Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 18:22
Reklama KD Market
Reklama

Przepustka do niebios

Przepustka do niebios
Ulica Rancho Santa Fe w San Diego, przy której w wynajętej willi członkowie kultu popełnili zbiowe samobójstwo (fot. Wikipedia)

26 marca 1997 roku policjanci w San Diego odkryli ciała 39 członków grupy należących do kultu zwanego Heaven’s Gate, czyli Brama Niebios. Ludzie ci, łącznie ze swoim przywódcą Marshallem Applewhitem, popełnili samobójstwo w domu na przedmieściach kalifornijskiego miasta. Dom ten został wynajęty rok wcześniej i był nazywany „Klasztorem”. Applewhite i spółka płacili za ten lokal 7 tysięcy dolarów miesięcznie...

Rytualne samobójstwo

Wraz z wynajmem grupa wykupiła ubezpieczenie od uprowadzenia przez kosmitów, które obejmowało do pięćdziesięciu członków kultu i wypłacałoby 1 milion dolarów na osobę, gdyby do takiego porwania doszło. W dniach 19 i 20 marca 1997 roku Applewhite nagrał wideo, w którym mówił o masowym samobójstwie i „jedynym sposobie ewakuacji z tej Ziemi”.

Po stwierdzeniu, że statek kosmiczny podąża za kometą Hale-Bopp i że to wydarzenie będzie oznaczać „zamknięcie Bramy Niebios”, przekonał 38 wyznawców, by przygotowali się do rytualnego odebrania sobie życia, tak by ich dusze mogły wejść na pokład rzekomego statku. Applewhite wierzył, że po ich śmierci niezidentyfikowany obiekt latający przeniesie ich dusze na inny „poziom egzystencji ponad człowiekiem”.

By się zabić, członkowie kultu brali fenobarbital zmieszany z musem jabłkowym lub budyniem i popijali to wódką. Po spożyciu mieszanki zakładali sobie na głowy plastikowe torby. Wszyscy mieli na sobie identyczne czarne koszule, spodnie i nowiutkie czarno-białe buty sportowe Nike Decades oraz naszywki z napisem „Heaven’s Gate Away Team”. Każdy z samobójców miał w kieszeni banknot pięciodolarowy i trzy 25-centowe monety.

Uważa się, że 39 wyznawców – 21 kobiet i 18 mężczyzn w wieku od 26 do 72 lat – zmarło w trzech grupach w ciągu trzech kolejnych dni, a pozostali przy życiu uczestnicy sprzątali po śmierci każdej poprzedniej grupy. Samobójstwa miały miejsce w grupach. Po śmierci każdego samobójcy nadal żyjący członkowie kultu układali ciało, usuwając plastikową torbę z głowy, a następnie ustawiając zwłoki tak, by leżały „schludnie” w łóżku, z twarzą i torsem przykrytymi kwadratową purpurową tkaniną dla zachowania prywatności.

Dlaczego do tych tragicznych wydarzeń doszło? Tak naprawdę do dziś nie ma odpowiedzi na to pytanie. Marshall Applewhite, syn prezbiteriańskiego pastora i byłego żołnierza, rozpoczął swoją przygodę z proroctwami biblijnymi na początku lat siedemdziesiątych. Po wyrzuceniu z University of St. Thomas w Houston w Teksasie poznał Bonnie Nettles, 44-letnią zamężną pielęgniarkę, która interesowała się teozofią i proroctwami biblijnymi. Powiedziała mu, że ich spotkanie zostało jej przepowiedziane przez istoty pozaziemskie, przekonując go, że ma przed sobą jakieś boskie zadanie.

Poszukiwacze prawdy

Applewhite i Nettles doszli do wniosku, że zostali wybrani do wypełnienia biblijnych proroctw i że otrzymali umysły wyższego poziomu niż inni ludzie. Napisali broszurę opisującą reinkarnację Jezusa jako Teksańczyka. Wierzyli, że zostaną zabici, a następnie wskrzeszeni i na oczach innych przetransportowani na statek kosmiczny. To wydarzenie, które nazywali „demonstracją”, miało udowodnić ich twierdzenia.

Uczeni opisali później teologię Bramy Niebios jako mieszankę chrześcijańskiego millenaryzmu, New Age i ufologii. Głównym przekonaniem grupy było to, że wyznawcy mogą przekształcić się w nieśmiertelne istoty pozaziemskie, odrzucając swoją ludzką naturę, i wstąpią do nieba, określanego jako „Następny poziom” lub „Poziom ewolucyjny nad człowiekiem”.

Applewhite i Nettles postanowili skontaktować się z istotami pozaziemskimi i szukali podobnie myślących wyznawców. Publikowali ogłoszenia o zebraniach, na których werbowali uczniów, których nazywali „załogą”. Na spotkaniach rzekomo reprezentowali istoty z innej planety, Next Level, które szukały uczestników do eksperymentu. Twierdzili, że ci, którzy zgodzą się wziąć udział w eksperymencie, zostaną przeniesieni na wyższy poziom ewolucyjny. Applewhite wierzył, że był bezpośrednio spokrewniony z Jezusem, co oznaczało, że był „królestwem ewolucyjnym na poziomie wyższym niż człowiek”. Jego pisma sugerują, że uważał się za następcę Jezusa i „obecnego przedstawiciela” Chrystusa na ziemi.

Członkowie kultu wywodzili się z różnorodnych środowisk. Większość z nich jest opisywana przez badaczy jako „wieloletni poszukiwacze prawdy” lub duchowi hippisi, którzy wierzyli w próby „odnalezienia siebie” z pomocą środków duchowych. Jednak nie wszyscy członkowie ekipy Applewhite’a byli hippisami wywodzącymi się z alternatywnych środowisk religijnych. Jednym z rekrutów na początku był John Craig, szanowany republikanin i właściciel rancza, który był bliski wygrania wyborów do parlamentu stanowego Kolorado w 1970 roku. On jednak porzucił kult, zanim doszło do samobójstw.

Wydaje się, że pewnym elementem spójnym dla wszystkich tych ludzi, niezależnie od pochodzenia i stopnia wykształcenia, była fascynacja kometą Hale-Bopp, która wtedy widoczna była na niebie przez wiele kolejnych nocy. Współodkrywca tej komety, Alan Hale, po samobójstwach wystąpił na II Światowym Kongresie Sceptyków w Heidelbergu, gdzie omówił naukowe znaczenie i popularną wiedzę o kometach.

Hale krytykował „kombinację naukowego analfabetyzmu, umyślnych złudzeń i oszustw związanych z wyimaginowanym statkiem kosmicznym podążającym za kometą”. Innymi słowy, ocenił „teologię” Heaven’s Gate jako kompletną bzdurę. Dodał też, że na długo przed pojawieniem się kultu Applewhite’a powiedział koledze: – Prawdopodobnie będziemy mieli kilka samobójstw w wyniku tej komety.

Szef grupy o nazwie Brama Niebios zdołał skutecznie przekonać swoich zwolenników, że ich samobójcza śmierć była swoistym biletem wstępu do życia na zupełnie innym, pozaziemskim poziomie, do którego ich dusze miały dotrzeć na pokładzie statku kosmicznego, podążającego za kometą. Niestety, dusze te chyba nadal czekają na opustoszałym kosmicznym peronie.

Krzysztof M. Kucharski


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama