Real Madryt, Bayer Leverkusen, Inter Mediolan i Paris Saint-Germain mają zapewnione mistrzostwo w czterech z najsilniejszych lig piłkarskich w Europie. Losy tytułu ważą się jeszcze w Anglii. Lider Arsenal Londyn zmierzy się na Old Trafford z Manchesterem United.
Niezależnie od rozstrzygnięć, po tym weekendzie nowy triumfator Premier League nie będzie jeszcze znany. Prowadzący "Kanonierzy", których piłkarzem jest Jakub Kiwior, mają 83 punkty, a broniący tytułu Manchester City - o jeden mniej. Do końca sezonu pozostały jeszcze dwie kolejki, ale we wtorek "The Citizens" rozegrają zaległe spotkanie z Tottenhamem Hotspur.
Teoretycznie tytuł może jeszcze wywalczyć Liverpool, z 78 punktami na koncie, ale szanse podopiecznych odchodzącego po tym sezonie Niemca Juergena Kloppa są już bardzo niewielkie.
Pierwsi w przedostatniej kolejce zaprezentują się piłkarze City, którzy w sobotnie popołudnie zmierzą się w Londynie z Fulham. Kibice Arsenalu, którzy liczą na wpadkę wicelidera, raczej nie powinni obiecywać sobie wiele po tym spotkaniu, bo "The Citizens" wygrali 15 ostatnich spotkań z Fulham, licząc wszystkie rozgrywki. Bilans bramek jest miażdżący: 45-7. Do tego podopieczni Hiszpana Josepa Guardioli są niepokonani od 20 ligowych spotkań, od 6 grudnia ubiegłego roku.
Arsenal czeka teoretycznie dużo trudniejsze zadanie, bo ma znacznie bardziej wyrównany bilans ze swoim niedzielnym rywalem - Manchesterem United. "Czerwone Diabły" są jednak w bieżącym sezonie w słabej formie, czego wyrazem była m.in. poniedziałkowa porażka z przeciętnym Crystal Palace 0:4. W tabeli są dopiero na ósmym miejscu z 54 punktami, choć teoretycznie mogą awansować nawet na piąte.
Ciekawie będzie też w poniedziałek, na zakończenie 37. kolejki. Wówczas Aston Villa, wyeliminowana w czwartek w półfinale Ligi Konferencji przez Olympiakos Pireus, podejmie Liverpool. Goście mogą już wtedy być bez szans choćby na tytuł wicemistrzowski i nie spadną też z trzeciego miejsca, ale "The Villans" grają o utrzymanie czwartej pozycji i awans do Ligi Mistrzów. Obecnie mają 67 punktów, o siedem więcej od piątego Tottenhamu, który rozegrał o jedno spotkanie mniej.
W Niemczech w przedostatniej kolejce uwaga skupiona będzie przede wszystkim na Bayerze Leverkusen, który w niedzielę zagra na wyjeździe z 14. w tabeli VfL Bochum. Będzie to 50. mecz gospodarzy o stawkę od początku sezonu, a żadnego z dotychczasowych nie przegrali. Ostatnia porażka przydarzyła im się 27 maja 2023 roku z... VfL Bochum. Wówczas było 0:3.
"Tego meczu nigdy nie zapomnę. To było bardzo nieprzyjemne. Na szczęście, nie przeszkodziło nam to awansować do europejskich pucharów" - powiedział trener Xabi Alonso.
W czwartek podopieczni Hiszpana po raz 16. w tym sezonie zdobyli bramkę w doliczonym czasie drugiej połowy, doprowadzając do remisu 2:2 w rewanżu półfinału Ligi Europy z AS Roma. W dwumeczu zwyciężyli 4:2.
"Zwykle na tak długiej drodze musi pojawić się kiedyś jakaś porażka. Ale zespół pokazuje za każdym razem, że na wszystko jest przygotowany. Przed nami jeszcze cztery mecze w tym sezonie i nie chcemy się zatrzymywać" - podkreślił szkoleniowiec.
W finale LE 22 maja w Dublinie Bayer zagra z Atalantą Bergamo, a trzy dni później powalczy z drugoligowym FC Kaiserslautern w decydującej rundzie Pucharu Niemiec. Na zakończenie sezonu Bundesligi czeka go jeszcze potyczka z FC Augsburg 18 maja.
Także Atalanta nie może jeszcze odpuścić krajowych rozgrywek i myśleć wyłącznie o finale w stolicy Irlandii. W niedzielny wieczór czeka ją bowiem starcie w Bergamo z AS Roma w 36. kolejce włoskiej ekstraklasy, a w środę - finał Pucharu Włoch z Juventusem Turyn.
Stawka ligowego meczu z Romą jest wysoka. Gospodarze są obecnie na piątym miejscu, dającym awans do Ligi Mistrzów, a rzymianie są na szóstym. Oba kluby zgromadziły po 60 punktów, ale Atalanta ma do nadrobienia jeszcze jedną zaległość. Wprawdzie miejsce w Champions League może wywalczyć triumfując w Lidze Europy, ale na wypadek, gdyby to się nie udało, musi obronić się przed atakami stołecznych - i to zarówno tych z Romy, jak i tych z siódmego w tabeli Lazio, które ma cztery punkty straty.
W Hiszpanii rozgrywana będzie 35. kolejka, jednak w czołówce tabeli walka toczy się już tylko o tytuł wicemistrzowski. Real Madryt może już być spokojny i skupić się na finale Ligi Mistrzów, który odbędzie się 1 czerwca w Londynie, a rywalem będzie Borussia Dortmund.
W sobotę "Królewscy" zagrają na wyjeździe z Granadą i, jeśli nie przegrają, przesądzą o spadku drużyny Kamila Jóźwiaka i Kamila Piątkowskiego.
Druga, wbrew wszelkim oczekiwaniom sprzed sezonu, jest Girona. W minioną sobotę udowodniła po raz kolejny, że jej pozycja w tabeli nie jest przypadkowa, pokonując przed własną publicznością Barcelonę. Gola dla gości zdobył Robert Lewandowski, ale to gospodarze zwyciężyli 4:2 i wyprzedzili utytułowanego, lokalnego rywala. Mają 74 punkty, a "Duma Katalonii" - o jeden mniej.
W piątek Girona zmierzy się na wyjeździe z będącym w środku tabeli Alaves. Z kolei Barcelona zaprezentuje się dopiero w poniedziałek, a jej rywalem w stolicy Katalonii będzie szósty Real Sociedad.
Trwa jeszcze m.in. walka o koronę króla strzelców. Najskuteczniejszy w rozgrywkach jest Ukrainiec Artem Dowbyk z Girony z 20 trafieniami, ale nie bez szans są Anglik Jude Bellingham z Realu Madryt - 18, a także Lewandowski oraz Norweg Alexander Soerloth z Villarrealu - po 17.
(PAP)