Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 20:29
Reklama KD Market
Reklama

Książę pop-artu

Książę pop-artu
Little Big Painting, mal. Roy Lichtenstein (fot. Wikipedia)

O ile Andy Warhol nazywany był królem pop-artu, Roya Lichtensteina tytułowano księciem tego nurtu. Był malarzem, grafikiem i rzeźbiarzem, który stał się sławny dzięki komiksom i kreskówkom Disneya oraz portretom wybitnych amerykańskich jazzmanów z lat trzydziestych. Szacuje się, że w światowym obiegu jest dziś łącznie 4,5 tysiąca jego prac. Niektóre z nich są warte fortunę, a Masterpiece jest jednym z dziesięciu najdrożej sprzedanych obrazów na świecie…

Gdziekolwiek się pojawił na wernisażu w Nowym Jorku – natychmiast był rozpoznawany. Wysoki, szczupły, włosy gładko przylizane na bok, zawsze ubrany w przylegający do ciała golf, na to marynarka. Choć sam był twórcą, uwielbiał oglądać prace innych artystów i czerpać z nich inspirację. Niektórzy uważali, że Lichtenstein był jedynie zdolnym i błyskotliwym kopistą, ale jego prac nie sposób pomylić z innymi pracami pop-artu.

Malarstwo czy jazz?

Urodził się 100 lat temu, 27 października, w rodzinie niemiecko-żydowskiej jako Roy Fox Lichtenstein. Jego matka, Beatrice (z domu Werner), była utalentowaną pianistką, ale zajmowała się wyłącznie domem. Ojciec, Milton, pracował jako pośrednik sprzedaży nieruchomości. Lichtensteinowie byli zamożni, mieszkali na nowojorskiej Upper West Side. Kiedy Roy poszedł do Dwight School, odkrył, że najbardziej lubi zajęcia z plastyki. W 1939 roku, w ostatniej klasie szkoły średniej, zapisał się na letnie zajęcia w Art Students League of New York, gdzie uczył się pod okiem Reginalda Marsha, słynnego ilustratora nowojorskich burleskowych tancerek.

Jeszcze w szkole średniej Lichtenstein zainteresował się jazzem. Chodził na koncerty w Apollo Theater w Harlemie i portretował muzyków grających na swoich instrumentach. Fascynowały go tak wybitne postaci jazzu jak Charlie Parker, John Coltrane czy Miles Davis. Sam też próbował grać na saksofonie. Zastanawiał się nawet nad założeniem własnego zespołu, ale ostatecznie zwyciężyła miłość do malarstwa. Po ukończeniu szkoły średniej poszedł więc na studia malarskie na Ohio State University.

W 1943 roku Lichtenstein dostał powołanie do służby wojskowej. Po odbyciu obowiązkowych szkoleń językowych, inżynieryjnych i pilotażowych służył jako sanitariusz i rysownik. W grudniu 1944 wysłano go m.in. do Londynu, gdzie skorzystał z okazji i zobaczył tamtejsze wystawy. Dziś właśnie w londyńskiej Modern Tate można zobaczyć jeden z jego najsłynniejszych obrazów Whaam!

Po wojnie wrócił na studia i kształcił się pod kierunkiem profesora Hoyota L. Shermana, wybitnego pedagoga oraz malarza. Powszechnie uważa się, że to on wywarł największy wpływ na twórczość Lichtensteina. W podziękowaniu Roy ufundował nową pracownię na OSU, którą nazwał „Hoyt L. Sherman Studio Art Center”.

Syn rzuca wyzwanie

W czerwcu 1949 roku Roy poślubił Isabel Wilson. W tym samym roku, po ukończeniu studiów, został zatrudniony jako nauczyciel, a stanowisko to zajmował sporadycznie przez 10 lat. W 1951 roku w nowojorskiej Carlebach Gallery miała miejsce pierwsza indywidualna wystawa malarza, ale nie odbiła się szerokim echem w kręgach artystycznych. W tym samym roku Lichtenstein wraz z żoną przeniósł się do Cleveland. Mieszkał tam przez sześć lat, choć okazyjnie wracał do Nowego Jorku. W tym okresie wykonywał różne zawody, od nauczyciela i projektanta po dekoratora witryn sklepowych.

W 1954 roku urodził się jego pierwszy syn, David Hoyt, a w 1956 roku drugi, Mitchell. W 1965 roku Lichtenstein rozwiódł się z Isabel, a trzy lata później poślubił Dorothy Herzkę. Tworzyli związek otwarty. Niemniej, kiedy w 1991 roku 68-letni wówczas malarz nawiązał romans z 22-letnią piosenkarką Ericą Wexler, Dorothy była tym zaniepokojona. Ten romans przetrwał ponad trzy lata. Ostatecznie Wexler wyjechała do Anglii z przyszłym mężem, a jedynym śladem po niej pozostała seria aktów, w tym słynny Akt z piłką plażową.

Lichtenstein długo szukał swojego stylu w malarstwie. Początkowo jego twórczość oscylowała między kubizmem a ekspresjonizmem, ale kiedy pojawiły się kreskówki Disneya, Roy, podobnie jak większość Amerykanów, zafascynował się nimi. Zaczął do swoich abstrakcyjnych prac włączać postaci z animacji: Myszkę Miki i Królika Bugsa. Pierwsze obrazy w stylu pop wykorzystywały technikę wywodzącą się z druku komercyjnego.

Pierwszym dziełem, w którym artysta na dużą skalę zastosował postaci o twardych krawędziach i kropki, było Look Mickey; ta słynna, przełomowa w jego twórczości praca eksponowana jest obecnie w National Gallery of Art w Waszyngtonie D.C. Ciekawa jest historia powstania tego arcydzieła. Otóż pewnego dnia jeden z synów Roya pokazał mu komiks z Myszką Miki i powiedział: – Założę się, że nie potrafisz tak dobrze malować, tato. Cóż, Lichtenstein musiał zachować twarz i podjął rękawicę. W tym samym roku stworzył sześć innych prac z rozpoznawalnymi postaciami pop kultury, w tym Tonącą dziewczynę oraz Whaam!

Inspiracjo, gdzie jesteś?

Lichtenstein wszędzie szukał pomysłów. Fascynowały go nie tylko kreskówki, ale też przedmioty codziennego użytku, jak guma do żucia, piłki golfowe czy trampki. – Interesowało mnie wszystko, czego mogłem użyć jako tematu, który był silny emocjonalnie – zwykle miłość, wojna lub coś, co było bardzo naładowane emocjami – mówił artysta.

Twórczość Lichtensteina trafiła na podatny grunt. Pierwsze jego prace w nurcie pop-artu w 1961 roku zaczął wystawiać Leo Castelli. Rok później zorganizował on malarzowi pierwszą indywidualną wystawę, ale cała kolekcja została wykupiona przez wpływowych kolekcjonerów jeszcze przed jej otwarciem. Aby skoncentrować się na sztuce, w 1964 roku artysta zrezygnował z pracy na Uniwersytecie Rutgersa i wrócił do Nowego Jorku. Tworzył i sprzedawał wszystko na pniu.

Lichtenstein stał się znanym malarzem, ale popularność miała swoje cienie. Krytycy nie zostawiali na nim suchej nitki. W prasie pojawiały się opinie, że prace Lichtensteina wcale nie są oryginalne. Zarzucono mu, że kopiuje tych, którzy już są znani. Tygodnik Life pytał wprost: „Czy on jest najgorszym artystą w USA?”. Lichtenstein nie zwracał jednak uwagi na komentarze.

Jakby jawnie kpiąc z krytyków, zaczął tworzyć nowy cykl obrazów inspirowanych światowymi arcydziełami, m.in. pracami Cezanne’a, Mondraina czy van Gogha. Twierdził wręcz, że powielanie znanych dzieł nie jest niczym złym. Porównując swoje dzieła do twórczości słynnych ekspresjonistów mówił: – Mój styl wygląda zupełnie inaczej, ale natura kładzenia linii jest prawie taka sama; moje po prostu nie wyglądają kaligraficznie, jak prace Pollocka czy Kline’a.

Fascynacja pop-artem trwała około sześciu lat. Potem Lichtenstein szukał nowych inspiracji. W 1970 roku wziął udział w programie Art and Technology. Miał za zadanie nakręcić film o znanym dziele, więc… sfilmował własne prace przedstawiające morskie pejzaże, inspirowane marynistycznymi kolażami. Tak powstały słynne Three Landscapes.

Artysta totalny

Jako artysta Lichtenstein nie ograniczał się do malarstwa. Z takim samym entuzjazmem wykonywał gigantyczne rzeźby (El Cap de Barcelona), gobeliny i sitodruki. W 1978 roku pojechał do Los Angeles. Zafascynowały go tam ilustracje Roberta Rifkinda. Wtedy powstał obraz Białe drzewo, który zupełnie nie przypomina jego komiksowych płócien, ale dzięki tej pracy malarz zyskał nowe grono fanów.

Artysta przyjmował też wiele zleceń komercyjnych, m.in. od właścicieli międzynarodowego lotniska Port Columbus. Stworzył logo dla DreamWorks Records i organizacji Pro-Choice. BMW zleciło mu namalowanie wyścigowej wersji BMW w ramach projektu BMW Art Car Project. W 1994 zaprojektował zaś wielkie murale dla stacji metra Times Square 42nd Street w Nowym Jorku. Zainstalowano je w 2002 roku, pięć lat po śmierci artysty, który zmarł 29 września 1997 roku w wyniku powikłań po zapaleniu płuc.

Roy Lichtenstein miał to szczęście, że sławę zyskał przed śmiercią. W 1989 roku jego obraz Topedo… Los! został sprzedany przez dom aukcyjny Christie’s za 5,5 miliona dolarów, co było wówczas rekordem dla żyjącego artysty. Dziś najdroższym obrazem Lichtensteina jest Masterpiece. W 2017 roku Agnes Gund, znana filantropka i mecenaska sztuki, sprzedała dzieło Lichtensteina za 165 milionów dolarów. To jeden z dziesięciu najdrożej sprzedanych obrazów na całym świecie. Co ciekawe, w pierwszej dziesiątce nie ma żadnej pracy Andy’ego Warhola. Jak widać, czasem książęta są więcej warci od królów.

Małgorzata Matuszewska


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama