Takim oto tytułem opatrzyli moi zakonni współbracia z Polski zbliżające się rekolekcje młodzieżowe na okres Wielkiego Postu. Przyznam, że bardzo mi się spodobał, gdyż jest dość oryginalny, a zarazem wskazuje pewien ukryty cel, jakim ma być właśnie postęp. Wielki Post co roku zaprasza każdego do podjęcia ćwiczeń o charakterze nie tylko duchowym. Pewną pomocą służy pisane przez papieża orędzie. Nie tylko jednak to. Ważna jest przede wszystkim świadomość tego, że każdy post jest dla człowieka dobry, a nawet jest mu potrzebny. Dla przykładu, jak popularnym stał się dzisiaj w krajach bogatego świata „intermittent fasting”, czyli dosłownie „post przerywany”, forma diety, ponoć skutecznej, ale jednak diety. Nam chodzi jednak o inny post, taki, który umożliwi człowiekowi postęp na drodze do celu życia: ku zmartwychwstaniu i spotkaniu z Chrystusem.
W tegorocznym liście wielkopostnym papież Franciszek mówi o wyjściu z niewoli ku wolności, które nie jest wędrówką abstrakcyjną. Trzeba przyjrzeć się rzeczywistości, a ta jest sprawą złożoną. Co rusz wraca, zwłaszcza w przestrzeni wiary, potrzeba uświadomienia sobie, że każdy człowiek ze względu na swoją ludzką, śmiertelną kondycję ciała, popada w różne zniewolenia, wikła się w uzależnienia, upada i nie zawsze chce mu się powstać. Niestety brak tej świadomości prowadzi do ruiny. Widać to na każdym kroku. Więcej nawet, kiedy środowiska zaczynają akceptować taki stan rzeczy, obojętnieją, pozwalając, by wciąż pogłębiał się kanion pełen „ludzkich kości”, wysuszonych tak, jak to widział prorok Ezechiel. Wystarczy dobrze popatrzeć na ulice naszych miast i to nie tylko w Ameryce. Przerażające są obrazy ludzi zniszczonych, w poczuciu głębokiego bezsensu, a nawet już zupełnie obojętni na wszystko, przypominających zombie z horrorów. Owszem, jest to już jakiś bardzo zaawansowany etap czegoś, co często zaczyna się zupełnie niewinnie. Utrata świadomości swojego istnienia, życia stworzonego przez Boga i darowanego nam, a także odłączenie się od Boga i wspólnoty z innymi, prowadzą do zagłady, do śmierci.
Taki stan wcale nie zagraża jedynie „niektórym”, tym, „którym życie nie wyszło”, nie udało się. To grozi niestety każdemu, kto żyje bez uwagi, płytko, traktując życie jako zabawę bez końca. Pozwala najpierw na to, by dać się zniewolić przez coś, co odbiera mu siły i radość życia. A za tym zawsze stoi ktoś, będący wykonawcą dzieła swojego zleceniodawcy, który nazywa się diabeł i szatan. To zniewolenie zamyka człowieka w duchowym Egipcie, jak naród wybrany w opisach z Księgi Wyjścia. I co najgorsze, akceptując taki stan rzeczy, nawet będąc wyprowadzany do swojej ziemi obiecanej, „wciąż ma wewnątrz siebie Egipt – istotnie często żałuje przeszłości i szemrze”, jak pisze papież Franciszek. „Tak i dziś Lud Boży nosi w sobie przytłaczające więzy, które musi porzucić.” Ten obraz dotyczy wielu płaszczyzn życia, nie tylko poszczególnych ludzi, ale całych społeczeństw i narodów, co widać dzisiaj gołym okiem.
