Choć ma zaledwie 33 lata, zdążyła już zdobyć Oscara, Złoty Glob i Baftę, zasiąść w jury prestiżowego jury Festiwalu Filmowego w Cannes i zagrać w trzydziestu filmach oraz serialach. Wraz z koleżankami po fachu stworzyła też ruch zajmujący się walką o równouprawnienie kobiet. Brie Larson to obdarzona niezwykłym talentem aktorka a zarazem piękna, pełnokrwista kobieta...
„Czułam się brzydka”
Ze strony matki w jej żyłach płynie krew angielsko-szkocko-walijsko-szwedzko-niemiecka, a ze strony ojca francusko-kanadyjska. Taka mieszanka zaowocowała niezwykłym talentem i nieprzeciętną urodą. Choć do swojego wyglądu Brie miała przez wiele lat mnóstwo zastrzeżeń. Trzy lata temu podczas jednego z wywiadów udzielonego w trakcie promocji filmu Captain Marvel aktorka przyznała, że przez wiele lat borykała się z niską samooceną i dużo czasu zajęło jej zaakceptowanie swojego wyglądu.
Dziś mówi: – Czułam się brzydka przez wiele lat i sporo czasu zajęło mi zaakceptowanie tego, kim jestem i jak wyglądam. Pomogło mi uświadomienie sobie, że mogę być tym, kim chcę. Nie sądzę, aby istniał jeden określony wzorzec piękna. Życzę sobie, żeby każdy miał swobodę w wyrażaniu siebie i czuł się ze sobą dobrze.
Dwie pary jeansów
Urodziła się 1 października 1989 roku w Sacramento, w Kalifornii jako Brianne Sidonie Desaulniers. Jej rodzice Heather i Sylvain Desaulniers byli chiropraktykami (specjalistami zajmującymi się uśmierzaniem bólu przy pomocy terapii manualnej). Do siódmego roku życia dzieciństwo Brie wydawało się beztroskie. Wszystko runęło jak domek z kart, kiedy w 1996 roku jej rodzice się rozstali. Dziewczynka wraz z matką i młodszą siostrą przeniosły się wtedy do jednopokojowego mieszkania w Los Angeles. Nie przelewało im się.
– Miałam może dwie pary dżinsów, kilka koszulek i parę butów, moja siostra podobnie. Miałyśmy też dosłownie garść zabawek. Moja mama wtedy nie mogła sobie pozwolić nawet na „happy meal” – wspomina aktorka. Brie ma głęboko w pamięci jedno wydarzenie, które szczególnie ją poruszyło. – W ciszy, kiedy spałyśmy we trzy na jednym łóżku, nagle obudziło mnie niekontrolowane łkanie mojej mamy, które usłyszałam, mimo że próbowała zasłonić sobie usta. Cała drżała, szlochała. Nie wiedziałam, dlaczego. Pamiętam, że wtedy pomyślałam: „to uczucie, gdy próbują odebrać mi zabawkę” – mówi.
Z drugiej strony aktorka wspomina ten czas jako jeden z najlepszych w życiu. – Byłam taka szczęśliwa. Moja mama miała niezwykłą wyobraźnię i wprowadziła tyle życia w tę przestrzeń, że nawet nie pomyślałabym, że mogłoby mi czegokolwiek brakować. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że nie miałyśmy niczego – podkreśla Larson.
Gwiazdka Disneya
Dość szybko okazało się, że Brie ma duży potencjał aktorski. Została najmłodszą studentką przyjętą do programu szkoleniowego w American Conservatory Theatre w San Francisco. Rok później w wieku siedmiu lat została już „zawodową” aktorką z własną profesjonalną agentką. Wtedy też zdecydowała się na pseudonim Brie Larson. Nazwisko zapożyczyła od szwedzkiej babci ze strony mamy i z tak obudowanym zapleczem weszła z impetem do biznesu filmowego.
W 1998 roku po raz pierwszy wystąpiła w skeczu komediowym, w ramach The Tonight Show z Jayem Leno. Rok później pojawiła się w mało znanej komedii romantycznej Special Delivery, która była jej kinowym debiutem. Następnie przez dwa lata regularnie pojawiała się w sitcomie Raising Dad. W 2003 Brie zagrała w disnejowskiej produkcji Right on Track. Przez kilka kolejnych lat grała w kilku projektach rocznie, w tym m.in. w United States of Tara, gdzie partnerowała samej Toni Colette.
Brie w serialu tym zagrała wewnętrznie skonfliktowaną, trochę zagubioną, a trochę charakterną nastolatkę Katie, która żyje pod jednym dachem z cierpiącą na zaburzenie dysocjacyjne matką (Colette). Serial emitowany był w latach 2009-2011. Brie wpadła wtedy w oko wielu filmowcom. Jedni obsadzali ją w komediach, inni w dramatach – w każdym z gatunków Larson wypadała świetnie.
Oscar dla Brie
W 2013 roku premierę miał Short Term 12, niezależny dramat Destina Daniela Crettona. Dzięki roli w tym filmie aktorka została po raz pierwszy na poważnie dostrzeżona przez krytyków. Brie za tę rolę otrzymała nagrodę Gotham (Nowojorska Niezależna Nagroda Filmowa). Posypał się grad innych nominacji do ważnych nagród filmowych.
Brie Larson poszła za ciosem i pokazała się z dobrej strony w trzech kolejnych obrazach, w których zagrała drugi plan. To: The Spectacular Now Jamesa Ponsoldta, The Gambler z Markiem Wahlbergiem oraz Trainwreck z Billem Haderem. Bez wątpienia jednak największym dotychczasowym sukcesem w karierze aktorskiej Brie jest rola kobiety więzionej w niewielkim pomieszczeniu wraz z małym synkiem, w głośnym dramacie z 2015 roku Room Lenny’ego Abrahamsona. Za tę kreację Larson została laureatką Oscara, Złotego Globu oraz nagrody BAFTA dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej.
W kolejnych latach Larson znacząco zmieniła stylistykę produkcji, w których występowała. W 2017 roku po raz pierwszy pojawiła się bowiem w przygodowym obrazie fantasy Kong: Skull Island, z udziałem Toma Hiddlestona oraz Samuela L. Jacksona. Superprodukcja zarobiła na całym świecie przeszło pół miliarda dolarów! Następnie Larson do swojego aktorskiego CV dopisała kolejne blockbustery Marvel Cinematic Universe, czyli Captain Marvel oraz The Avengers: Endgame. Jesienią tego roku ponownie zobaczymy ją w roli superbohaterki Carol Danvers.
Życie bez skandali
Brie Larson wielokrotnie opowiadała, że skomplikowane stosunki z ojcem znacząco zdeterminowały jej życie. – Jako dziecko wielokrotnie próbowałam zrozumieć go i jego sytuację. Ale on mi tego nie ułatwiał – mówiła dziennikarzom. – Nie sądzę, żeby kiedykolwiek chciał być rodzicem. Dopiero niedawno zrozumiałam, dlaczego tak wiele z tego, co zrobiłam, było tak niestałe.
Mimo takiej deklaracji życie uczuciowe aktorki jest dość stabilne. Przynajmniej jak na standardy Hollywood. Ona sama niewiele o tym mówi, ponieważ stara się chronić swoją sferę prywatną, ale paparazzi i tak ją śledzą. O sprawach sercowych Larson wiadomo niewiele. W latach 2013-2019 związana była z muzykiem i wokalistą zespołu Phantom Planet, Alexem Greenwaldem.
Kilka miesięcy po tym, jak się rozstali, zagraniczne media wyśledziły nowego partnera gwiazdy. Był nim mniej znany aktor i muzyk Elijah Allan-Blitz. Paparazzi spotkali ich w supermarkecie. Para ochoczo wymieniała czułości w przerwach pomiędzy wybieraniem produktów spożywczych. Rok później Brie i Elijah zaczęli się już oficjalnie pojawiać na czerwonym dywanie. W marcu 2023 roku Larson poinformowała dziennikarzy o rozstaniu.
Niestrudzona aktywistka
Larson dała się poznać nie tylko jako utalentowana aktorka, ale także aktywistka działająca na rzecz równouprawnienia. W 2018 roku aktorka wraz z 300 kobietami pracującymi w Hollywood stworzyła inicjatywę Time’s Up, która ma chronić kobiety pracujące w przemyśle filmowym przed molestowaniem seksualnym i dyskryminacją. Symbolem akcji był słynny manifest na gali Złotych Globów, kiedy znakomita większość zaproszonych gwiazd włożyła na tę ceremonię czarne kreacje na znak solidarności z ofiarami przemocy.
– Świat zmienia się niesamowicie szybko i to od nas zależy, w jakim kierunku podąży ta zmiana. Zarówno moje doświadczenia z ruchem Time’s Up, jak i każdy inny rodzaj aktywizmu, którego się podejmę w przyszłości, postrzegam jako pracę, która się nie kończy. Nigdy nie będziemy mogli odpocząć, ponieważ wraz z podniesieniem naszych standardów jest coraz więcej do zrobienia. Jestem tym podekscytowana – mówi Larson.
Gwiazda filmu Kapitan Marvel wyjawiła kiedyś, że ma tendencje do wpadania w pracoholizm i bardzo trudno jest jej poświęcić choćby odrobinę czasu na odpoczynek. Zmianę podejścia do życia wymusił na niej wybuch pandemii.
– Wcześniej myślałam: „nie mam czasu na dbanie o siebie”. Teraz wiem, że przeznaczenie kilku minut na relaks jest kluczowe dla zdrowia ciała i umysłu. Staram się medytować, wykonuję ćwiczenia oddechowe. Innym razem ugotuję obiad albo wyjdę do ogrodu. Pandemia skłoniła mnie do zatrzymania się – zaznaczyła Larson, która nawet odpoczywa aktywnie.
Małgorzata Matuszewska