Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 22 grudnia 2024 23:33
Reklama KD Market

Historia Gwidona

fot.Pixabay.com

Historia ta zdarzyła się naprawdę. Lata dziewięćdziesiąte, słoneczny zimowy dzień w stolicy Polski. Wracałam właśnie z pracy, kiedy zauważyłam siedzącego pod sklepem spożywczym starszego mężczyznę z długą brodą, niewidzącym spojrzeniem i otoczonego wypchanymi torbami.

Mężczyzna wyraźnie żył w swoim świecie, zamkniętym dla nas, przechodzących obok i spieszących się do swoich zajęć. Uderzyło mnie szczególne brzemię cierpienia na jego twarzy, zwolniłam kroku, przystanęłam i spojrzałam mu prosto w oczy. Wtedy on podniósł wzrok i jakby rażony piorunem, z paranoicznym przerażeniem podniósł gazetę, którą miał w ręku i schował się za nią. Ja poszłam w swoją stronę. I tak przez kilka tygodni przechodziłam obok człowieka o pustym spojrzeniu, który wyraźnie odmawiał nawiązania kontaktu wzrokowego i nie odpowiadał na moje pozdrowienia. Aż pewnego dnia, a było to w Tłusty Czwartek, weszłam do sklepu, pod którym siedział, kupiłam pączki i z torbą w ręku po prostu usiadłam obok niego. Dzień dobry, mam na imię Kasia, czy mogę poczęstować pana pączkiem? Dziś jest Tłusty Czwartek. I tak zaczęła się nasza przyjaźń. Dwudziestokilkuletnia dziewczyna w eleganckim płaszczu, na wysokich obcasach, zawsze wracająca tą samą drogą z pracy w biurze handlowym i on, Gwidon, sześćdziesięcioletni bezdomny schizofrenik. 

Szczególna więź

Gdy pierwszy raz odezwał się do mnie, uderzył mnie ciepły i inteligentny ton jego głosu, który tak kontrastował z okolicznościami, w których go spotkałam, zewnętrznym wyglądem zaniedbanego starszego człowieka, w brudnym ubraniach, z papierosem bez ustnika trzymanym w zażółconych palcach i wyrazem szaleństwa na twarzy. Gwidon miał tytuł doktora fizyki, miał też rodzinę i córkę, która dorosła i wyjechała do Stanów. Miał kiedyś dom w Krakowie i pracę na uniwersytecie. To była jego przeszłość. Teraz rzeczywistością stała się schizofrenia, samotność i ból.

Z czasem zbliżyliśmy się do siebie tak, że nie mogłam doczekać się, kiedy skończę pracę, by jechać prosto do Gwidona i posiedzieć z nim chwilę. Opowiadał mi dziwne historie, czasem bez składu, wątku i logiki. Niewiele z tego rozumiałam, bo Gwidon miał silną psychozę, słyszał głosy i bał się, że ONI przyjdą po niego. Nigdy też nie wypowiedział mojego imienia, zawsze nazywał mnie imieniem swojej córki. Pewnego dnia, gdy był jakby bardziej obecny w rzeczywistości powiedział. Wiesz, Agnieszka, chciałbym pojechać z tobą na Trasę Łazienkowską w kierunku Anina, wsiadłbym do twojego samochodu, otworzyłbym okno, poczułbym wiatr we włosach i wtedy byłbym znowu wolnym człowiekiem. Pozostawiłam jego prośbę bez odpowiedzi na kilka tygodni, aż wewnętrznie dojrzałam do decyzji, że chcę spełnić marzenie Gwidona. Tego letniego dnia, kilka miesięcy po tym jak poznałam go w Tłusty Czwartek, zupełnie spontanicznie zdałam sobie sprawę, że to ja jestem w stanie spełnić marzenie tego starszego człowieka. Dziś jest ten dzień, panie Gwidonie, pojedźmy na przejażdżkę po Trasie Łazienkowskiej. Gwidon był w swoim świecie, spojrzał bez emocji, wstał, zabrał swoje torby i wsiadł do mojego samochodu. Wjechałam na Trasę Łazienkowską, myślałam sobie, sama muszę być szalona, że to robię, nie zastanowiłam się nad konsekwencjami, co będzie jak on się przestraszy, zacznie krzyczeć lub straci kontrolę nad sobą? Nic takiego się nie stało. Gwidon otworzył okno, ciepły wiatr wpadł do środka, odwrócił do mnie twarz. Spojrzałam mu prosto w oczy. To co zobaczyłam na zawsze zostanie ze mną. Twarz starszego człowieka, teraz pełna wewnętrznego spokoju, miłości, dobroci i szczęścia. Gwidon uśmiechnął się i powiedział. Dziękuję Kasiu. Nie wierzyłam własnym oczom, Gwidon był ze mną, w moim świecie, w rzeczywistości ludzi nieobjętych etykietkami chorób psychicznych. Zaufał mi, że nic lub nikt go tu nie skrzywdzi w tym momencie.

