Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 22:08
Reklama KD Market

Wielkanocne dziwactwa

Wielkanocne dziwactwa
Tradycja wielkanocnego śmigusa-dyngusa obchodzona jest nie tylko w Polsce (fot. Marcin Bielecki/EPA/Shutterstock)

Wielkanocne obyczaje bywają bardzo różne w zależności od części świata, i często są zgoła dziwne. Dziś zatem kilka słów o tych dziwolągach, a zaczniemy od Australii. Żyje tam dość dziwne zwierzę o nazwie wielkouch, co jest o tyle uzasadnione, że posiada ono wielkie uszy w porównaniu do reszty ciała. Wielkouch wygląda tak, jakby jakiś królik zapomniał, że słuchy powinny mu w pewnym momencie przestać rosnąć. Jednak ten mały torbacz jest gatunkiem zagrożonym, w związku z czym, by zwiększyć świadomość malejącej populacji ssaka, australijscy cukiernicy zaczęli robić czekoladowe podobizny wielkoucha, co stało się wielkanocną tradycją. Innymi słowy w Australii czekoladowy lub cukrowy Easter Bunny coraz częściej zastępowany jest Easter Bilby, bo tak wielkouch nazywa się po angielsku.

W sąsiedniej Nowej Zelandii, w przeciwieństwie do reszty świata, nie szuka się ukrytych gdzieś w trawie pisanek, bo wiara wyrusza na Wielkie Polowanie na Zająca Wielkanocnego. Akcja ta polega na oczyszczeniu pól uprawnych z „inwazyjnych szkodników”, a najlepszy myśliwy dostaje trofeum i nagrodę pieniężną w wysokości 3500 dolarów. Rocznie uśmierca się w ten sposób ok. 10 tysięcy dzikich królików, których w Nowej Zelandii jest tak dużo, iż zagrażają one uprawom.

A teraz przenosimy się do francuskiego miasta Haux, którego mieszkańcy rozpoczynają Wielkanoc od rozbicia w domu kilku jaj. Następnie wszyscy zbierają się na placu i zwykle wrzucają ponad 4500 jajek na gigantyczną patelnię, by stworzyć ogromny wielkanocny omlet, który serwowany jest setkom osób – najpierw na lunch, potem na obiad, a następnego dnia na śniadanie. Podejrzewam, że potem nikt nie chce na oczy widzieć jajecznicy przez kilka miesięcy.

W Polsce popularne są tradycje związane ze śmigusem-dyngusem, czyli lanym poniedziałkiem, ale młode dziołchy są również oblewane wodą w kilku innych krajach. W tym również na Węgrzech, gdzie oblana niewiasta ma obowiązek podarować oblewającemu pisankę oraz łyk palinki. W związku z tym, jeśli jakiś chłopak obleje 20 dziewczyn, to wychyli 20 palinek i nic z tego wszystkiego nie będzie następnego dnia pamiętał.

A skoro już o używkach mowa, to w parnych dżunglach Papui-Nowej Gwinei czekolada nie jest zbyt przydatna, bo się rozpuszcza, dlatego zamiast tego częścią obchodów są dość nietypowe choinki wielkanocne. Zamiast słodkich smakołyków i kolorowych dekoracji ludzie przyozdabiają swoje drzewka tytoniem i papierosami. W kościołach małe drzewka dekoruje się także paluszkami tytoniu i papierosami. Rozdawane są one po nabożeństwie wielkanocnym, co może wydawać się dość kuriozalne, ale trzeba zaznaczyć, że rozdawanie fajek z marihuaną nie jest dozwolone.

Dość dziwna tradycja wielkanocna wykształciła się w Finlandii, gdzie dzieci przebierają się za czarownice i wędrują po ulicach z miotłami w poszukiwaniu smakołyków, czyli odbywają coś w rodzaju przedwczesnego Halloween. Mówi się, że tradycja ta wywodzi się z wiary, iż czarownice latają do Niemiec i bawią się tam z Szatanem, co z historycznych względów jest całkowicie zrozumiałe.

Na Filipinach pobożni katolicy przyjęli praktykę samoukrzyżowania i samobiczowania się w Wielkanoc. Ma to pomagać w oczyszczeniu świata z grzechów. Władze kościelne nie są zachwycone tymi praktykami i aktywnie próbują zniechęcać ludzi do okładania się rózgami, ale na razie bez większego powodzenia. Za to pogotowie ratunkowe i lekarze zawsze mają dużo do roboty, a producenci opatrunków zacierają ręce.

Nieco podobne zwyczaje istnieją w Czechach i Słowacji, choć nie mają podtekstu religijnego. W wielkanocny poniedziałek liczni młodzi faceci przechadzają się po ulicach z udekorowanymi gałązkami wierzb, szukając dziewcząt, które mogliby „lekko” wychłostać. Biczowanie nie ma na celu sprawiać bólu, gdyż chodzi tu o podkreślanie odwagi, dobrego zdrowia i urody. Nie wiem jednak, czy ktoś pyta ofiary tych ekscesów z chłostą o zdanie.

Wielkanoc znana jest na całym świecie z wielobarwnych, zdobionych jajek, ale w Grecji są tylko czerwone jajka, co nie ma nic wspólnego z komunizmem (na szczęście). Chodzi raczej o to, iż Grecy uważają czerwień za kolor życia, który dodatkowo symbolizuje krew Jezusa. Poza tym już w czasach starożytnych jajko było symbolem odnowy życia, a przesłaniem czerwonych jaj jest zwycięstwo nad śmiercią.

Na koniec wracamy do Skandynawii. Czas Wielkanocy to w Norwegii czas przestępczości, co nie oznacza, iż wszyscy zaczynają się mordować lub że dochodzi do masowych kradzieży. Norweskie kanały telewizyjne nadają programy kryminalne, a tuż przed Wielkanocą ukazuje się mnóstwo nowych powieści detektywistycznych. Ludzie w całym kraju uciekają do swoich górskich chat i spędzają weekend oglądając kryminalne programy telewizyjne lub czytając książki detektywistyczne. W sezonie wielkanocnym nawet kartony po mleku prezentują na boku opakowania krótkie opowieści kryminalne. A wszystko to z powodu ogromnej popularności powieści kryminalnej z 1923 roku, której akcja rozgrywa się na kolei w mieście Bergen. Nie brzmi to zbyt sensacyjnie, ale może Norwegowie mają inne gusta literackie.

Nie mam pojęcia, dlaczego ta tradycja została związana ze świętami wielkanocnymi. Ponieważ jednak Norwegowie uważani są za naród złożony z rekordowo szczęśliwych ludzi, należy ich zapewne zostawić w spokoju. Podczas gdy oni będą czytać kryminały, my będziemy jeść białą kiełbasę z chrzanem, żurek oraz faszerowane jaja. Nie do mnie należy orzekanie, co jest lepsze.

Andrzej Heyduk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama