O pandemii koronawirusa praktycznie wszyscy do pewnego stopnia zapomnieli. Nikt już nie nosi masek ani też nie ma żadnych oficjalnych obostrzeń w miejscach pracy, sklepach czy też w czasie podróży. Jednak epidemiolodzy ostrzegają, że wirus prawdopodobnie ponownie zaatakuje w drugiej połowie tego lata. Skutki z pewnością nie będą tak dramatyczne jak w roku 2020 czy 2021, ale należy się liczyć z pewnymi konsekwencjami…
Poprawki genetyczne
Dane opublikowane przez amerykańskie Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) sugerują, że wiele wskaźników Covid-19, w tym liczba przyjęć do szpitali, wizyty na pogotowiu ratunkowym oraz pozytywne wyniki testów, ponownie rośnie. – Patrząc na nasze dane, zauważyliśmy, że od końca czerwca do początku lipca i prawdopodobnie do teraz nastąpił łagodny wzrost liczby przypadków – powiedział jeden z wiceszefów CDC, Shishi Luo.
Na podstawie zestawu próbek, które otrzymuje agencja, od czerwca odnotowano wzrost liczby przypadków o 40 proc. Caitlin Rivers, adiunkt na Wydziale Zdrowia i Inżynierii Środowiskowej w John Hopkins Bloomberg School of Public Health, podkreśla, że tym razem trudno jest skutecznie interpretować dane, ponieważ w Stanach Zjednoczonych zakończyło się obowiązywanie stanu zagrożenia zdrowia publicznego w związku z Covid-19 w maju tego roku. Ostatni raz tak mało informacji o rozprzestrzenianiu się wirusa mieliśmy rzekomo w 2020 roku.
Pozytywnym zjawiskiem jest to, że nowe zachorowania nie wydają się być wynikiem zupełnie nowego wariantu wirusa. Oznacza to, że ludzie wielokrotnie zaszczepieni lub ci, którzy już chorowali, raczej nie mają się czego obawiać. Inną sprawą jest to, że skuteczność szczepionek słabnie wraz z upływem czasu. CDC śledzi mnóstwo krążących wariantów Covid-19. Wszystkie one wydają się być odgałęzieniem drugiej lub trzeciej generacji rekombinowanego wariantu XBB, z których każda zawiera niewielkie poprawki genetyczne, co powoduje, że są nieco bardziej zaraźliwe. Ale te stopniowe „ulepszenia” wirusa były oczekiwane. Nie było nagłego skoku ewolucyjnego, który wcześniej doprowadził do powstania fali Omicron. Wielu ekspertów uważa jednak, że istnieje spora szansa, iż w ciągu najbliższych kilku lat zobaczymy inny wariant, który może sytuację poważnie zmienić.
Obecnie wydaje się, że wzrost zachorowań wynika z zachowania ludzi. Tego lata więcej osób podróżuje, przenosząc się poza normalne środowisko społeczne, co ułatwia wirusom przeniesienie się na nowych „gospodarzy”. Do tego dochodzą rekordowe upały, które prawdopodobnie powodują, że coraz więcej osób gromadzi się w pomieszczeniach zamkniętych na dłuższy czas w poszukiwaniu klimatyzacji.
Rivers twierdzi, że nie nosi maski w miejscach publicznych, ponieważ liczba przypadków wciąż jest bardzo niska, ale jeśli wskaźniki się zwiększą, zacznie to ponownie robić. – Kiedy podróżuję samolotem lub wsiadam do metra, zdecydowanie chcę założyć maskę” – mówi. Jednak oczywiste jest to, iż mieszkańcy Stanów Zjednoczonych, poza niewielkimi wyjątkami, masek już nie noszą i zapewne trudno byłoby ich nakłonić do zmiany zdania na ten temat.
Ulepszone szczepionki
Eksperci twierdzą, że szybkie testowanie jest nadal dobrym pomysłem, szczególnie wtedy, gdy ktoś się źle czuje lub gdy wybiera się na jakąś zatłoczoną imprezę w ciasnym pomieszczeniu. Jeśli zaś chodzi o szczepienia, we wrześniu mają pojawić się nowe tzw. boostery ukierunkowane na wariant XBB. Naukowcy mają nadzieję, że już w niedalekiej przyszłości szczepionki przeciw wirusowi Covid-19 zostaną skonsolidowane ze szczepionkami antygrypowymi i będą aplikowane każdemu chętnemu w rocznym cyklu.
Wzrost zachorowań tego lata wydaje się nieunikniony, tym bardziej że Covid-19 nie jest jedynym możliwym winowajcą. Dane CDC sugerują, że wiele innych patogenów mogących powodować objawy grypopodobne lub choroby żołądkowe to adenowirusy, norowirusy i rotawirusy, które krążą tego lata na znacznie wyższym poziomie niż przed rokiem. Rzadko się jednak o nich wspomina, gdyż Covid-19 pozostaje dominującym tematem wśród wirusologów.
Być może nie wszyscy wiedzą, że dla naukowców ważnym źródłem informacji o zagrożeniach powodowanych przez wirusy jest analiza ścieków, które zawierają różne koncentracje cząstek wirusów w zależności od skali obecności mikrobów w ludzkiej populacji. Dane z Biobot Analytics, firmy biotechnologicznej współpracującej z CDC, pokazują, że stężenie cząstek koronawirusa w próbkach ścieków wynosi około jednej trzeciej tego, co obserwowano o tej porze w zeszłym roku. Ponadto stężenie koronawirusa w ściekach rośnie obecnie w znacznie wolniejszym tempie niż jeszcze kilka tygodni temu, co sugeruje, że transmisja bakcyla osiągnęła już swój szczyt i zaczyna powoli się zmniejszać.
Nikt nie przewiduje, że w drugiej połowie lata nastąpi jakiś poważny ponowny atak koronawirusa. Jednak sam fakt, że liczba zachorowań zaczęła rosnąć, potwierdza od dawna propagowaną przez naukowców tezę, że wirusa tego nie da się całkowicie wyeliminować. Covid będzie nam towarzyszył w taki czy inny sposób przez wiele lat, a być może dziesięcioleci.
Z grypą radzimy sobie przez doroczną akcję szczepień i niemal na pewno tak samo będzie w przypadku wirusa Covid-19. Na razie jednak nie ma jeszcze szczepionki, którą można aplikować raz na 12 miesięcy, a zatem ów „model grypowy” na razie nie jest możliwy do zastosowania w przypadku koronawirusa. Badacze z CDC twierdzą, iż skonsolidowana szczepionka przeciw grypie i Covid-19 może stać się dostępna pod koniec przyszłego roku, czyli na szczepienia nią można liczyć dopiero w roku 2025.
Andrzej Malak