Tęsknimy jednak za wolnością. Ona jest możliwa! „Wyjście z niewoli ku wolności nie jest wędrówką abstrakcyjną”. Potrzeba jednak konkretów, a jednym z nich, a nawet pierwszym, jest wspomniana potrzeba widzenia rzeczywistości taką, jaka jest. Chcąc dokonać jakiegokolwiek postępu, trzeba też odpowiedzieć sobie na pytanie o to, gdzie jestem teraz. Trzeba też zapytać się, jak się czuję w tym konkretnym punkcie. Czasami trzeba się przyznać też do tego, że wciąż rządzi mną jakiś biblijny „faraon”, że doświadczam zniewolenia. Wielu podejmuje dzisiaj psychoterapie w różnych formach. Dobrze, kiedy przychodzi takka intuicja i kiedy można ją zrealizować. Cel jest jasny: uwolnić się z niewoli, w którą się weszło lub zostało się do niej wepchniętym. Nabrać siły i zacząć na nowo żyć, ciesząc się każdą chwilą i czując się spełnionym. Dlatego trzeba otworzyć się na nowość, na przyszłość, a tam, jak mówi wiara Kościoła, jest Ktoś, kto czeka i nie męczy się ani tym czekaniem, ani tymi, których oczekuje. Papież Franciszek zachęca: „Przyjmijmy Wielki Post jako okres mocny duchowo, w którym Słowo [Boga] jest ponownie skierowane do nas: ‘Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli’ (Wj 20, 2). Jest to czas nawrócenia, czas wolności”. Czas postępu duchowego.
Taki postęp prowadzi drogą postu. Nie tylko liturgicznego okresu, który rozpoczął się jak zawsze w Popielec, tak tłumnie przeżywany przez ludzi, którym bardzo zależy na tym, aby być naznaczonymi lub posypanymi szczyptą popiołu. Czy wiedzą, co ten znak oznacza? Czy docierają do nich słowa przypominające o pochodzeniu ciała ludzkiego z prochu ziemi i konieczności nawracania się do Boga, który dał mu życie? Czy też jest tylko magicznym symbolem, nie wiadomo zresztą czego. Do postępu potrzebny jest też post cielesny, wiążący się z uczuciem głodu i pragnienia, znoszenia wszelkich niedostatków. Post związany ze świadomością istnienia obok innych, którzy są w potrzebie, cierpią lub są wykluczani poza margines społeczeństwa, aby podzielić się z nimi tym, co się ma, a co nie zbywa, zaprosić do wspólnego stołu i do wzajemnej relacji. Post, w którym potrzeba także zatrzymania się na chwilę modlitwy w ciszy, w ukryciu, pozostając sam na sam z Panem Bogiem. Tak modne dziś medytacje i ćwiczenia relaksacyjne, w których ludzie szukają wewnętrznej równowagi i pokoju, nie są tym samym i nie zastąpią nigdy intymnej, bliskiej relacji z Bogiem na modlitwie, zwłaszcza na adoracji i słuchaniu słowa Bożego. Podobnie jak dieta nie będzie tym samym i nie zastąpi prawdziwego postu.
Jest jeszcze odwieczny problem lenistwa i „słomianego zapału”. Arcybiskup Adrian Galbas mówił o tym w swojej popielcowej homilii w Sosnowcu: „Już Ojcowie Kościoła mówili o acedii, czyli o chorobie duszy objawiającej się niezdolnością do jakiegokolwiek działania. Ta choroba dzisiaj to prawdziwa epidemia. Jej ofiarami są duchowni i świeccy, młodzi i starsi, bogaci i mniej. Pacjent za pacjentem. Człowiek robi postanowienia, ma wielkie zamiary, układa plany duchowego rozwoju, ale nie działa. Nie działając, nabiera jeszcze większego rozżalenia, smutku, a nawet wstrętu do siebie. Zbiera się w sobie. Robi kolejne postanowienia, ma większe zamiary, układa nowe plany duchowego rozwoju, ale nie działa. I tak w kółko”. Dlatego, aby Wielki Post doprowadził do postępu, trzeba działać od już i nie poddawać się w tym działaniu.
ks. Łukasz Kleczka SDS
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.