o certyfikatach bezpieczeństwa a za dodatkową opłatą obiecywała usuwać na zawsze konta użytkowników z baz danych witryny.

Noel Biderman zapewniał w mediach, że sekrety jego klientów nigdy nie ujrzą światła dziennego, w końcu funkcjonowanie serwisu opierało się na dyskrecji. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że zarząd niespecjalnie przejmował się cyberbezpieczeństwem a usuwanie kont było fikcją, bowiem funkcję tę stworzono z myślą o uzyskaniu dodatkowego dochodu. W firmie panowała euforia – liczba klientów rosła z dnia na dzień w ogromnymi tempie, a co za tym idzie – i zyski. Szykowano się do wejścia na kolejne rynki. I wtedy nastąpiła katastrofa.

Kiedy 15 lipca 2015 roku pierwsi pracownicy pojawili się w firmie i włączyli komputery, na ekranach ich monitorów ukazał się krótki komunikat, że witryna wraz z całą bazą danych została przejęta. Hakerzy domagali się permanentnego zamknięcia Ashley Madison wraz ze spółką Established Men w ciągu 30 dni. W razie niespełnienia ich żądań mieli ujawnić dane osobowe wszystkich użytkowników.

Noel Biderman nie zamierzał dać się zaszantażować. Zaprosił ze Szwecji czołowych światowych specjalistów od cyberataków, ale nawet im nie udało się wytropić hakera. Wszyscy po cichu liczyli na to, że groźby były tylko blefem i żadne dane nie zostaną ujawnione. Zamknięcie tak dochodowego biznesu było dla zarządu spółki nie do pomyślenia. – To byłoby jak zabicie kury znoszącej złote jajka. Nikt tego nie robi – powiedział Evan Back, jeden ze specjalistów ds. sprzedaży Ashley Madison. Nie podjęto więc żadnych działań.

Spis cudzołożników

Dokładnie trzydzieści dni po przejęciu baz serwisu ujawniono dane 37 milionów niewiernych mężów i żon. Po kilku dniach do Internetu trafiły też pikantne wiadomości, jakie wymieniali między sobą. Przeglądając listy, natknięto się na nazwiska znanych polityków. Wśród nich znaleźli się m.in.: Hunter Biden (który jednak zaprzeczył, jakoby posiadał konto na tym portalu), były kongresman z Luizjany Jason Dore i były prokurator stanu Floryda Jeff Ashton. Byli tam nie tylko politycy, dyrektorzy największych światowych koncernów, celebryci, ale również osoby duchowne.

Wszyscy mogli przeczytać o ich fantazjach seksualnych i sprawdzić, z iloma osobami zdradzali swoich partnerów. Okazało się, że około 15 tysięcy adresów e-mailowych miało rozszerzenie „mil” i „gov”, co wskazywało na członków armii i pracowników rządowych. Pracownik Związku Celnego i Imigracyjnego w Ottawie pisał ze służbowego adresu e-mailowego, że szuka „kogoś, kto nie jest szczęśliwy w domu lub po prostu się nudzi i szuka trochę emocji”. 1200 adresów było zarejestrowanych w Arabii Saudyjskiej, w której cudzołóstwo karane jest śmiercią.

Opublikowanie list cudzołożników doprowadziło do wielu rodzinnych tragedii. John Gibs, pastor i profesor seminarium w Nowym Orleanie był zdruzgotany, gdy przywódcy jego kościoła skonfrontowali go faktem, że udzielał się na portalu Ashley Madison. Poproszono go o złożenie rezygnacji z piastowanych funkcji. Zgodził się, ale nie był w stanie poradzić sobie z doznanym upokorzeniem i popełnił samobójstwo.

Ujawniono też korespondencję samego Noela Bidermana. Kiedy trwała dobra passa Ashley Madison, Noel często pojawiał się w mediach ze swoją żoną, Amandą. Zapewniał, że ich małżeństwo było bardzo udane i że sam nie korzysta z usług witryny. Jednak kiedy hakerzy ujawnili jego prywatną korespondencję, okazało się, że nie tylko był zaangażowany w kilka romansów, ale często płacił za spotkania z bardzo młodymi dziewczętami do towarzystwa.

Hakerzy ujawnili nie tylko dane klientów, ale również gigantyczne oszustwo, jakim był portal. Z serwisu w 80 proc. korzystali mężczyźni. Gdzie w takim razie były kobiety, z którymi wymieniali się pikantnymi wiadomościami? Okazało się, że początkowo były to zatrudnione w firmie pracownice a z czasem boty. Członkostwo w portalu Ashley Madison nie było drogie, ale zapewniało dostęp tylko do podstawowych funkcji. Za każdą dodatkową rzecz – otwarcie e-maila, otrzymanie zdjęcia, rozmowy za pośrednictwem komunikatorów trzeba było płacić dodatkowo.

I te pieniądze, a nie miesięczne subskrypcje, przynosiły gigantyczny dochód. Boty były tak zaprogramowane, aby wciągać w rozmowy jak największą liczbę klientów i zachęcać do kupowania kolejnych usług. Mężczyźni wydawali więc setki a nawet tysiące dolarów na rozmowy… z programem komputerowym. Ta informacja kosztowała zarząd 11 milionów dolarów, które musieli zapłacić w ramach ugody w pozwie zbiorowym, wytoczonym przez zawiedzionych klientów.

Tego było już za dużo. Zwolniono Noela Bidermana a kiedy ucichł skandal, portal Ashley Madison przeszedł całkowitą reorganizację. Tym razem cyberbezpieczeństwo potraktowano z należytą powagą. W chwili obecnej portal może pochwalić się 85 milionami użytkowników. Jak widać, pomimo międzynarodowego skandalu popyt na zdrady wcale nie zmalał.

Maggie Sawicka

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama