Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 13 listopada 2024 19:03
Reklama KD Market

Między groźbami a wzmacnianiem NATO

Między groźbami a wzmacnianiem NATO
fot. Marcin Bielecki/EPA-EFE/Shutterstock

Kolejne groźby Władimira Putina wobec Zachodu i przystąpienie Szwecji do NATO – to kolejne wydarzenia na geopolitycznej mapie świata. Polski premier mówi, że są powody, aby się obawiać. I trudno nie odmówić mu racji.

Dwa i pół roku temu, na kilka miesięcy przed pełnoskalową agresją na Ukrainę, Putin opublikował swój manifest, który był stekiem oskarżeń wobec Kijowa. Określił on Ukrainę jako sztuczny twór, a Ukraińcom odmówił prawa do samostanowienia. Zanegował nawet istnienie języka ukraińskiego i przytoczył absurdalną tezę o rzekomym „nazizmie” elity rządzącej. Tymi słowami mało kto się wówczas przejął – uznano je za przejaw propagandy skierowanej przede wszystkim do samych Rosjan. O tym, jak bardzo się mylono, przekonaliśmy się 24 lutego 2022 roku, gdy w stronę Kijowa ruszyły kolumny wojskowe. Te same argumenty zostały bowiem użyte przy oficjalnym uzasadnieniu agresji. 

Tego błędu nie wolno popełnić po raz kolejny. Nie wolno ignorować wystąpień podobnych do czwartkowego orędzia do narodu, w którym Putin określa agresję na Ukrainę mianem wojny o wolność i niepodległość Rosji i grozi Zachodowi użyciem broni jądrowej. Ci, którzy będą interpretować to wystąpienie jedynie jako początek pseudokampanii prezydenckiej (wynik wyborów w Rosji jest już przecież przesądzony), niech wrócą do słów Putina sprzed wojny z Ukrainą.

Konflikt za wschodnią granicą Polski odsłonił wiele słabości rosyjskiego reżimu, który mimo przewagi liczebnej i większego potencjału nie zdołał złamać Ukrainy. Nie znaczy to, że Rosję można lekceważyć. Mimo sankcji nie straciła zdolności do prowadzenia i finansowania wojny oraz przygotowań do kolejnych konfliktów. Poniosła jednak strategiczną porażkę, jaką okazało się rozszerzenie Sojuszu Północnoatlantyckiego o dwa kraje skandynawskie. 

Po decyzji węgierskiego parlamentu, Szwecja rezygnuje ze statusu państwa neutralnego po ok. 200 latach. Jest to wydarzenie równie precedensowe, co wcześniejsza rezygnacja z neutralności ze strony Finlandii. A może nawet ważniejsze, biorąc pod uwagę potencjał i położenie Szwecji na Bałtyku. Szwecja po raz ostatni poważnie zaangażowała się w konflikt wojenny podczas… wojen napoleońskich. Potem nie prowadziła już wojny ani nie brała w żadnej udziału. Sztokholm rozwinął tradycyjną neutralność przede wszystkim z powodu Rosji, która wybiła Szwedom marzenia o prowadzeniu polityki mocarstwowej. W zbiorowej świadomości Szwedów utrzymuje się do dziś  pojęcie „rosyjskiego strachu”, używane często we współczesnej polityce. Powstało ono w okresie wojen z Rosją o panowanie nad Morzem Bałtyckim.

Po klęsce pod Połtawą w starciu z Piotrem Wielkim w 1709 roku zaczął się proces zmian w świadomości Szwedów. Rosjanie mieli w tym swój udział, bo odebrali Szwecji terytorium Finlandii i dzisiejszej rosyjskiej Karelii, zamykając Szwedów w granicach etnicznych. W ciągu kolejnych dziesięcioleci doszło do próby redefinicji własnego statusu państwowego i narodowego Szwedów. Przetrwali oni w ten sposób wojny światowe i zimną wojnę, czerpiąc przy okazji zyski z pokojowej dywidendy. Doprowadziło to do tego, że na przełomie tysiącleci Szwecja (podobnie jak Szwajcaria) była uważana za wzór państwa neutralnego. W odróżnieniu od Finlandii, której neutralność wymusił po II wojnie światowej Związek Radziecki, była to przemyślana decyzja wynikająca z przekonań samych Szwedów. Sytuację zmieniła w 2009 roku zmiana doktryny o solidarności z państwami nordyckimi i unijnymi, co stanowiło zwrot w kierunku większego zaangażowania. Kolejnym etapem tej ewolucji stało się wystąpienie Sztokholmu o przyjęcie do NATO. Proces akcesji zajął dwa lata z powodu początkowych sprzeciwów Turcji i Węgier, ale właśnie dobiega końca.

Przyjęcie Szwecji do NATO bez wątpienia wzmacnia cały sojusz. Zmienia także układ sił w rejonie Morza Bałtyckiego, które staje się wewnętrznym morzem NATO z wyjątkiem okolic Petersburga oraz enklawy Okręgu Królewieckiego. Pod parasolem sojuszu znalazła się także ważna strategicznie Gotlandia. Kontrola nad tą wyspą daje przewagę na północnym Bałtyku i nie bez powodu w przeszłości toczono o nią wojny.  Dzięki Gotlandii NATO będzie mogło kontrolować przestrzeń powietrzną i szlaki morskie do Estonii, Łotwy, Litwy oraz Finlandii.

Szwecja jest krajem o dużej wadze militarnej. Wnosi do sojuszu silne lotnictwo oraz zdolność do prowadzenia walki pod wodą, co może szczególnie ważne przy zwalczaniu potencjalnej rosyjskich działań dywersyjnych u wybrzeży Bałtyku. Już dziś mamy do czynienia z ciągłymi naruszeniami ze strony Rosji wód terytorialnych, przestrzeni powietrznej oraz cyberprzestrzeni. A Kreml w najbliższych miesiącach nie przestanie prowokować i otwierać nowych frontów wojny hybrydowej np. w Mołdawii, czy w państwach bałtyckich. Coraz częściej powtarza się w Europie, że czas na przygotowanie się do otwartego dużego konfliktu i/lub stworzenie mechanizmu skutecznego odstraszania szybko się kurczy. 

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama