Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 20:33
Reklama KD Market
Reklama

Koronacja bez prezydenta

Koronacja bez prezydenta
Królowa Elżbieta II w dniu koronacji (fot. Wikipedia)

Wśród gości z całego świata, którzy będą obecni na koronacji króla Karola III w londyńskim Opactwie Westminsterskim, znajdzie się kilkudziesięciu przywódców państwowych. Jednak nie będzie wśród nich prezydenta Joe Bidena, który wcześniej zapowiedział, że Stany Zjednoczone będą reprezentowane przez jego żonę Jill Biden oraz przedstawicieli korpusu dyplomatycznego. Oznacza to, iż podtrzymana zostanie tradycja niepojawiania się na tych uroczystościach przywódców Stanów Zjednoczonych...

Polityka czy tradycja?

Prezydent Biden został oficjalnie zaproszony przez rząd Wielkiej Brytanii, ale w rozmowie telefonicznej z królem prezydent powiedział, że w Londynie się nie pojawi. Biały Dom nie podał powodu nieobecności amerykańskiego przywódcy, ale poinformowano, że prezydent „wyraził chęć spotkania się z królem w Wielkiej Brytanii w przyszłości”. I rzeczywiście oficjalna wizyta Joe Bidena w Zjednoczonym Królestwie jest planowana, choć konkretnego terminu jeszcze nie podano.

Stany Zjednoczone i Wielka Brytania od dawna cieszą się tym, co Winston Churchill nazywał „szczególnymi stosunkami”, a jednak żaden prezydent USA nigdy nie uczestniczył w królewskiej koronacji. Niektórzy brytyjscy komentatorzy w nieobecności prezydenta Bidena upatrują względy polityczne. Konserwatywny poseł Bob Seely powiedział dziennikowi The Daily Telegraph, że dziwne wydaje się to, iż prezydent zamierza pominąć „jedyne w swoim rodzaju wydarzenie”. Natomiast Russell Myers, reporter gazety The Daily Mirror, powiedział w Sky News, iż nieobecność prezydenta jest spowodowana jego „głęboką dumą z irlandzkich korzeni jego rodziny”. Sugeruje to dość niefortunnie, iż w jakimś sensie prezydent Biden czuje się Irlandczykiem i do brytyjskiej monarchii nie jest nastawiony przychylnie.

Jednak historycy twierdzą, że powód nieobecności amerykańskich przywódców na brytyjskich koronacjach jest mało polityczny i znacznie bardziej przyziemny. – Z pewnością nie uważam tego za afront ze strony prezydenta Bidena – powiedziała Laura Beers, profesor historii, która specjalizuje się w dziejach współczesnej Wielkiej Brytanii. Zwraca ona uwagę na fakt, iż przed panowaniem królowej Wiktorii stosunki między Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią były w dużej mierze wrogie, po rewolucji amerykańskiej i wojnie w 1812 roku. W tamtych czasach przyjazd prezydenta USA na koronację brytyjskiego monarchy był w ogóle nie do pomyślenia.

Wstąpienie na tron królowej Wiktorii zapoczątkowało tzw. Gorączkę Wiktorii i nową erę amerykańskiej fascynacji brytyjską monarchią, ale nawet wtedy ówczesny prezydent Martin Van Buren nie pojawił się na ceremonii koronacyjnej. Wynikało to częściowo z czysto praktycznych względów. Przed rozpoczęciem transatlantyckich podróży lotniczych w 1939 roku, czyli trzy lata po koronacji króla Jerzego VI, wyjazd prezydenta do Wielkiej Brytanii wymagał wielodniowego rejsu na pokładzie statku pasażerskiego, co było trudne do zorganizowania i kosztowne.

Historia i przyszłość

Druga wojna światowa była punktem zwrotnym w stosunkach dyplomatycznych między Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią. Przez cały okres wojenny król Jerzy VI i jego córka, ówczesna księżniczka Elżbieta, utrzymywali zażyłe kontakty z Dwightem D. Eisenhowerem, który był w Londynie jako naczelny dowódca Sił Sprzymierzonych i nadzorował „Operację Overlord”, czyli inwazję D-Day na Normandię. Eisenhower został wybrany 34. prezydentem Stanów Zjednoczonych zaledwie kilka miesięcy po śmierci króla Jerzego VI i wstąpieniu na tron królowej Elżbiety II.

Pomimo bliskich związków z Wielką Brytanią prezydent Eisenhower zdecydował się jednak podtrzymać tradycję i na koronację Elżbiety II nie pojechał. Historyk Sam Edwards twierdzi, że Stany Zjednoczone były wówczas uwikłane w wojnę koreańską, a prezydent Eisenhower miał również liczne problemy w Waszyngtonie, co powodowało, że na wojaże zagraniczne, szczególnie w celach czysto symbolicznych, patrzył dość niechętnie.

Nieobecność Eisenhowera na koronacji nie wpłynęła na stosunki Ameryki z Wielką Brytanią i rodziną królewską. W październiku 1957 roku Stany Zjednoczone powitały królową Elżbietę II podczas jej pierwszej oficjalnej wizyty jako monarchy. Dwa lata później królowa podejmowała prezydenta Eisenhowera i jego rodzinę podczas mniej formalnej wizyty w jej królewskiej posiadłości w Balmoral.

Jako najdłużej panujący monarcha Wielkiej Brytanii, królowa Elżbieta II rządziła przez 14 prezydencji w USA i spotkała wszystkich przywódców amerykańskich z wyjątkiem jednego – Lyndona B. Johnsona – który był kompletnie uwikłany w wojnę wietnamską. Trzech prezydentów Stanów Zjednoczonych złożyło oficjalne wizyty państwowe w Wielkiej Brytanii, podczas gdy królowa złożyła cztery wizyty państwowe w USA podczas swojego panowania.

Niektórzy obserwatorzy są zdania, że prezydenci Stanów Zjednoczonych nie uczestniczą w koronacjach brytyjskich z dość oczywistego, historycznego powodu. Wielka Brytania to dawny hegemon kolonialny, a brytyjscy monarchowie kontrolowali ogromne połacie świata, łącznie z wczesnymi amerykańskimi koloniami. Osadnicy byli w większości zbiegami szukającymi schronienia przed brytyjskimi prześladowaniami na tle religijnym, a cała amerykańska państwowość zrodziła się w wyniku sprzeciwu wobec monarchicznych rządów w Londynie. W związku z tym od samego początku ewentualna obecność przywódcy USA na koronacji mogłaby się wydawać dość dziwna. Dziś te historyczne fakty nie mają już większego znaczenia, ale tradycja absencji amerykańskiego przywódcy na uroczystościach koronacyjnych zakorzeniła się na tyle, że trudno ją będzie naruszyć.

Niektórzy analitycy zastanawiają się, co by było, gdyby wybory prezydenckie w 2020 roku wygrał Donald Trump. Czy zostałby zaproszony na koronację? A jeśli tak, czy pojechałby do Londynu? Oczywiście nikt nie zna odpowiedzi na te pytania. Król Karol III ma 74 lata, a zatem z pewnością nie będzie rządził tak długo jak jego matka. Ale kolejna koronacja w Wielkiej Brytanii może być kwestią najbliższych dwóch dekad, a zatem prezydentem Stanów Zjednoczonych będzie wtedy ktoś zupełnie nowy.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama