Syndrom sztokholmski to potoczne pojęcie przewijające się w mediach i powieściach kryminalnych. Oznacza stan psychiczny, w którym ofiara przywiązuje się do swojego kata i oprawcy, do którego teoretycznie powinna pałać wstrętem i nienawiścią. Ponad pięćdziesiąt lat temu, recydywista Jan-Erik Olsson i jego towarzysz napadli na Kredit Bank w Sztokholmie, zatrzymując czterech zakładników – trzy kobiety i mężczyznę. Trzymali swoje ofiary przez 131 godzin pod bronią. To ponad 5 dni zamknięcia w terrorze nieustającego zagrożenia życia, gróźb fizycznej przemocy, poniżania i maltretowania.
Po wyzwoleniu zakładników stała się rzecz niebywała – zamiast logicznie cieszyć się wolnością, ludzie ci z całych sił starali się ochronić swoich oprawców przed literą prawa. Jedna z kobiet tak silnie związała się emocjonalnie z Olssonem, że przez pewien okres pozostali w związku, druga zaangażowała się w zbieranie funduszy na rzecz prawnej obrony kryminalistów. Co spowodowało takie zachowania ofiar? Psychiatra i kryminolog Nils Bejerot nazwał to syndromem sztokholmskim.
Jak się syndrom sztokholmski rodzi
Ludzie w niewoli doświadczają pewnego typu regresji do niedojrzałych mechanizmów z wczesnego dzieciństwa. Podobnie jak małe dziecko, niezdolne przetrwać bez pomocy opiekuna, niezdolne do samodzielnego jedzenia, mówienia czy pójścia do toalety, tak samo egzystencja ofiary porwania, gwałtu, przemocy fizycznej i psychicznej w pełni zależy od potężnego sprawcy. Gdy w warunkach niewoli nawiązuje się namiastka pozytywnej komunikacji pomiędzy sprawcą a ofiarą lub gdy ofiara otrzymuje drobne odruchy życzliwości, jak dostarczenie jedzenia, uśmiech, pozytywny komentarz to wówczas włącza się prymitywne poczucie wdzięczności za utrzymanie przy życiu. Zakładnik doświadcza silnych pozytywnych emocji do sprawcy, nie widzi związku, że to ta sama osoba jest źródłem zagrożenia życia. W umyśle zakładnika sprawca pozwala przeżyć, jest wręcz jakimś rodzajem bohatera, którego należy słuchać bezgranicznie.
Syndrom sztokholmski w rodzinie
Może dziwnie to brzmi, ale podobne sytuacje niewoli psychicznej powtarzają się codziennie w rzeczywistości wielu ludzi wokół nas. Może to być twoja sąsiadka, przyjaciółka, ciotka czy bratanica. Codzienność maltretowanych w związkach kobiet, zaniedbywanych i sponiewieranych dzieci, ofiar kazirodztwa, ofiar przemocy fizycznej i psychicznej jest podobna do tej spotykanej wśród zakładników i ofiar porwań. A wszystko to dzieje się w rodzinie. Dlatego osobom, które nie przeżyły przemocy domowej tak trudno jest zrozumieć, dlaczego ofiara nie odchodzi, nie ma wolnej woli i beznadziejnie poddaje się okrucieństwu sprawcy, zatracając nawet podstawowe instynkty, aby chronić własne dzieci. Kiedy życie ofiary przemocy zależy od sprawcy, czy to w rzeczywistości, czy z powodu wmówienia tego ofierze, ofiara staje się na tyle bezwolna, że rozwija pozytywne uczucia wobec sprawcy racjonalizując, usprawiedliwiając i akceptując jego agresywne zachowania i wręcz odwracając się od tych członków rodziny i przyjaciół, którzy wiedzą o przemocy i starają się pomóc. Ofiara wpada w pułapkę emocjonalnych zależności i niezwykle trudno jest jej uwolnić się z tej sytuacji.
Tak jak i w banku sztokholmskim, w Szwecji, psychologiczna zależność od sprawcy pojawia się w czterech następujących sytuacjach:
- Kiedy istnieje realne zagrożenie życia, integralności osobistej i wolnej woli poprzez groźby sprawcy i jego czyny.
- Kiedy ofiara zaczyna usprawiedliwiać i akceptować zachowanie sprawcy i doceniać małe akty życzliwości, jakie sprawcy zdarza się okazać ofierze.
- Kiedy ofiara izoluje się od innych ludzi.
- Kiedy ofiara ma silne przekonanie, że niemożliwe jest wyjście z sytuacji i ucieczka.
Jak przemoc domowa się rodzi?
Przemoc domowa rodzi się z pragnienia, aby utrzymać przewagę i kontrolę nad partnerem. Sprawcy przemocy wierzą, że mają prawo kontrolować swoich partnerów i ograniczać ich wolność osobistą. Czerpią przyjemność z władzy, jaką utrzymują. Zwykle wierzą, że ich własne uczucia muszą być stawiane na pierwszym miejscu, więc poprzez poniżanie, grożenie, wyzywanie i agresję fizyczną sprawiają, że partner nie czuje się godny szacunku i równości w związku. Nie ważne, jak przemoc się rozgrywa – nigdy nie może być usprawiedliwiona i akceptowana.
Przemoc to wyuczone zachowanie. Nikt nie rodzi się sprawcą przemocy. Niektórzy obserwują zachowania w domu rodzinnym, inni uczą się ich od przyjaciół, z mediów i gier. Należy pamiętać jednak, że przemoc jest wyborem. Usprawiedliwianie, że sprawca miał ciężkie dzieciństwo, nie jest uzasadnione. Sprawca wybrał takie zachowanie, bo daje mu ono poczucie władzy. Wielu ludzi, których doświadczenia z dzieciństwa nie były łatwe, wybrało inną drogę – nigdy nie powielali negatywnych i raniących zachowań w swoich związkach.
Kto może mieć syndrom sztokholmski?
Każdy kto żyje w przemocy domowej, w kontrolującym, pełnym nienawiści, okrucieństwa i gwałtowności związku. Staje się to bez względu na wiek, płeć, orientację seksualną, rasę czy status społeczny. Jeśli znajdujesz się w takim związku, możesz czuć się jak w pułapce, zażenowana, zawstydzona, przerażona, zła. Wszystkie te emocje są normalne. Możesz również winić siebie za to, że partner traktuje cię w ten sposób, ale bez względu na to, co inni mówią – nie jesteś odpowiedzialna za czyny swojego partnera. Używanie przemocy jest wyborem. To strategiczne zachowanie, aby uzyskać przewagę. Bez względu na obecne okoliczności czy demony przeszłości nikt nie zasługuje na złe traktowanie.
W razie zagrożenia życia dzwoń: 9 1 1
Telefon zaufania dla ofiar przemocy w rodzinie na terenie Chicago:1-877-863-6338 lub 1-877-863-6339 (Niesłyszący). Jest to linia bezpłatna, poufna, wielojęzyczna i dostępna 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Przeszkoleni fachowcy, znani jako VIRA (Victim Information and Referral Advocates) zapewniają wsparcie, informację oraz kontakt ze schroniskami oraz ośrodkami pomocy prawnej.
Inne źródła pomocy, po angielsku:http://www.thehotline.org/resources/