Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 21:11
Reklama KD Market

Kto wygrał stanowisko spikera Izby?

Kto wygrał stanowisko spikera Izby?
Mike Johnson fot. JIM LO SCALZO/EPA-EFE/Shutterstock

Trzytygodniowa saga związana z wyborem spikera Izby Reprezentantów dobiegła końca. Zakończyła się zupełnie nieoczekiwanie. Najpierw uznawany za prawą rękę poprzedniego przewodniczącego gremium Kevina McCarthy’ego – Steve Scalise wycofał się, uznając, że nie zdobędzie wymaganej liczby głosów. Następnie poparcia umiarkowanych republikanów nie zyskał Jim Jordan, jeden z największych stronników Donalda Trumpa w Kongresie. W tej sytuacji konieczne było znalezienie kandydata kompromisu. Takim okazał się niespodziewanie reprezentujący Luizjanę Mike Johnson. Nieznany wcześniej szeroko polityk objął w środę, 25 października trzecią najważniejszą pozycję w państwie. Oprócz niego w wyścigu o laskę marszałkowską wygrali radykałowie z Freedom Caucus i były prezydent Donald Trump. Dlaczego? Wyjaśnijmy po kolei.

Donald Trump

W dniu, w którym były prezydent stawił się przed sądem w Nowym Jorku na rozprawie dotyczącej zawyżania przez jego organizację wartości posiadanych nieruchomości i podczas której musiał przełknąć gorycz upokorzenia – Trump mógł politycznie triumfować.W środę sąd wezwał Donalda Trumpa do złożenia wyjaśnień na temat złamania przez niego sądowego zakazu nękania świadków i komentowania jego sprawy publicznie. Zakaz ten Trump złamał zaledwie chwilę przed wejściem na salę sądową, w rozmowie z reporterami. Sąd okazał się dla niego łaskawy, bo orzekł karę finansową w wysokości 10 tysięcy dolarów i ostrzegł, że dalsze łamanie jego postanowień może skutkować aresztowaniem byłego prezydenta. Wiadomo, że dla dumnego Trumpa był to cios nie tylko wizerunkowy – uderzał bezpośrednio w czułe ego byłego prezydenta. Ale chwilę później kongresmen Mike Johnson uzyskał 220 głosów poparcia w głosowaniu w Izbie, stając się jej spikerem. Dlaczego to tak istotne dla Trumpa? Jeżeli wcześniej wydawało się, że to Jim Jordan będzie miał najbliżej do byłego prezydenta, to chyba mało kto śledził polityczny szlak Johnsona. To właśnie kongresmen z Luizjany był jednym z najgorętszych orędowników uznania wyborów prezydenckich z 2020 roku za sfałszowane i podejmował starania na rzecz zablokowania certyfikowania rezultatu. Gdy dzień przed głosowaniem, tuż po tym, jak stało się jasne, że Mike Johnson będzie kandydatem na stanowisko przewodniczącego Izby – reporterzy zapytali o tę kwestię Republikanina – ten tylko lekko się uśmiechnął. Stojący obok niego partyjni koledzy zaczęli wykrzykiwać do dziennikarzy, by ci „zamknęli się” i „wynosili się” z konferencji. Mike Johnson w klasyfikacji stronników Trumpa to Jim Jordan na dopingu – tak uważają komentatorzy The Hill.

Radykalne skrzydło GOP

Johnson reprezentuje wszystkie poglądy, które są bliskie najbardziej radykalnemu skrzydłu Partii Republikańskiej – Freedom Caucus. To ten polityk argumentował, że osoby zaliczane do mniejszości seksualnych LGBTQ należy poddawać leczeniu. Jest stanowczym przeciwnikiem aborcji w każdych okolicznościach. Ponadto opowiada się za radykalnymi cięciami w finansowaniu społecznych programów Medicare i Medicaid, a także budżetu Social Security. Nie do końca wiadomo, bo tego nie zdradził podczas konferencji prasowej, jakie jest jego stanowisko w sprawie pomocy dla Ukrainy. Tutaj bowiem jego dotychczasowy bilans głosowań jest sprzeczny. O ile w 2022 był za przyjęciem ustawy Lend-Lease, umożliwiającej szybsze przekazanie uzbrojenia dla tego kraju, o tyle już niedawno głosował przeciw przyznaniu 300 milionów dolarów na rzecz Ukrainy. A przed Kongresem decyzja o pakiecie Bidena wartości 100 miliardów, w którym istotną część stanowią właśnie fundusze dla Ukrainy. Kolejną zagadką jest to, jak Johnson zachowa się w sprawie przedłużenia prowizorium budżetowego gwarantującego dalsze finansowanie instytucji rządowych.

Mike Johnson

W swoim przemówieniu, krótko po głosowaniu nowy spiker żartował, że wszystko odbyło się tak błyskawicznie, że do Waszyngtonu nie udało mu się ściągnąć żony, aby mogła u jego boku cieszyć się ze zwycięstwa. Rzeczywiście, jeszcze przed kilkoma dniami Johnson był mało znany nawet… w swoim własnym ugrupowaniu. „Nie słyszałem o nim prawie nic” – zdradził republikański kongresmen Mike Rounds. Johnson w Kongresie zasiada od 2017 roku. „Nie możemy obwiniać rezerwowego, gdy wchodzi do gry i odmienia jej przebieg” – to z kolei słowa polityka Republikanów Scotta Perry, niejako usprawiedliwiającego samego nowego spikera. Bardziej umiarkowani Republikanie przyznają, że o ich wycofaniu sprzeciwu wobec kolejnych kandydatów reprezentujących radykalne skrzydło zadecydowało… zmęczenie. Większość republikańska zdała sobie sprawę, że brak porozumienia jest dla tego ugrupowania zawstydzający. Wobec tego można stwierdzić, że spikera wybrano dla świętego spokoju.

Miesiąc miodowy

Na ten, nowy przewodniczący nie ma co liczyć. Przed Kongresem ważne decyzje. Między innymi wspomniane wcześniej kwestie finansowania instytucji państwowych oraz połączona przez Bidena pomoc dla Ukrainy i Izraela ze sfinansowaniem wzmocnienia południowej granicy. A na horyzoncie kolejne wybory. Nie tylko prezydenckie. Wielu kongresmenów będzie walczyć o życie w wyborach do Izby już za rok. A w dystryktach, w których ich pozycja dotąd była zagrożona, należy spodziewać się, że kontrowersyjne poglądy nowego przewodniczącego Izby będą podawane jako argument przeciwko Republikanom. Polityczny spektakl będzie więc trwał, a kto w nim ostatecznie zwycięży na razie trudno wyrokować. Konflikty w obozie Republikanów i umocnienie się pozycji „trumpistów” pozwalają jednak na wniosek, że frakcja bliska byłemu prezydentowi jest dziś zdecydowanie najsilniejszą w tej partii i zdecydowanie dyktuje warunki.

Daniel Bociąga[email protected][email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama