O 35 latach pomagania chorym dzieciom i przygotowaniach do Wiosennego Balu rozmawiamy z prezes Fundacji Dar Serca Dorotą Małachowski i dyrektor organizacji Izabelą Rybak.
Joanna Marszałek: Moje skojarzenie z Fundacją Dar Serca to wizyta w siedzibie organizacji w Schiller Park i piękny, przestronny, słoneczny salon, w którym rozmawiałam z matkami dzieci niepełnosprawnych – pogodnymi i uśmiechniętymi mimo trosk. Ale jeżeli są jeszcze w Chicago osoby, które nie wiedzą, czym jest Dar Serca, proszę powiedzieć, czym się ona zajmuje, gdzie się mieści?
Izabela Rybak: – Fundacja istnieje już 35 lat, więc chyba mało jest osób w Chicago, które o niej nie słyszały. Mamy piękny dom w Schiller Park – ten piękny, słoneczny pokój to nasz pokój gościnny, w którym dzieci zazwyczaj spędzają bardzo dużo czasu, gdzie mają pełne wyposażenie, zabawki, piękny duży telewizor. Mamy 5 sypialni, olbrzymią kuchnię, słowem wszystko, co jest potrzebne do życia w normalnym domu. To wszystko było możliwe dzięki Polonii. Dom był wybudowany i oddany do użytku w 2009 roku i od tamtej pory przyjmujemy dzieci, które mają w nim komfortowe warunki.
Dorota Małachowski: – Misją Fundacji Dar Serca jest udostępnienie dzieciom leczenia w Stanach Zjednoczonych, którego nie znajdą nigdzie indziej na świecie. W Stanach mamy najlepszych specjalistów i z nich właśnie korzystamy, żeby pomóc ratować zdrowie i życie naszych dzieci, których rodzice się do nas zwracają.
Ilu dzieciom udało się pomóc w ciągu tych 35 lat?
IR: – Tylko w ubiegłym roku 88 dzieci skorzystało z naszej pomocy, a przez te 35 lat możemy się pochwalić liczbą ponad 1300 dzieci. W 99 procentach są to dzieci z Polski. Przyjeżdżają do nas dzieci z bardzo skomplikowanymi schorzeniami, z którymi ani w Polsce, ani w Europie nie mogą już uzyskać pomocy.
DM: – Nasza misja jest zawsze taka sama, natomiast powiększa się krąg, w którym nasze dzieci są leczone – stąd rosnąca liczba dzieci. Ale to wszystko jest możliwe tylko dzięki naszej kochanej Polonii, która wspiera nas od 35 lat, udziela się w każdej akcji i zbiórce, które organizujemy. Jeszcze nie było takiej sytuacji, żebyśmy musieli odmówić jakiemuś dziecku pomocy z powodu braku funduszy. Bardzo się z tego cieszymy.
W jaki sposób pandemia, którą, mamy nadzieję, mamy już za sobą, zakłóciła pracę Fundacji? Czym różniły się te minione 3 lata od pozostałych?
IR: – Niewątpliwie pandemia bardzo wpłynęła na naszą działalność, choć wbrew pozorom nie było mniej dzieci – było ich wręcz więcej! Największą trudnością był wymóg rozlokowania dzieci w oddzielnych pomieszczeniach. Mamy piękny dom, dużo miejsca, a mogliśmy umieścić w nim tylko jedno dziecko. Wielką pomocą dla nas ówczesny konsul generalny Piotr Janicki, który udostępnił trzy apartamenty przy konsulacie. Zgłosiły się też dwie rodziny, które udostępniły nam swoje lokale, a więc mogliśmy rozlokować wszystkie dzieci. Kolejnym wyzwaniem był dowóz żywności, ale tu z pomocą przyszła sieć delikatesów Montrose Deli. Abyśmy mogli dalej pomagać dzieciom – na odległość, bez bezpośredniej styczności z nimi, wszystko wymagało planowania i koordynacji, których szybko musieliśmy się nauczyć. Wszystko się udawało – znowu dzięki Polonii. Pozostaje nam tylko kłaniać się i dziękować jej za to, że jest tak cudowna, kochana i pomaga nam w każdej sytuacji!
Skończyła się pandemia, zaczęła się wojna na Ukrainie. Słyszałam, że jest u Was przynajmniej jedno dziecko z Ukrainy.
IR – Jest dwoje. Jest Ivan z Mariupola, który jest ofiarą wojny. Mieszkał na czwartym piętrze, gdy w jego budynek uderzyła bomba i Ivan wraz z mamą spadli na drugie piętro. Mama odniosła małe obrażenia, natomiast Ivanowi wielka płyta betonowa przygniotła nogi. Polskim władzom udało się przetransportować go do szpitala w Krakowie. Później trafił do szpitala w Teksasie, a stamtąd do szpitala Shriners w Chicago. Szpital zadzwonił do nas z zapytaniem, czy jako fundacja możemy udzielić pomocy i schronienia. Oczywiście nie odmówiliśmy. Jest też pochodząca z Ukrainy Ulenka, która mieszkała tymczasowo w Polsce, a do nas przyjechała na operację kręgosłupa. Została zakwalifikowana na operację do szpitala Shriners w Portland w stanie Oregon. Niedługo do nas wróci i w naszej siedzibie będzie przechodzić rekonwalescencję.
Ilu podopiecznych ma obecnie Fundacja?
IR: – W tej chwili mamy 14 dzieci, które leczone są w różnych miejscach. Mamy dzieci na Florydzie, w Nowym Jorku, w Houston w Teksasie, we wspomnianym Portland w Oregon oraz w Chicago.
Dużo mówią panie o Polonii, z którą wszystko jest możliwe, ale środki na pomoc waszej organizacji zbierane są również podczas waszych legendarnych już w Chicago imprez: wiosennego balu, rejsu, festiwalu Pierogi Fest. Najbliższa impreza, już w piątek 21 kwietnia, to wiosenny bal.
DM: – Nasze wiosenne bale bardzo często mają jakiś temat – czy to kapelusze, czy kwiaty, ale w tym roku, ponieważ świętujemy taką piękną rocznicę, organizujemy elegancką galę. Goście będą mogli się pokazać w najbardziej eleganckich strojach. Gala odbędzie teraz w Allegra Banquets w Schiller Park. Będzie pyszne jedzenie, zimny bufet, otwarty bar, występy, tańce, cicha aukcja, którą nasi goście bardzo lubią. Zapraszamy wszystkich, aby świętować z nami 35-lecie, a jednocześnie pomóc kolejnym dzieciom, które tak bardzo tej pomocy potrzebują.
A jeśli ktoś nie zdąży kupić biletu, a chciałby złożyć donację na Dar Serca?
Można zadzwonić do biura Fundacji pod numer (847) 671-2711 lub wejść na naszą stronę internetową darserca.org i skorzystać z przycisku „donate” w prawym górnym rogu. Za każdy dar serca serdecznie dziękujemy!
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: