Rozmowa z kandydatem na posła RP Jakubem Banasiem/Materiał sponsorowany
Jako synowi prezesa Najwyższej Izby Kontroli polityka nie jest mu obca. Jak sam twierdzi, to właśnie rozgrywki polityczne, które dotknęły jego samego i jego rodzinę, zmotywowały go do tego, aby startować do Sejmu RP w tegorocznych wyborach. Uważa, że polskiej polityce potrzebna jest dziś świeża krew i spore zmiany. Jakie? Jakub Banaś, kandydat nr 2 na liście Konfederacji, wyjaśnia to w wywiadzie skierowanym do amerykańskiej Polonii, o której poparcie ubiega się 14 października.
Ubiega się Pan o mandat posła po raz pierwszy w życiu. Proszę powiedzieć nam kilka słów o sobie oraz o tym, co skłoniło Pana do kandydowania w tym roku do Sejmu?
Jakub Banaś: – W pierwszej kolejności motywacją dla mnie jest historia mojego ojca i rodziny. Znaleźliśmy się na kursie kolizyjnym z tzw. „dobrą zmianą”, czyli z rządem. Mój ojciec (Marian Banaś, prezes Najwyższej Izby Kontroli – red.) przez swoje zaangażowanie i wierność swoim ideałom został brutalnie zaatakowany przez służby państwa i prokuraturę po to, aby ci u władzy mogli osiągnąć swoje cele polityczne.Nie godzę się na to, aby ojciec stał się kozłem ofiarnym, na którym ktoś zbija swój kapitał polityczny. Dlatego zdecydowałem się mu pomóc, najpierw jako doradca społeczny w Najwyższej Izbie Kontroli, żeby bronić niezależności tej instytucji, potem naturalnie przyszedł etap mocniejszego zaangażowania się w politykę i następny rozdział polegający na wejściu w politykę partyjną. Stąd moja decyzja o kandydowaniu do Sejmu w tym roku z ramienia Konfederacji.Jeżeli chodzi o sprawy zawodowe, to przez całe życie byłem i jestem przedsiębiorcą, prowadziłem własną firmę, najpierw w branży gastronomicznej, później w branży szkoleniowej, logistycznej. Ostatni etap mojej działalności to konsulting dla firm z sektora średnich i małych przedsiębiorstw, szczególnie z uwzględnieniem procesów sukcesyjnych. Skończyłem prawo i finanse, więc oprócz tego, że mam doświadczenie biznesowe, praktyczne, to posiadam też dobre przygotowanie teoretyczne. Pracowałem również jako manager w spółkach Skarbu Państwa, co było bardzo ciekawym doświadczeniem, które pokazało mi obszar biznesu tak zwanego państwowego i wszystkich tych powiązań z polityką.Jedno z haseł Pana kampanii skierowanej do amerykańskiej Polonii brzmi: „Czas na zmianę”. Co dokładnie chce Pan zmienić w polskiej polityce i dlaczego właśnie teraz przyszedł na te zmiany czas?– To pytanie wymaga odpowiedzi na dwóch poziomach. Pierwszy to jest samo Prawo i Sprawiedliwość. Jestem człowiekiem, który serce ma raczej po prawej stronie i uważam, że PiS zdradził te ideały, z którymi szedł do wyborów i dzięki którym odsunął od władzy Platformę Obywatelską, którą uważam za formację wielce szkodliwą dla Polski i w tej kwestii zgadzam się z PiS. Natomiast bardzo szybko Prawo i Sprawiedliwość stało się podobną formacją jak ta, z którą walczyło, a ludzie tworzący tę partię zwycięstwo w wyborach wykorzystali jako sposób na budowanie własnych majątków i robienie karier.Uważam, że nadszedł czas na zmianę dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość nie zbudowało i nie buduje państwa i instytucji państwowych, tylko instytucje, które są podległe partii. Interesy państwa podporządkowane są celom partyjnym i prywatnym, co prowadzi do patologii i jest szkodliwe dla Polski, osłabia nasz kraj. Ludzie są zmęczeni już tymi dwoma kadencjami Prawa i Sprawiedliwości, trzeba wprowadzić nowych ludzi do polityki.
Kandyduje Pan z ramienia Konfederacji. Czym różni się program tej partii od pozostałych?– Kwestiami fundamentalnymi. Pierwsza kwestia, która odróżnia program Konfederacji od pozostałych partii opozycyjnych, to jest postawienie na nowoczesność i innowacje, ale z uszanowaniem i zachowaniem tradycji i naszej tożsamości. Program Konfederacji opiera się na tym, co najlepsze w historii i dziedzictwie Polski, w połączeniu z tradycją chrześcijańską, z której ta polskość wyrosła. Chcemy bronić rodziny i wartości, które stanowią o tożsamości Polski, a jednocześnie budować nowoczesne państwo i nowoczesną gospodarkę, co naszym zdaniem nie tylko się nie wyklucza, ale wręcz wyrasta jedno z drugiego. I to jest dla nas najbardziej istotne.Mamy bardzo wolnorynkowe podejście do gospodarki, uważamy, że wolność i możliwość samodzielnego realizowania swej przedsiębiorczości są kluczowe dla rozwoju zarówno Polski, jak i całego społeczeństwa. Państwo nie może rzucać kłód pod nogi na każdym kroku osobom, które prowadzą działalność gospodarczą. Dzięki takiemu podejściu powstała wielka Ameryka, która na arenie międzynarodowej odgrywa pierwszoplanową rolę. Chciałbym, żeby taką rolę w Europie i tej części świata odgrywała Polska. Ale żeby tak się stało, Polacy muszą mieć możliwość budowania swojego dobrobytu na swojej przedsiębiorczości, na pracy, na gromadzeniu oszczędności i kumulacji kapitału. To jest fundament, który nas różni od partii opozycyjnych i także od Prawa i Sprawiedliwości, które ma zupełnie inne podejście do społeczeństwa i wolności, chcąc niejako z góry narzucać wszystkie rozwiązania i traktując obywateli jak osoby, które sobie same nie potrafią poradzić.A czy są w Pana programie jakieś postulaty, na które szczególnie powinna zwrócić uwagę amerykańska Polonia?– Jeżeli chodzi o Polonię, to jednym z moich postulatów jest zmiana w konstytucji pozwalająca na to, żeby przedstawiciele Polonii zasiadali w Senacie. To mógłby być taki łącznik instytucjonalny między Polonią a państwem i Polakami w kraju, i wtedy Polska miałaby wreszcie realną możliwość skorzystania z kapitału, z tej siły, którą ma Polonia, a który to potencjał w tej chwili jest w mojej opinii całkowicie marnowany.Uważam też, że jeśli chodzi o relacje, bardzo ważna jest wzajemność i mam związany z tą zasadą bardzo konkretny postulat, a mianowicie, żeby w Polsce była możliwość posługiwania się amerykańskim prawem jazdy. Polacy odwiedzający USA mają taką możliwość, dlaczego nie działa to więc w drugą stronę? To niby mała rzecz, ale myślę, że ułatwiłaby życie wielu osobom, które przyjeżdżają do Polski w celach turystycznych lub w odwiedziny do rodziny. Nie musieliby być zdani na transport publiczny czy pomoc bliskich, mogliby po prostu wypożyczyć samochód i mieć swobodę.
Przejdźmy do tematu Stanów Zjednoczonych... Czy uważa Pan, że sojusz między Polską a USA ma się dziś dobrze?– Uważam, że ten sojusz jest nam potrzebny. Natomiast widzę ewidentny problem w układzie sił w tym sojuszu i w charakterze tej relacji. Nie jest to obecnie relacja partnerska. Polska nie przedstawia w sposób klarowny swoich żądań, nie stawia warunków, tylko spełnia każdą zachciankę partnera, który dzięki temu może występować z pozycji siły i w sposób twardy i bezwzględny wykorzystywać tę naszą naiwność – i realizować swoje własne interesy. A ja chciałbym, żeby ta relacja służyła realizacji interesów obu państw, nie tylko jednego. To wymaga zmiany naszego podejścia, mentalności – czyli znów: ludzi, którzy nas reprezentują. Owszem, uśmiech i uścisk dłoni dobrze wychodzą na zdjęciach, ale w polityce liczy się to, co stoi za tymi gestami i czy przynosi to realne i pożądane przez nas efekty. Niestety, na razie po prostu dajemy się wykorzystywać, a nie tak powinien wyglądać sojusz i partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi, które, co podkreślam, jest niezwykle istotne dla zapewnienia naszego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa tej części Europy.
Już 14 października Polacy mieszkający bądź przebywający w USA będą mogli zagłosować w jednej z 52 komisji wyborczych na terenie kraju. Dlaczego powinni oddać głos właśnie na Pana?Jestem twardym graczem. Moje życie nie było łatwe i lekkie. W biznesie musiałem wiele lat walczyć o przetrwanie, uczyłem się na popełnianych błędach i to mnie zahartowało, tak samo jak walka o utrzymanie niezależności Najwyższej Izby Kontroli. Nie boję się podejmować trudnych decyzji, mam zdolności organizacyjne, a wiedzę i dotychczasowe doświadczenie nabyte w biznesie będę potrafił wykorzystać w polityce. Z siłą i odwagą wszedłem w politykę i jeśli wejdę do Sejmu, to zamierzam z taką samą siłą i odwagą reprezentować Polskę i Polaków, dążąc do zmian, które są po prostu potrzebne.
Sfinansowano ze środków Komitetu Wyborczego Konfederacja Wolność i Niepodległość.
Jakub Banaś urodził się w 1979 r. w Krakowie, natomiast dzieciństwo spędził w Czchowie na Małopolsce. Uczęszczał do IV Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki w Krakowie. Należał do Związku Młodzieży Chrześcijańskiej YMCA. Jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie; niedawno podjął także studia doktoranckie na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu. Jeszcze jako student prawa aktywnie tworzył i rozwijał swoją działalność biznesową, w dalszej części swojej kariery miał także doświadczenia m.in. w branży zbrojeniowej oraz bankowości. Jest odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą, obecnie na stanowisku prezesa zarządu swojej spółki Open Qualis, specjalizującej się w consultingu oraz restrukturyzacjach. Jest synem Mariana Banasia, który od 2019 r. sprawuje funkcję prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Tworzy udany związek małżeński z żoną Agnieszką, z którą wychowuje dwójkę dzieci – syna i córkę.