Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 27 listopada 2024 10:44
Reklama KD Market

MŚ w hokeju - Polska – Łotwa 4:5 po dogrywce. O krok od niespodzianki

MŚ w hokeju - Polska – Łotwa 4:5 po dogrywce. O krok od niespodzianki
Polscy hokeiści walczyli jak równy z równym z brązowymi medalistami ostatnich mistrzostw świata fot. Jarek Praszkiewicz/EPA-EFE/Shutterstock

Polscy hokeiści przegrali w Ostrawie z Łotwą po dogrywce 4:5 (1:0, 1:1, 2:3 - 0:1) w swoim pierwszym grupowym meczu mistrzostw świata Elity. W niedzielę biało-czerwoni zmierzą się ze Szwedami.

Biało-czerwoni wrócili do światowej czołówki po 22-letniej przerwie, rywale w poprzednich mistrzostwach globu wywalczyli brązowy medal. To wskazywało, który zespół wystąpi w roli faworyta.

W składzie Łotyszy nie było żadnego gracza występującego na co dzień w krajowej lidze. U Polaków zdecydowana większość reprezentowała rodzime kluby.

Już kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania w okolicach Ostravar Areny na ulicach widać było pokrzykujących kibiców obu ekip. Było gwarno także z tego powodu, że na stadionie tuż obok lodowiska w ekstraklasie rywalizowali piłkarze miejscowego Banika i Mladej Boleslav.

Początek spotkania należał do częściej atakujących Łotyszy. Polski bramkarz John Murray został szybko "rozgrzany". Dominowali też na trybunach łotewscy kibice. Nadzieje polskich sympatyków wzrosły, kiedy ich ulubieńcy grali w przewadze. Nic z niej nie wyszło, ale krótko po wyrównaniu sił biało-czerwoni objęli prowadzenie. Po strzale Krzysztofa Maciasia z bliska krążek wylądował za linią bramkową. Sędziowie uznali to trafienie po analizie wideo, a kibice biało-czerwonych nieśmiało krzyknęli "jeszcze jeden, jeszcze jeden".

W drugiej tercji dziewięciotysięczna publiczność obejrzała szybkie, zacięte i wyrównane widowisko. Kibiców do zabawy zachęcały turniejowe maskotki – dwa pluszowe króliki Bob i Bobek.

Wyrównał potężnym uderzeniem Roberts Mamcics, w jednej z kolejnych akcji Murraya wyręczył słupek, ale później kilka groźnych akcji wyprowadzili Polacy. Blisko pokonania Elvisa Mierzlikinsa byli Mateusz Michalski i Bartosz Fraszko.

Pomógł im trochę w 29. minucie przypadek. Po strzale Kamila Wałęgi krążek odbił się od golkipera, drugiego z graczy Łotwy i wtoczył się do bramki.

Łotysze nie wykorzystali przed przerwą dwóch okresów gry w przewadze. Wyrównali za to na początku trzeciej odsłony, kiedy grali w osłabieniu i wyprowadzili zabójczą kontrę.

Po tym golu ekipa trenera Harijsa Vitolinsa przyspieszyła grę, zaatakowała i... straciła trzecią bramkę. Podanie kapitana Polaków Krystiana Dziubińskiego wykończył precyzyjnym strzałem Maciaś.

Emocji nie brakowało na trybunach i na lodzie. W szarpaninie przed polską bramką ucierpiał jeden z sędziów, trafiony przypadkowym ciosem przez łotewskiego zawodnika. Zaraz potem w dużym zamieszaniu "Jasiek Murarz" skapitulował. Sędziowie najpierw tego gola nie uznali, ale po analizie wideo na żądanie trenera rywali zmienili decyzję.

Rozpędzeni Łotysze przycisnęli, stworzyli kila świetnych sytuacji okazji przy ogłuszającym dopingu swoich fanów. Jedną z nich wykorzystał Rihards Bukarts. Odpowiedź biało-czerwonych była błyskawiczna - do kolejnego remisu doprowadził strzałem spod niebieskiej linii Mateusz Bryk i konieczna była dogrywka.

Skuteczniejsi byli w niej zawodnicy łotewscy. Wygraną zapewnił im kapitan zespołu Kaspars Daugavis, choć wcześniej hokeiści obu zespołów obili słupek.

W niedzielę kolejnym rywalem drużyny trenera Roberta Kalabera będą Szwedzi, a później Polacy zagrają jeszcze z Francją, Słowacją, USA, Niemcami i Kazachstanem.

(PAP)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama