Ostatnie cykle wyborcze w USA przełamały pewien mit. Mianowicie, że wybory prezydenckie wygrywał ten kandydat, który zdobył Florydę i Ohio. Języczkiem u wagi stały się stany Środkowego Zachodu oraz Pensylwania, Georgia i Nevada. I gdy najnowszy sondaż Siena College przeprowadzony na zlecenie New York Timesa, CBS News oraz CNN wykazał, że Joe Biden w aż pięciu z sześciu kluczowych stanów przegrywa z Donaldem Trumpem, u Demokratów odezwały się dzwony alarmowe. Włącznie z apelem o wycofanie się obecnego gospodarza Białego Domu z walki o reelekcję.
Pochodzący i wciąż mieszkający w Chicago David Axelrod to były dziennikarz „Chicago Tribune”, a następnie strateg polityczny. Na początku tego wieku spotkał on na swojej drodze młodego senatora stanowego – Baracka Obamę. Zaproponował współpracę. Obaj panowie szybko znaleźli wspólny język i pomysł, jak poprowadzić kampanię na miarę XXI wieku. Dla Axelroda pierwszym wyzwaniem był start Obamy w wyborach do Senatu USA w 2004 roku. Pomogło szczęście, bo faworyt wyścigu – Republikanin Jack Ryan uwikłał się w skandal obyczajowy i po wygranych łatwo prawyborach Obama trafił do Waszyngtonu. Tak zaczęła się jego błyskawiczna kariera. Wybory prezydenckie to majstersztyk Axelroda, który dzięki sprawnie prowadzonej kampanii i pozyskiwaniu milionów drobnych donatorów zgromadził dla senatora z Chicago majątek, dzięki któremu ten nie tylko sensacyjnie pokonał w partyjnych prawyborach Hillary Clinton, ale później ogólnie szanowanego Republikanina Johna McCaina. Axelrod został głównym strategiem politycznym Obamy w Białym Domu, człowiekiem od zadań specjalnych, który miał główny wpływ na kształt flagowej ustawy ówczesnego prezydenta – o powszechnym dostępie do opieki zdrowotnej, zwanej do dziś Obamacare.
David Axelrod opuścił Biały Dom po pierwszej kadencji Obamy, ale pozostał postacią niezwykle szanowaną w kręgach Demokratów, dlatego z jego zdaniem musi się liczyć wielu polityków i analityków.Jest listopad 2023 roku. Do wyborów prezydenckich pozostał dokładnie rok. David Axelrod, który był głównym strategiem w Białym Domu, gdy postacią numer dwa był Joe Biden, sugeruje na portalu X (dawniej Twitter), że Joe Biden powinien wycofać się z ubiegania o reelekcję. „Jest późno, by zmienić konia, w ciągu roku może wydarzyć się jeszcze bardzo dużo – rzeczy, które dziś trudno przewidzieć” – czytamy. Ale dodaje, że o ile „zasługi Bidena są niepodważalne”, to wyniki sondażowe budzą w partii niepokój. „Nie mówimy o panice, ale o niepokoju” – dodaje. W kolejnym wpisie czytamy: „Trump jest niebezpiecznym, nieobliczalnym demagogiem, którego brak poszanowania dla zasad i norm prawa oraz demokracji powinien być czynnikiem dyskwalifikującym. Stawka jest zbyt wysoka, aby go marginalizować”. Jednocześnie analityk podkreśla z pełną stanowczością: „Tylko Joe Biden może podjąć decyzję. Jeśli zdecyduje, że ubiega się o reelekcję, otrzyma nominację Partii Demokratycznej. Ale musi zdecydować i wybrać: co jest lepsze – interes JEGO samego czy kraju?”
Axelrod został sprowokowany badaniem, z którego wynikało, że Joe Biden przegrywa z Donaldem Trumpem w pięciu z sześciu stanów, które w 2020 roku były miejscem zwycięstwa Demokraty. Chodzi o Arizonę, Georgię, Pensylwanię, Michigan i Nevadę. W tych stanach w najnowszym sondażu różnica między kandydatami wynosiła od 3 do nawet 10 procent na korzyść Republikanina. Dodatkowo w Wisconsin obecny prezydent cieszył się tylko minimalnie większą popularnością od poprzedniego. Dopytywani o szczegóły wyborcy uważają, że Trump zapewni im lepszą sytuację materialną, a także zwracają uwagę na brak podczas jego rządów zaangażowania USA (pośredniego) w konflikty zbrojne w innych częściach świata. Aż 71 procent respondentów zwróciło uwagę, że Biden jest „zbyt stary, by być efektywnym prezydentem”, podczas gdy o młodszym o cztery lata Trumpie taką opinię wyraziło 39 procent badanych. David Axelrod określił wiek Bidena jako jego największą słabość i czymś, na co nie ma on zupełnie wpływu.
Głos Axelroda był pierwszym tak wyraźnym ostrzeżeniem, ale jak wynika nie jedynym. Joe Scarborough, publicysta MSNBC, zdradził w jednym ze swoich programów „Morning Joe”, że „każdy” Demokrata, z którym rozmawiał, wyraża wątpliwości wokół startu Joe Bidena. Według niego wielu polityków partii prezydenta mówi co innego, gdy wokół ustawione są kamery i mikrofony, a zupełnie inne zdanie wyraża w prywatnych dyskusjach.Inny publicysta, sprzyjający Demokratom David Ignatius z „Washington Post” napisał, że Joe Biden, startując w przyszłorocznych wyborach, może wymazać swoje największe osiągnięcie – jakim było powstrzymanie Donalda Trumpa przed powrotem do Białego Domu.
Na słowa Davida Axelroda zareagowali jednak stanowczo najbliżsi współpracownicy Joe Bidena. Do niedawna szef administracji Białego Domu, Ron Klain na portalu X napisał, że Axelrod to człowiek, który określił Bidena w 2019 roku „Mr. Magoo” – czyli bohaterem kreskówki, podstarzałym emerytem, skłonnym do popełniania gaf. Inni, mniej subtelnie pisali: „Axe (po ang. siekiera – przyp. red.) to taki specjalny przypadek człowieka, który w ostatnich latach bardziej nam przeszkadza, niż pomaga” – w ten sposób Politico cytuje jednego z wysokich urzędników Białego Domu.
Jest jeszcze jedna wiadomość, która nieco uspokoiła Demokratów. To wtorkowe wybory uzupełniające przeprowadzone w kilku stanach. Porażkę w nich ponieśli populiści popierani przez Donalda Trumpa, a zwyciężyli zwolennicy liberalizacji przepisów aborcyjnych (choćby w kluczowym Ohio), w Kentucky reelekcję wygrał Demokrata, w Wirginii Partia Demokratyczna utrzymała stanowy Senat i odbiła z rąk Republikanów Izbę Reprezentantów.
Do wyborów prezydenckich pozostał prawie rok. W tym czasie wiele może się wydarzyć. W 2016 roku, na początku roku nikt nie stawiał na Donalda Trumpa. W 2020 r. Joe Biden nie był najpoważniejszym kandydatem Demokratów aż do lutowego super-wtorku. Co przyniesie rok 2024? Trudno przewidzieć. Na pewno jednak nie zmieni jednego – obaj główni kandydaci dwóch amerykańskich sił politycznych będą o kolejny rok starsi.
Daniel Bociąga[email protected][email protected]