Zainteresowanie karłami zrodziło się na dworach włoskich, u Medyceuszy we Florencji. Za sprawą Katarzyny Medycejskiej karły sprowadzono do Paryża. Przykład z Wersalu spowodował, że rozkwitła moda na posiadanie karłów. Od XVI do XVIII wieku karły były obecne na wszystkich dworach królewskich w Europie. Niektóre miały szlacheckie rodowody. Stać je było na własnych pokojowców i służbę. Zdarzało się, że odgrywały dużą rolę w zakulisowych dworskich intrygach...
Niezdrowe zainteresowanie
Nienaturalnie niscy ludzie żyli w każdym środowisku społecznym. Nie było im łatwo. Wszędzie wzbudzali niezdrowe zainteresowanie. Jednak tym karłom, które w przeróżny sposób znalazły się na królewskich i magnackich dworach, powodziło się o wiele lepiej niż karłom żyjącym wśród plebsu. Przynajmniej materialnie. Czasami ludzie normalnego wzrostu nawet zazdrościli im takiego życia.
Nastała swoista moda na karły. Dochodziło do praktyk sztucznego prowokowania karłowatości. Polegało to na krępowaniu bandażami noworodków, by uniemożliwić im rozwój fizyczny. Inną metodą było pojenie niemowląt wódką lub aplikowanie im kąpieli w alkoholu. Powodowało to obkurcz mięśni oraz stawów i hamowało wzrost.
Już dawno temu medycy zakwalifikowali do kategorii karłów tych ludzi, którzy jako mężczyźni mierzyli poniżej 130 centymetrów wzrostu, kobiety poniżej 120 centymetrów. Im niższy był karzeł, tym bardziej poszukiwany. Władcy pomiędzy sobą przekazywali je jako prezenty. W przeciwieństwie do martwych lalek karły mogły się poruszać, mówić i bawić.
Gry i polityka
Osoby obciążone chorobliwym niedoborem wzrostu fascynowały władców od niepamiętnych czasów. Podobnie jak ludzie, którzy z kolei wyróżniali się nadmiernym wzrostem. Lecz wielkoludów było mniej i trudno ich było traktować jak zabawki. Poza tym karły można było „hodować”. Robiła to królowa Francji Katarzyna Medycejska. Rozmnażała karły niczym rasowe konie. Z dumą opowiadała, że „kojarzy je w pary, by hodować potworki na podziw dla swoich lekarzy i całego otoczenia”.
Karły pełniły przede wszystkim rolę błaznów. Dostarczały rozrywki królom i dworzanom. Karlice bawiły królowe i damy dworu, poza tym pomagały im przy ubieraniu i porządkowały komnaty. Niektórzy i niektóre z nich, mający nieprzeciętny intelekt, zyskiwali zaufanie władców i pomagali im w grach politycznych.
Zamach na życie królowej
O pierwszych karłach nad Wisłą słychać było w czasach króla Kazimierza Jagiellończyka. Niesławnej pamięci król Jan Olbracht miał jednego karła. Jego następca Aleksander już dwóch. Za panowania Zygmunta Starego pojawiła się ich cała lawina. Sprawczynią tego była żona Zygmunta Starego, pochodząca z Włoch Bona Sforza. Pierwszymi znanymi z nazwiska karłami tej pary byli Okuliński i Guzman. Tego drugiego Bona dostała w prezencie od króla Hiszpanii. Guzman był znany ze swoich facecji i żartów. W rejestrze dworu króla Zygmunta III też było zapisanych kilkanaście karlic i karłów.
Królowa Bona chyba jako pierwsza spośród władczyń zaczęła widzieć w karłach normalnych ludzi, a nie tylko gadające i rozśmieszające zabawki. Wzięło się to stąd, że jeden z karłów uratował Bonie życie. Królowa, która pod koniec życia Zygmunta Starego praktycznie sama rządziła w Polsce, miała wielu wrogów. Ci chętnie widzieliby ją martwą. W 1544 roku zamaskowany zamachowiec wtargnął przez okno do jej dworku myśliwskiego pod Piotrkowem. W ręku trzymał sztylet. Nie zdołał dojść do sypialni Bony, gdyż potknął się o karła śpiącego pod oknem. Karzeł chwycił go za nogę. Zrobił się harmider. Przybiegły pokojówki i zamachowiec uciekł.
Bona miała swoich ulubionych niziołków – tak nazywała karłów. Brali z nią udział w poufnych spotkaniach politycznych. Dzięki nim mogła dowiedzieć się więcej niż sama usłyszała. Jej rozmówcy rzadko traktowali karłów jak rozumnych ludzi. Nie zwracali na nich uwagi, gdy w swoim gronie roztrząsali, jak zareagować na jakąś propozycję królowej. Niziołki ich rozmowy przekazywały swojej pani.
Jeden z jej ulubieńców brał udział w burzliwej rozmowie Bony z synem, królem Zygmuntem Augustem. To było niedługo po śmierci Barbary Radziwiłłówny, którą Zygmunt August poślubił wbrew woli matki. Bona pragnęła wyjechać z Polski. Syn nie pozwalał jej tego zrobić. Chyba że zostawi swoje ogromne pieniądze w Polsce. Bona postawiła na swoim. Wyjechała z Polski z pieniędzmi.
Dosieczka i Jagnieszka
Córki królowej Bony, Katarzyna i Zofia, także poważnie traktowały karlice. Katarzyna miała swoją ulubioną Dosieczkę. Ta karlica spędziła z nią lata więzienia na zamku w Sztokholmie. Była kimś w rodzaju kasztelana królewny. W jej imieniu kontaktowała się z najważniejszymi urzędnikami w Rzeczypospolitej. Wykształcona i przebiegła. Do dzisiaj zachowały się jej mądre listy. Uchroniła Katarzynę przed utratą tronu, gdyż zorientowała się, że szwedzki konkurent do polskiego tronu zamierza pojechać do Polski.
Przeciwieństwem Dosieczki była karlica należąca do królewny Zofii, Jagnieszka. Razem z Zofią pojechała do Niemiec, kiedy polska królewna wzięła ślub z księciem Henrykiem Brunszwickim. Jagnieszka także była przebiegła. Tylko że, jak napisał historyk Julian Bartosiewicz, „ta pigmejka uchodziła za złe i jadowite stworzonko, siała postrach na dworze brunszwickim”.
Trudno o lepsze dowody wysokiej pozycji niektórych karłów, które były na służbie u Polaków. Wiele lat później Henryk Walezy miał karła Polaka, szlachcica Krassowskiego, który też był znaczącą postacią. Wpierw pomógł w wybraniu Francuza na króla Polski. Następnie pomógł Walezemu w jego niechlubnej ucieczce z Polski.
Polscy magnaci także trzymali na swoich dworach karły. Hetman Jan Branicki w Białystoku miał całą karlą kapelę. Jeszcze w XIX wieku u Alfredowej Potockiej z Łańcuta przebywał karzeł o imieniu Krzysztof. Jan Matejko uwiecznił go na obrazie Stefan Batory pod Pskowem.
Zabić rywala!
Najsłynniejszy polski karzeł Józef Boruwłaski urodził się w 1739 roku na Pokuciu w ubogiej rodzinie szlacheckiej. Kiedy wyszedł z łona matki, mierzył 22 centymetry. W dorosłym życiu miał od 71 do 90 centymetrów wzrostu – źródła różnie podają. Jego rodzice byli normalnego wzrostu, ale wśród sześciorga ich dzieci troje było karłami.
Stracił ojca, gdy miał 9 lat. Starościna Jarlicka przekonała matkę Józefa, aby oddała go na jej dwór. Wtedy miał zyskać na atrakcyjności – miała na myśli dwór. Później miecznikowa Anna Humięcka namówiła starościnę, aby oddała Józefa pod jej opiekę. Bardzo chciała mieć karła. I tak czternastoletni Józef trafił do bogatego domu w Warszawie.
Humięcka zbudowała mu domek dla lalek, z niewielkimi meblami i nawet stołem bilardowym. Polubiła Józefa. Zadbała o jego wykształcenie. Boruwłaski w ciągu kilku lat nauczył się kilku języków obcych, grał na fortepianie i gitarze. Humięcka zabierała go w podróże po Europie, chwaląc się wykształconym, ładnym i dowcipnym karłem.
Inteligentny Boruwłaski zdawał sobie sprawę, że jest zabawką dla panów. Nic na to nie mógł poradzić. W czasie pobytu na dworze zdetronizowanego króla Polski Stanisława Leszczyńskiego musiał wziąć udział w uwłaczającym dla niego konkursie. Leszczyński miał swojego karła, zwanego Bebe. Poszło o to, który z nich jest niższy i ładniejszy. Wygrał Boruwłaski.
To zwycięstwo niemal kosztowało go życie. Przegrany Bebe chciał zabić rywala. W swoim Pamiętniku Boruwłaski napisał: „Ująwszy mnie znienacka i silnie za nogi, usiłował wrzucić w palący się ogień na kominie”. Na krzyki Boruwłaskiego zareagowali inni i odciągnęli Bebe. Leszczyński kazał ukarać chłostą swojego karła.
Zakochany karzeł
Boruwłaski, choć niski, ale o ładnej twarzy i proporcjonalnie zbudowany, cieszył się sporym zainteresowaniem kobiet. A i jemu podobała się płeć piękna. Po powrocie do Warszawy przebywał z magnacką młodzieżą i romansował z aktorkami. W Pamiętniku przyznał, że wdał się w rozpustę, na noc nie wracał do domu, zaś służących Humięckiej przekupywał, aby go nie wydali.
W końcu zakochał się na poważnie w dwórce Humięckiej, młodszej od niego 15 lat Francuzce Izalinie. Ten romans spodobał się jego opiekunce. O tych amorach plotkowała cała Warszawa. Zaś Izalina, normalnego wzrostu, najprawdopodobniej czuła do niego zwyczajny wstręt. Przez otoczenie, a i samego króla Stanisława Augusta, któremu spodobał się tak wykształcony karzeł, praktycznie została zmuszona do małżeństwa. Z okazji ślubu król przyznał Boruwłaskiemu roczną pensję w wysokości 120 dukatów. Dało się za to żyć.
„Jestem człowiekiem”
Józef i Izalina wyjechali do Anglii. Doczekali się czterech córek. Żadna z nich nie odziedziczyła wzrostu po ojcu. Po 10 latach małżeństwo rozpadło się. Izalina z córkami wróciła do Polski. Józef został w Anglii, gdzie już, z racji bywania na dworze króla Jerzego III, miał wysoko postawionych przyjaciół. Jerzemu III zadedykował wydany w 1820 roku Pamiętnik.
Jeszcze za jego życia Pamiętnik doczekał się tłumaczeń na kilka języków. „Polski karzeł” stał się znany w Europie. W Polsce wspomnienia Boruwłaskiego zostały wydane dopiero w 2004 roku.
Józef Boruwłaski spędził w Durham, na północy Anglii, 47 lat. Był tam lubiany przez mieszkańców. Napisał: „Polska była moją kolebką, Anglia jest mym gniazdem. Durham jest moją cichą przystanią, w której spoczną me kości”. Przeżył 98 lat i, jak chciał, został pochowany w Durham.
Niektóre spostrzeżenia Boruwłaskiego w Pamiętniku budzą smutek. „Prawie wszyscy uważali mnie jako cacko, jako lalkę, nigdy nie widzieli we mnie istoty równej im. Wielu ludzi nie bierze pod uwagę tego, że jestem człowiekiem, tego, że jestem człowiekiem uczciwym, tego, że jestem człowiekiem wrażliwym. Mam być zawsze igraszką losu, bawidełkiem pospólstwa, niewolnikiem obecnej potrzeby”.
Ryszard Sadaj