Historia Kasi

I to był jeden z najważniejszych momentów w moim życiu. Zdałam sobie sprawę, jak wiele Gwidon mi dał. Dał mi wiarę, że droga, którą chciałam pójść już w dzieciństwie, ale nigdy nie miałam odwagi jej obrać, jest przede mną otwarta. Tak, powinnam wierzyć w siebie, swoje instynkty, to co mi zawsze mówił głos wewnętrzny i przesłanie, które pozostało we mnie z książek doktora Antoniego Kępińskiego. Zostań psychologiem, przekaż innym, że szczególna więź, jaka łączy ludzi może zdziałać cuda i pchnąć człowieka do pozytywnych zmian i uzdrowienia. A wtedy wszystkie te choroby powoli przestają mieć sens. I tego dnia uwierzyłam w moc ludzkiego umysłu. Wiedziałam już, że muszę zacząć wszystko od nowa i zostać psychologiem, by pomagać ludziom takim, jak mój przyjaciel Gwidon. I kiedy zdałam sobie z tego sprawę, mój własny, głęboki smutek uleciał razem z ciepłym wiatrem na Trasie Łazienkowskiej. Wiedziałam już, kim jestem i nie bałam się tego. Zaakceptowałam siebie tak, jak on akceptował mnie. Teraz potrzebowałam tylko sił, determinacji, wielu lat poświęcenia i pozytywnych ludzi wokół, którzy pomogliby mi w chwilach zwątpienia. Gwidon był jednym z nich. Dziesięć lat później zostałam psychologiem. Jestem wdzięczna, że mogłam poznać Gwidona, że poświęcił mi swoją uwagę, czas i głęboką przyjaźń, która sprawiła, że mogłam być przy nim sobą, Kasią a nie Agnieszką, narzuconą przez oczekiwania innych, kim powinnam być, jak powinnam żyć. Gwidon pozwolił mi uwierzyć, że mogę stać się wszystkim, czego zapragnę. Oto jak historia Gwidona nierozerwalnie łączy się z moją. Spełniło się marzenie Gwidona i spełniło się marzenie Kasi. Teraz nie ma już Gwidona wśród nas, ale pozostała wiara, że szczególna więź, która łączy ludzi może zdziałać cuda.

Dr Katarzyna Pilewicz, LCPC, CADC

doktor psychologii i specjalista od uzależnień. Ukończyła Adler University w Chicago w dziedzinie psychologii klinicznej. Doktorat obroniła w Walden University zajmując się wpływem psychologii pozytywnej na poprawę stanu psychiki człowieka. Autorka licznych publikacji popularnonaukowych w dziedzinie psychologii i higieny psychicznej w amerykańskim wydaniu Magazynu „Polonia” i w “Dzienniku Związkowym” w Chicago. Prowadzi swoją klinikę w trzech lokalizacjach na przedmieściach Chicago, gdzie prowadzi psychoterapię dla młodzieży oraz dorosłych z problemami natury psychologicznej, pomagając w powrocie do wyższej jakości życia.

Psychological Counseling Center, LLC

405 Lake Cook Rd., Suite 203Deerfield, IL, 60015

925 N. Plum Grove Rd., suite A-BSchaumburg, IL, 60173

8383 W. Belmont Ave, suite 301River Grove, IL  60171

MAIN PHONE# (224) 303- 4099Emergency Phone# (847) 907 1166

Fax# (224) 261-8772

www.psychologicalcounselingcenter.comwww.psychologiachicago.comwww.duiclassesdeerfield.com

Like us on Facebook:www.facebook.com/psychologicalcenterkasiapilewicz

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama