Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 22:23
Reklama KD Market
Reklama

Armia morderców

Armia morderców
Centrum Wagnerowców w Sankt Petersburgu (fot. Anatolij/Malcew/EPA/Shutterstock)

Od wiosny ubiegłego roku 50 tysięcy więźniów zostało wcielonych do rosyjskich sił zbrojnych walczących w Ukrainie. Wywiad ukraiński twierdzi, że 80 procent tych więźniów zostało zabitych i rannych bądź zdezerterowało. Nie dziwi to specjalnie. Bandyci dobrze sobie radzą, kiedy napadają na nieuzbrojonych cywili. Ale nie wtedy, kiedy stają oko w oko z podobnie do nich uzbrojonymi żołnierzami...

Bandyci na froncie

Rosyjscy więźniowie nie przechodzą przeszkolenia wojskowego. Dają im karabiny i wysyłają na pierwszą linię frontu. Przez dowódców są traktowani jak mięso armatnie. Wydaje się, że służą głównie po to, żeby zmusić Ukraińców do wystrzelania jak największej ilości amunicji.

Więźniowie są wcielani do Grupy Wagnera, prywatnej armii najemników, którą utworzył Jewgienij Prigożyn, zwany kucharzem Putina. Prigożyn osobiście pojawiał się w petersburskich więzieniach, aby zachęcać kryminalistów do walki z Ukraińcami. Obiecał im 10 tysięcy rubli miesięcznie, czyli około 1700 dolarów według ówczesnego kursu. Do tego oferował wypłatę rodzinie 80 tysięcy dolarów, jeśli zginą w walce. Po odbyciu sześciomiesięcznego kontraktu mają być ułaskawieni lub uniewinnieni.

Oficjalnie większość więźniów walczących w Grupie Wagnera odsiadywała wyroki za drobne przestępstwa, jak kradzieże. Dziennikarz New York Timesa dotarł do danych jednej z kolonii karnych. Odkrył, że wśród wcielonych do Grupy Wagnera są także osoby skazane za gwałty i wielokrotne morderstwa. Prigożyn, który sam kiedyś odbywał wyrok w kolonii karnej, woli mieć w swojej armii takich przestępców aniżeli drobnych złodziejaszków.

Rosjanie, choć żaden z nich głośno tego nie powie, są przerażeni na myśl, iż niedługo ci przestępcy powrócą do swych rodzinnych miejscowości. Niektórzy już powrócili i znowu zaczęli mordować.

Milion Amerykanów?

W marcu 2023 r. rekrutacja skazanych do Grupy Wagnera została wstrzymana, przynajmniej oficjalnie. Prigożyn tak to uzasadnił: „Po wyemitowaniu reklamy skierowanej do amerykańskiej publiczności otrzymaliśmy ponad 10 milionów zgłoszeń od obywateli USA, którzy chcą dołączyć do Grupy Wagnera i walczyć z NATO. W tej chwili rozważamy zatrudnienie około miliona Amerykanów, dlatego tymczasowo zawiesiliśmy rekrutację ochotników z rosyjskich więzień. Jeśli pojawi się odpowiednia prośba ze strony Departamentu Stanu USA, będziemy rekrutować amerykańskich ochotników”.

Coś tak niedorzecznego, zupełnie odbiegającego od rzeczywistości, mogło powstać tylko w Rosji Putina. Rosjanie są skazani jedynie na wiadomości państwowej telewizji i rządowych gazet. Bo nawet Internet został ocenzurowany. W Polsce niektórzy politycy także marzyli o tym, aby kontrolować niezależne media, w tym te będące własnością Amerykanów. Amerykanie nie pozwolili.

Zdecydowana większość Rosjan, ogłupiona, popiera „operację specjalną” Putina przeciwko „ukraińskim faszystom”. I zdaje się, że są także gotowi uwierzyć w milion Amerykanów, którzy chcą walczyć przeciwko NATO. Tak jak wierzą, że Polska chce zająć zachodnią Ukrainę.

Groza i okrucieństwo

Jewgienij Prigożyn, podobnie jak Putin, pochodzi z Petersburga, który w latach 1924-1991 nosił nazwę Leningrad. Prigożyn ukończył narciarską szkołę sportową, ale bardziej niż do nart ciągnęło go do leningradzkiego półświatka, bandytów, prostytutek i złodziei. Już w wieku 18 lat został skazany za rozboje na 13 lat pobytu w kolonii karnej. Wyszedł po 10 latach, kiedy zawalił się Związek Radziecki. Wówczas w Rosji do głosu doszli przestępcy. W morzu bezprawia zakwitła zorganizowana przestępczość. Zabójstwa na zlecenie były na porządku dziennym.

W takich warunkach Prigożyn poczuł się jak ryba w wodzie. Za nie wiadomo skąd wzięte pieniądze otworzył sieć budek z hot dogami. Potem zainwestował w sklepy spożywcze i ekskluzywne restauracje. Za ochronę swych interesów musiał płacić petersburskim bandytom.

Putin, już jako prezydent Rosji, upodobał sobie drogą restaurację na statku na rzece Newie w Petersburgu. Zapraszał do niej nawet prezydentów innych krajów. Restauracja należała do Prigożyna. Dość szybko restaurator i prezydent Rosji, obaj mający bandyckie natury, zaprzyjaźnili się. Putin zaproponował Prigożynowi obsługę kateringową Kremla – stąd kucharz Putina. I tak zaczęła się wielka biznesowa działalność Prigożyna.

Później Prigożyn otrzymał wyłączność na zaopatrywanie w żywność rosyjskiej armii i szkół. To niewyobrażalne pieniądze. Niektórzy spekulowali, że działkę z tego musiał dostawać prezydent Rosji. Prigożyn budował też luksusowe domy nad Zatoką Fińską w Petersburgu. Stał się miliarderem dolarowym. Już nie musiał się nikomu opłacać. To jemu musieli płacić za ochronę.

Kolejny przełom w życiu Prigożyna nastąpił w 2014 roku. Rosja dokonała bezprawnej aneksji Krymu. Prigożyn założył wówczas zbrojną Grupę Wagnera. Z jej pomocą wspierał prorosyjskich separatystów w Donbasie na wschodzie Ukrainy. „Wagner” to pseudonim Dimitrija Utkina, byłego oficera GRU, który był pierwszym dowódcą organizacji wojskowej Prigożyna.

Wagnerowcy słyną z okrucieństwa, zarówno względem ukraińskich cywili, jak i swoich niesubordynowanych kompanów. Kiedy najemnicy rekrutowani w koloniach karnych zaczęli coraz liczniej dezerterować, Grupa Wagnera pokazała w Internecie filmy, które miały budzić grozę na samą myśl o dezercji. Między innymi pokazano nagranie z egzekucji wagnerowca, któremu roztrzaskano głowę młotem kowalskim.

Wilkołak z Angarska

Do Grupy Wagnera chętnie przystępują kryminaliści z długoletnimi wyrokami, mordercy, gwałciciele. Jeśli przeżyją, mogą liczyć na uniewinnienie. Poza tym biorą pod uwagę możliwość zdezerterowania. Jednym z takich przestępców, który ostatnio oświadczył, iż chce dołączyć do „specjalnej operacji wojskowej” i walczyć dla Putina, jest Michaił Popkow. Ma 59 lat. W więzieniu siedzi od 2012 roku. To wielka persona w rosyjskim świecie przestępczym. Podanie Michaiła Popkowa o wstąpienie do Grupy Wagnera jest rozpatrywane.

Popkow, będąc milicjantem w Angarsku koło Irkucka, przez 20 lat mordował kobiety. I przez cały ten czas uchodził za przykładnego męża, ojca i sumiennego milicjanta, lubianego przez kolegów. Pierwszą kobietę zamordował, gdy miał 28 lat. W nocy podjechał milicyjnym gazikiem do nieznajomej i zaproponował, że podwiezie ją do domu. Kobieta, widząc milicjanta w milicyjnym aucie, zaufała mu. Popkow wywiózł ją na ustronne tereny poprzemysłowe, gdzie nie było nikogo. Zaczął ją bić i dusić. Kazał się jej rozebrać. Gdy to zrobiła, nożem podciął jej gardło. Zgwałcił dogorywającą kobietę, nurzając się we krwi. Tego dnia odkrył, że zabijanie sprawia mu przyjemność.

Popkowowi udowodniono 83 zabójstwa. Jednak niektórzy śledczy są przekonani, że prawdziwa liczba jego ofiar jest dużo większa i może sięgać 200. Swoje ofiary bił, torturował i gwałcił. Bezcześcił zwłoki na przeróżne sposoby. Odcinał im głowy, kończyny, wyrywał serca. W sprawie Popkowa szokuje nie tylko jego bestialstwo, ale i niewiarygodna bezradność organów ścigania.

Cztery lata po pierwszym zabójstwie śledczy już mieli nazwisko Wilkołaka – jak nazywali tego mordercę mieszkańcy Syberii. Według tego samego schematu co zwykle, milicjant w mundurze i w milicyjnym aucie zaproponował idącej samotnie 17-latce, że ją podwiezie do domu. Wywiózł ją na bezludzie. Głową dziewczyny tłukł o drzewo, aż straciła zmysły. Nieprzytomną zgwałcił. Przekonany, że dziewczyna nie żyje, zostawił ją na 30-stopniowym mrozie. Znalazł ją myśliwy.

Dziewczyna przeżyła cudem. Obudziła się na stole w kostnicy, z metką przyczepioną do palca u nogi. Gdy po kilku tygodniach trochę otrząsnęła się z koszmarów, powiedziała milicjantom, że napadł ja inny funkcjonariusz. Nie uwierzyli. Ale w końcu, kiedy się upierała, iż to był milicjant, pokazali jej zdjęcia funkcjonariuszy będących w danym dniu zbrodni na patrolach. Dziewczyna od razu rozpoznała Popkowa. Jednak jego żona stwierdziła, że Popkow cały dzień po dyżurze był z nią w domu.  Nawet nie wszczęto dochodzenia. No bo jak? Nasz lubiany, zdyscyplinowany Misza miałby być Wilkołakiem? Przez takie postępowanie śledczych życie straciło kilkadziesiąt następnych kobiet.

W okolicach miejsca zbrodni często znajdowano ślady opon milicyjnego gazika. Lecz nie udało się ich zidentyfikować. Poza tym Wilkołak idealnie zacierał ślady. W końcu śledczy stwierdzili: zabija ktoś z naszych. W 2012 roku zdecydowano się na szeroko zakrojone badania DNA. Pobrano próbki od wszystkich obecnych i emerytowanych milicjantów z obwodu irkuckiego. Zidentyfikowano Wilkołaka. Popkow otrzymał wyrok dożywocia.

Czy ten seryjny morderca zostanie wcielony do Grupy Wagnera?

Ryszard Sadaj


1280px-Orient_Express_Buchs

1280px-Orient_Express_Buchs

Brendan_Fraser_fot_Caroline-Brehman_EPA_Shutterstock_editorial_13815945oq

Brendan_Fraser_fot_Caroline-Brehman_EPA_Shutterstock_editorial_13815945oq

drugs-g66eed913a_1920

drugs-g66eed913a_1920

firearm-g17059584d_1920

firearm-g17059584d_1920

Teixeira_fot_CJ_Gunther_EPA_Shutterstock

Teixeira_fot_CJ_Gunther_EPA_Shutterstock


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama