Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 10:06
Reklama KD Market

Dżem perlisty

Dżem perlisty
Pearl Jam podczas koncertu (fot. Mario Ruiz/EPA/Shutterstock)

Dziś Pearl Jam to prawdziwa rockowa instytucja. Nazywa się ich czasem „nowymi Rolling Stonesami” i nie tylko ze względu na nieczęstą wśród rockmenów długowieczność. Sprzedali niemal 80 milionów płyt i są jedynym wciąż działającym przedstawicielem nurtu grunge. Na przełomie lat 80. i 90. kapela wniosła do muzyki rockowej powiew świeżości. „Pearlsi” właśnie wydali kolejną płytę, która zbiera świetne recenzje. W maju muzycy ruszyli w trasę koncertową. Rock wiecznie żywy...

Grunge i heroina

Są jednym z najsłynniejszych zespołów grunge’owych. Wraz z Alice in Chains, Soundgarden i Nirvaną należeli do tzw. Wielkiej Czwórki z Seattle. Przez lata jednak pozostawali w cieniu grupy Kurta Cobaina. Nie byli przez nich zbyt lubiani. W swoich pamiętnikach lider Nirvany napisał: „Chciałbym, żebyśmy nie byli już kojarzeni z Pearl Jam (...) i innymi pierwszymi przestępcami”. Choć oficjalnie zaprzeczał pogłoskom o konflikcie z konkurencyjną kapelą.

Historia zespołu rozpoczęła się w pierwszej połowie lat 80., kiedy znajomość zawarli gitarzyści Mike McCready i Stone Gossard oraz basista Jeff Ament. Między dwoma ostatnimi nawiązała się wieloletnia przyjaźń. W 1984 panowie wspólnie z Markiem Armem, Steve’em Turnerem i Alexem Vincentem założyli Green River, uważaną dziś za jedną z pierwszych kapel grunge’owych.

Trzy lata później Ament i Gossard zaczęli współpracować z Andre Woodem, który wtedy był wokalistą Malfunkshun. Grało im się na tyle dobrze, że postanowili założyć zespół, który nazwali Mother Love Bone i tym samym Green River przestało istnieć. Niestety wkrótce to samo spotkało MLB. 19 marca 1990 roku 24-letni Andre Wood przedawkował heroinę. Zdążył jeszcze nagrać z zespołem album Apple, który ukazał się pół roku po jego śmierci.

Po rozpadzie Mother Love Bone Ament i Gossard zaczęli luźno muzykować z innymi grupami. Kiedy ponownie spotkali McCredy’ego, nagrali kilka instrumentalnych kawałków, które stały się zalążkiem nowego zespołu. Wtedy jeszcze bez nazwy i bez wokalisty, którego rozpaczliwie wręcz szukali. Zwrócili się do Jacka Ironsa, pierwszego perkusisty Red Hot Chilli Peppers. On odmówił, ale otrzymane demo przekazał swojemu kumplowi z San Diego, Eddiemu Vedderowi, który był surferem i początkującym muzykiem, pracującym na stacji benzynowej.

Narodziny legendy

Vedder napisał teksty, dograł partie wokalne, przesłał całość do Seattle i… został przyjęty. Potem doszedł jeszcze perkusista Dave Krusen i w takim składzie 22 października 1990 roku zespół zagrał swój pierwszy koncert w klubie Off Ramp w Seattle. Dzień ten oficjalnie uznawany jest za datę powstania zespołu.

Wtedy jeszcze zagrali pod nazwą Mookie Blaylock, na cześć koszykarza z NBA, ale już kontrakt z wytwórnią Epic podpisali jako Pearl Jam. Oficjalnie nazwali tak zespół na cześć babci Veddera, która ponoć robiła najlepszy dżem na świecie, nazywany „perlistym”.

Debiutancki, najbardziej znany album w historii zespołu, zatytułowany Ten, nagrali w tydzień. Krążek ukazał się na amerykańskim rynku w sierpniu 1991 roku. Już po nagraniu płyty, ale jeszcze przed jej premierą zespół opuścił Dave Krusen. Na krótko zastąpił go Matt Chamberlain, potem w zespole pojawił się perkusista Dave Abbruzzese i został na dłużej.

Album Ten osiągnął niesamowity sukces, utrzymał się na liście Billboardu ponad sto tygodni. W tym okresie sprzedaż płyty przekroczyła ponad 10 milionów egzemplarzy. Duża w tym zasługa Veddera, który pisał świetne teksty, odnosząc je do własnych doświadczeń. Przykładowo utwór „Alive” opowiada o życiu w kłamstwie.

Vedder dopiero jako dorosły mężczyzna dowiedział się, że facet, którego całe życie uważał za swojego ojca, nie jest jego ojcem biologicznym, tylko partnerem jego matki, zaś jego prawdziwy ojciec zmarł na stwardnienie rozsiane. Piosenka „Why Go” mówi o przyjaciółce Eddiego z okresu nastoletniego, którą przyłapano na paleniu marihuany i zamknięto w szpitalu psychiatrycznym. Kawałek „Jeremy” to historia chłopca, który zastrzelił się na oczach całej klasy. Młodzież identyfikowała się z tekstami piosenek Pearl Jam.

Płyta za płytą

Równie dobrze poradził sobie kolejny album zatytułowany Vs, który ukazał się w październiku 1993 roku. Tylko pierwszego dnia sprzedano 350 tysięcy egzemplarzy, a w pierwszym tygodniu ponad milion! Było to o tyle imponujące, że płyta w zasadzie nie miała żadnej promocji. W ramach buntu przeciwko wytwórni zespół postanowił, że nie będzie nagrywać teledysków.

Pearl Jam zbojkotował też agencję koncertową Ticketmaster. Muzycy uważali, że ich fani nie powinni wydawać fortuny, żeby ich zobaczyć na scenie. Była to o tyle odważna decyzja, że Ticketmaster to amerykański potentat, bez którego bardzo trudno organizować koncerty. Muzycy Pearl Jam wystąpili nawet przed komisją antytrustową Kongresu USA. Niestety nawet to nie doprowadziło do zmian, o które walczyli, czyli zmniejszenie cen biletów na ich występy. Dlatego po wydaniu trzeciego albumu Vitalogy w 1994 roku zespół musiał organizować koncerty na własną rękę, często w partyzanckich warunkach. Część planowanych występów została wprawdzie odwołana, ale gest zespołu przyczynił się do zacieśnienia więzów między muzykami a fanami.

Mimo wszystko Vitalogy świetnie radziła sobie sprzedażowo. W pierwszym tygodniu ze sklepów ulotniło się milion egzemplarzy płyty.

Warto jeszcze odnotować kolejny album No Code z 1996 roku, na którym pojawił się nowy perkusista, Jack Irons, a także płytę Backspacer z 2009 roku. Tytuł krążka nawiązuje do żółwia, sponsorowanego przez zespół. Backspacer startował w żółwich zawodach, których celem było zwrócenie uwagi na niebezpieczeństwa czyhające na podróżujące żółwie olbrzymie.

Konflikt z Cobainem

W branży panowało przekonanie, że zespół Pearl Jam za wszelką cenę chce dorównać sławie Nirvany. Jako dowód przedstawiali fakt, że kapeli Veddera zdarzało się występować w stanie totalnego upojenia substancjami psychoaktywnymi, a on sam chętnie skakał w tłum z dużych wysokości. Na przykład podczas występu na drugiej edycji objazdowego festiwalu Lollapalooza w 1992 roku Eddie przeskoczył przez barierki i przeleciał ponad osiem metrów w stronę publiczności, która przerzucała go sobie z rąk do rąk. A przecież nie był jedynym muzykiem, który to robił.

Mówiło się też o konflikcie liderów Pearl Jam i Nirvany. Cobain ponoć rozpowiadał, że nie lubi ani Pearl Jam, ani jego wokalisty. Twierdził, że „Perłowi” się sprzedali. Dopiero w 1993 roku Cobain wyjaśnił sytuację. Przyznał, że owszem, czuł niechęć do konkurencyjnej grupy, ale było to w czasie, kiedy nie znał jeszcze Eddiego i pozostałych członków zespołu.

Antypatia, jak się okazało, brała się stąd, że zdaniem Cobaina wytwórnia podpięła Pearl Jam pod modę na grunge. Lider Nirvany przyznał się do błędu i od tego momentu wypowiadał się o grupie w samych superlatywach. Przynajmniej oficjalnie, bo Courtney Love zdradziła nieco więcej po śmierci swojego partnera. Na przykład fakt, że Cobain był wściekły, kiedy dowiedział się, że to Pearl Jam a nie Nirvana znajdą się na okładce Time’a.

Co ciekawe, Eddie, zapalony pacyfista, nigdy nie brał udział w rzekomym konflikcie, zawsze wyrażając podziw dla kolegi z Nirvany. Kiedy w kwietniu 1994 roku, tydzień po tym, jak Cobain popełnił samobójstwo, Pearl Jam wystąpił w Saturday Night Live, Vedder wykorzystał okazję i raz na zawsze uciął plotki o rzekomym konflikcie. Podczas wykonywania utworu „Not For You” na gitarze Eddiego można było dostrzec wyraz „KURDT” – tak został podpisany Cobain na dwóch albumach Nirvany Bleach i Nevermind. A kiedy na koniec programu wokalista Pearl Jam stanął przed kamerą, odsłonił koszulę, pokazując widowni literę „K” na T-shircie, umieszczoną na wysokości serca.

Duńska tragedia

Koncert Pearl Jam na duńskim festiwalu Roskilde w 2000 roku miał być jedną z największych atrakcji tej edycji. W czerwcu do miasta zjechali fani grupy z całej Europy. Niestety pogoda wówczas nie dopisała. Zmieniała się z minuty na minutę – słońce, ulewy, chmury. Piaszczysta droga z pól namiotowych do miejsca koncertów zmieniła się w błotnistą maź. Muzycy z Seattle wyszli na scenę 30 czerwca wieczorem. Po jakichś 45 minutach podczas wykonywania utworu „Doughter” do Veddera podszedł Dick Adams, tour manager, i coś mu powiedział na ucho.

Grupa przerwała grę, a wokalista powiedział, że robi pięciominutową pauzę i chce zakomunikować coś, co nie wiąże się z muzyką a z bezpieczeństwem. Poprosił publiczność, by cofnęła się o dwa kroki i sprawdziła, czy obok nich nie ma kogoś leżącego. Potem poprosił o to kolejny raz. W jego głosie słychać było zdenerwowanie, więc Adams przejął mikrofon i również poprosił publiczność o cofnięcie się oraz o zapalenie świateł. Jak się okazało, w ślizgającym się po błocie tłumie zadeptanych zostało na śmierć 9 osób: z Danii, Szwecji, Niemiec, Holandii i Australii. Kolejne 43 doznały obrażeń. Pearl Jam na miesiąc przerwał trasę koncertową.

Po latach Eddie Vedder wspominał, jak radził sobie z żałobą po tej tragedii. – Miałem własny sposób na przeżycie tego, brałem lekcje gry na gitarze od osób, które nie mówiły po angielsku. W ten sposób mogłem się skupić, bo nie rozumiałem, co mówili. Dzięki temu czułem spokój. Co najmniej jedna osoba uważała, że już więcej nie powinniśmy grać i choć reszta z nas tak tego nie czuła, trudno było odrzucić taką myśl. Musieliśmy przejść przez to osobiście, ale też pomagać sobie nawzajem – wyznał w audiobooku I Am Mine.

Muzycy spotkali się też z bliskimi fanów, którzy zginęli w Roskilde. Jeden z nich, gitarzysta Stone Gossard, zaprzyjaźnił się nawet z rodzicami jednej ofiar ze Szwecji. W jednym z wywiadów powiedział: – To niemożliwe uciec od przeszłości. Wszystkie rodziny ofiar wciąż strasznie cierpią po utracie swoich dzieci. Mam nadzieję pogodzić się z przeszłością i uhonorować tych, którzy zginęli, i tych, którzy stracili swoich ukochanych najbliższych. Jako zespół mamy nadzieję i modlimy się o to, że czas zmniejszy ból.

Gossard podkreślał, jak wielką wartość ma dla niego jego bliska znajomość z Ebbe i Brigittą Gustafssonami. – Jestem niesamowicie wdzięczny za ich miłość i wybaczenie. Pomogło mi to pogodzić się z tą tragedią, bez utraty nadziei w dobro na świecie – powiedział muzyk Pearl Jam. A matka zmarłego fana dodała: – Carla-Johana nigdy nikt nie zastąpi, był naszym synem, ale Stone wypełnił sobą część przestrzeni. Każdego roku 30 czerwca muzycy oddają hołd ofiarom na social mediach grupy.

Dinozaury wiecznie żywe

W kwietniu tego roku ukazała się dwunasta studyjna płyta Pearl Jam zatytułowana Dark Matter, którą promuje singiel o tym samym tytule. Tuż przed premierą krążka lider grupy powiedział: – Jesteśmy na takim etapie życia, że możemy coś zrobić, ale nie musimy. Wciąż jednak chcemy tworzyć rzeczy, które mają znaczenie. Mamy poczucie, że to najlepsze, co do tej pory zrobiliśmy.

Album zbiera bardzo dobre opinie wśród recenzentów, którzy może nie do końca zgadzają się z Vederem, ale przyznają, że Dark Matter to miła niespodzianka i powrót do korzeni. Jeśli chodzi o wyniki komercyjne, to zgodnie z przewidywaniami album zadebiutował na drugiej pozycji oficjalnej listy przebojów w Wielkiej Brytanii, ustępując jedynie Taylor Swift, która w tym samym dniu wydała swoją nową płytę. Wynik na Wyspach jest dla Pearl Jam najlepszym od 2013 roku, kiedy to krążek Lightenign Bolt osiągnął w tym zestawieniu drugą pozycję.

W Stanach Zjednoczonych w rankingu Billboard 200 płyta zadebiutowała na pozycji piątej, powtarzając sukces poprzedniego krążka, Gigaton z 2020 roku. Przez pierwszy tydzień album sprzedał się w nakładzie niemal 60 tysięcy egzemplarzy. Teraz zespół wyrusza w trasę, wkrótce okaże się, czy faktycznie publiczności wciąż smakuje „perłowy dżem”.

Małgorzata Matuszewska

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama