Zachodnie służby twierdzą, że za podpaleniami w Europie, które mają osłabić wsparcie dla Ukrainy, stoi rosyjski wywiad wojskowy GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy) - twierdzi w poniedziałkowej analizie dziennik "New York Times".
Zdaniem zachodnich służb bezpieczeństwa w Europie w ostatnim czasie wzrosła liczba drobnych operacji sabotażowych, których celem był m.in. magazyn w Wielkiej Brytanii, budynki w Łotwie, fabryka farb w Polsce oraz - co gazeta uznaje za "dziwne" - sklep Ikea w Litwie. Zatrzymano też kilka osób, którym zarzuca się, że jako współpracownicy rosyjskiego wywiadu planowały ataki na amerykańskie bazy wojskowe.
Choć te działania mogą wydawać się przypadkowe, zastrzega "NYT", to zdaniem zachodnich wywiadów jest to część działań Rosji mających na celu spowolnienie transferów broni do Kijowa i wywołanie wrażenia o narastającej europejskiej niechęci do wspierania Ukrainy. Ataki, przynajmniej na razie, nie przerwały przepływu broni dla Kijowa, a wiele zaatakowanych celów nie jest bezpośrednio związanych z wojną. Jednak zdaniem części funkcjonariuszy bezpieczeństwa Rosja usiłuje wywołać strach i wymusić na państwach europejskich mocniejszą ochronę całego łańcucha dostaw broni, co zwiększa koszty i spowalnia tempo transferów.
W obliczu rosnących obaw związanych z sabotażem ambasadorowie NATO mają spotkać się w przyszłym miesiącu z dyrektorką amerykańskiego Wywiadu Narodowego, Avril Haines.
Jednym z pierwszych aktów sabotażu przypisywanych Rosji w ostatnim czasie był marcowy pożar magazynu w Londynie. Władze twierdzą, że magazyn był powiązany z przekazywanym do Ukrainy zaopatrzeniem. Zdaniem służb agenci GRU wykorzystali rosyjski budynek dyplomatyczny w Sussex, by werbować wykonawców do podpalenia. Czterem Brytyjczykom postawiono zarzuty, a Wielka Brytania wydaliła rosyjskiego oficera i zapowiedziała pozbawienie kilku należących do Rosji nieruchomości statusu obiektu dyplomatycznego.
Zdaniem zachodnich wywiadów charakterystyczną cechą rosyjskiej kampanii sabotażu jest posługiwanie się lokalnymi wykonawcami, co ma na celu zarówno utrudnienie wykrycia ataków, jak wywołanie wrażenia lokalnego sprzeciwu wobec wspierania Ukrainy. "NYT" przypomniał też, że w 2014 roku rosyjski wywiad wojskowy wysadził skład amunicji w Czechach, a po ataku na mieszkającego w brytyjskim Salisbury byłego oficera rosyjskiego wywiadu w 2018 r. rządy zachodnie wydaliły z ich krajów wielu rosyjskich agentów i ponowiły tę akcję po inwazji Moskwy na Ukrainę w 2022 r.
Wydalenie moskiewskich agentów drastycznie ograniczyło zdolność Rosji do przeprowadzania ataków, powiedział amerykańskiemu dziennikowi Max Bergmann, dyrektor ds. Europy, Rosji i Eurazji w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych. "Nastąpiło wiele zakłóceń w działalności rosyjskiego wywiadu w Europie" – dodał. "Teraz odzyskali równowagę i prawdopodobnie próbują się odbudować." "Chcą przenieść wojnę do Europy, ale nie chcą wojny z NATO" – oceniła pracująca wcześniej w amerykańskim wywiadzie analityczka, Andrea Kendall-Taylor.
Stany Zjednoczone i UE nałożyły już sankcje na Rosję i wydaliły rosyjskich szpiegów, toteż udzielenie odpowiedzi na działania Rosji nie będzie łatwe. "Jesteśmy w bardzo delikatnej sytuacji, bo sytuacja jest już mocno napięta, a Kreml już ma objawy paranoi" – powiedział Bergmann, który uważa, że "zachodni przywódcy muszą bardzo ostrożnie reagować". (PAP)