Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 18:24
Reklama KD Market
Reklama

Agencja „Afryka”

Agencja „Afryka”
Generał Jacob Devers ściska dłoń majora Słowikowskiego po odznaczeniu go
orderem Legion of Merit za jego wkład w kampanię w północnej Afryce (fot. Wikipedia)

Otwarcie drugiego frontu podczas ostatniej wojny światowej nie nastąpiło w Normandii w 1944 roku, jak się powszechnie uważa. Stało się to dwa lata wcześniej we francuskiej części Afryki Północnej, gdy wylądował tam desant wojsk brytyjskich i amerykańskich. Była to słynna Operacja „Torch”, uznawana za jeden z punktów zwrotnych zmagań wojennych. Bohaterem kluczowej operacji był oficer polskiego wywiadu, Mieczysław Słowikowski ps. „Rygor”...

Najcenniejszy szpieg

Dzięki operacji „Torch” przywrócono równowagę sił na Morzu Śródziemnym i zdezorganizowano niemieckie oraz włoskie dostawy broni do Afryki. Informacje pozyskane przez siatkę szpiegowską zorganizowaną przez „Rygora” sprawiły, że zajęcie przez aliantów Afryki Północnej odbyło się przy ich minimalnych stratach. Po udanym desancie Słowikowski otrzymał w Londynie Order Imperium Brytyjskiego i amerykański Legion of Merit.

Oficera polskiego wywiadu uznano za najcenniejszego szpiega tego etapu wojny. Znajomy angielski generał powiedział Słowikowskiemu, że gdyby był Brytyjczykiem, nie musiałby pracować do końca życia, ponieważ za swe zasługi otrzymałby od rządu dożywotnią pensję. Mimo to później Anglicy i Amerykanie sobie przypisali osiągnięcia „Rygora” w Afryce. Słowikowski umarł w zapomnieniu w 1989 roku jako biedny emigrant w Londynie.

Dzisiaj historycy wojskowości uważają, że major Mieczysław Słowikowski był jednym z najbardziej skutecznych szpiegów podczas II wojny światowej. Prawda o niezwykłych dokonaniach asa polskiego wywiadu ponownie wychodzi na światło dzienne. Kanał Discovery wyemitował film o „Rygorze” pt. Powrót do Casablanki. W Maroko postawiono mu pomnik. Wreszcie zaczęto czytać jego wspomnienia In the Secret Service. Polski przekład: W tajnej służbie. Jak polski wywiad dał aliantom zwycięstwo w Afryce Północnej.

Karkołomne zadanie

Mieczysław Słowikowski od początku swe życie związał z wojskiem. Jako 21-letni student wstąpił, w czasie I wojny światowej, do podziemnej Polskiej Organizacji Wojskowej. W 1920 roku walczył z bolszewikami. Dwa lata przed wybuchem II wojny został szefem placówki wywiadu w Kijowie. Oficjalnie był tam konsulem. Po najeździe Niemców wraz z żoną i nastoletnim synem przedostał się do Paryża.

Kiedy Niemcy zdobyli też Francję, utworzył polską placówkę wywiadu w Marsylii. Organizował przerzuty polskich żołnierzy do Anglii, dokąd przeprowadził się polski rząd. Kilkanaście miesięcy później Wydział II Sztabu Generalnego Naczelnego Wodza wyznaczył majorowi Słowikowskiemu karkołomne zadanie. Miał on stworzyć od zera ośrodek wywiadu we Francuskiej Afryce Północnej. Do pomocy przydzielono mu kilku polskich oficerów. Rząd angielski był bardzo zainteresowany utworzeniem szpiegowskiej placówki w Afryce, gdzie zagrożone były jego interesy – Egipt, Kanał Sueski.

Początek II wojny światowej zastał Anglików bez zorganizowanego wywiadu. Bardzo mało wiedzieli o tym, co dzieje się na kontynencie, jak i w samej Afryce. Polacy, przeciwnie, już od lat mieli wybitnych agentów umieszczonych w Niemczech a także w Rosji. Tylko że polska armia była za słaba, a później jej w ogóle nie było, aby mogła efektywnie korzystać z informacji zdobytych przez tak zwaną Dwójkę.

Kiedy polski rząd znalazł się na wychodźstwie w Londynie, źródłem informacji dla Brytyjczyków stał się wywiad polski. Dwójka, mimo kilku kompromitujących wpadek, wciąż dysponowała dobrze rozwiniętą siatką szpiegowską w okupowanej przez Niemców Europie. Dysponowała ponadto doskonale wyszkolonymi szpiegami, jak 45-letni wówczas major Mieczysław Słowikowski.

Wielka pajęczyna

Francuska Afryka Północna to był trudny teren i dla Anglików, i dla Amerykanów, którzy po japońskim ataku na Pearl Harbor przystąpili do wojny w Europie. Z jednej strony kolaborujący z Niemcami francuski rząd Vichy, z drugiej francuska nienawiść do Niemców, jeszcze przyprawiona goryczą porażki. Poza tym Afryka Północna była pełna politycznych i narodowych uchodźców, uciekinierów przed wojskiem, kryminalistów, nowobogackich cwaniaków oraz szpiegów. Ci ostatni upodobali sobie Casablankę i Algier. Anglicy mieli trudno w Afryce jeszcze z tego powodu, że ich tam po prostu nie lubiano. Dlatego rząd angielski zwrócił się o pomoc do polskiego wywiadu.

„Rygor” spakował fałszywe dokumenty, pół miliona franków, pistolet, radiostację, książkę szyfrów i wraz z żoną oraz synem ruszył w drogę. Bez kłopotów dotarł do Algieru. Żeby nie wzbudzać podejrzeń co do swojej osoby, wymyślił sobie prostą i skuteczną legendę. Jako polski emigrant, zupełnie niezainteresowany jakąś tam wojną w Europie, uciuławszy trochę pieniędzy chce otworzyć małą fabrykę płatków owsianych. Żeby się dorobić. Już nawet miał wymyśloną nazwę fabryki: Floc-Av.

Pomysł z fabryką okazał się genialny. Płatki owsiane były jedynym pożywieniem dostępnym bez kartek, zarówno w koloniach francuskich, jak i w niedożywionej Europie. Wkrótce interes zaczął kwitnąć i przynosić duże zyski. Płatki od Floc-Av kupowała nawet armia niemiecka. „Rygor” miał czym płacić ludziom zwerbowanym do jego siatki szpiegowskiej, której nadano kryptonim „Agencja Afryka”.

Słowikowski jako szanowany człowiek interesu nie wzbudzał podejrzeń jeżdżąc do Tunezji, Algierii, Maroko. Tam znajdowały się filie fabryki Floc-Av. I tam znajdowali się jego oficerowie, którzy werbowali do współpracy Francuzów i miejscową ludność. Na liście płac „Rygora” znajdowało się ponad 2 tysiące informatorów. Byli to szefowie firm, urzędnicy, robotnicy portowi, policjanci, prostytutki, poganiacze wielbłądów. Nie byli świadomi, że pracują dla polskiego wywiadu.

„Rygor” wysyłał do Londynu setki depesz radiowych z dokładnymi opisami portów, lotnisk, nadbrzeżnych umocnień obronnych, a także informacje o ruchach okrętów, o liczbie i uzbrojeniu żołnierzy. Później napisał: „Czułem się jak olbrzymi pająk ogarniający pajęczyną coraz to większe przestrzenie kraju”.

Polski mundur

Wszystkie te informacje posłużyły przygotowaniu angielsko-amerykańskiego desantu na Północną Afrykę w listopadzie 1942 roku, znanego jako Operacja „Torch”. Dowódcy alianccy byli zdumieni dokładnością otrzymanych od wywiadu informacji. Potwierdziła się nawet ta wiadomość, że armia francuska stacjonująca w Algierii i Maroku przejdzie na stronę aliantów, w co Anglicy początkowo nie wierzyli.

„Rygor” podał alianckim dowódcom Północną Afrykę jak na przysłowiowym talerzu. Dzięki „Agencji Afryka” zginęło tylko 1100 żołnierzy alianckich ze 105 tysięcy biorących udział w desancie. Gdyby doszło do walk, bez wywiadowczego rozpoznania polskich oficerów w bitwie o Afrykę mogłoby zginąć kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy alianckich i francuskich. A tak Afryka Północna w ciągu kilku dni stała się wolna od okupacji niemieckiej. Wojska alianckie zdobyły przyczółek do ataku na Sycylię i Włochy.

Kiedy do Algieru wkroczyły wojska alianckie, Słowikowski założył mundur polskiego oficera. Jego francuscy znajomi przeżyli szok. Nigdy by się nie spodziewali, że ten przedsiębiorca, z pozoru dbający tylko o zarabianie pieniędzy, jest majorem wywiadu.

Ryszard Sadaj


colour-1493503_1920

colour-1493503_1920

ecommerce-2607114_1920

ecommerce-2607114_1920

Elizabeth_Holmes_2014_Wiki

Elizabeth_Holmes_2014_Wiki

Jack_Nicholson_fot_Soeren_Stache_EPA_Shutterstock

Jack_Nicholson_fot_Soeren_Stache_EPA_Shutterstock

Rancho_Santa_Fe_street_view_2013_Wiki

Rancho_Santa_Fe_street_view_2013_Wiki


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama