Tragedią zakończyła się zabawa w jeziorze Michigan w Indianie dla 7-latka z Chicago. Chłopiec został porwany przez silny prąd i utonął. Po śmierci syna jego matka chce ostrzec innych rodziców przed niebezpieczeństwem związanym z jeziorem.
Do tragedii doszło w czwartek, 15 czerwca na plaży w Portage w stanie Indiana, gdzie 7-letni Onyx Cruz wybrał się ze swoimi dziadkami. Według stanowego Departamentu Zasobów Naturalnych Indiany (Indiana Department of Natural Resources), chłopiec był w wodzie do pasa, kiedy wypłynął dalej i został wciągnięty przez silny prąd.
Dziadek próbował ratować dziecko, lecz gdy stracił wnuka z oczu, natychmiast zadzwonił pod numer alarmowy 911. Chłopca znaleziono 20 minut później. Nie udało się go uratować.
W chwili, gdy doszło do tragedii, na plaży obowiązywało ostrzeżenie o trudnych warunkach wydane przez krajowe służby meteorologiczne, National Weather Service.
Matka Onyxa, Natacha Cruz, powiedziała stacji NBC 5, że syn był charyzmatycznym dzieckiem, zdolnym uczniem i małym dżentelmenem.
Cruz chce ostrzec innych rodziców przed niebezpieczeństwami, które wiążą się z zabawą w wodzie w niebezpiecznych warunkach. Podkreśliła, że jeśli jest za zimno i fale są zbyt wysokie, nie należy brać dzieci na plażę i dodała, że „gdy nie ma nikogo na plaży, to nie powinno cię tam być”.
(jm)