W sierpniu 2013 roku brytyjską opinię publiczną poruszyła informacja o aresztowaniu w Peru dwóch młodych kobiet – Michaelli McCollum i Melissy Reid. Zarzucono im próbę przemytu kokainy i to w ilości aż 11 kilogramów narkotyku. Dziewczyny utrzymywały, że zostały porwane i zmuszone do szmuglu przez kartel narkotykowy. Jednak, jak się wkrótce okazało, nie było to do końca zgodne z prawdą...
Chciwość i naiwność
W czerwcu 2013 roku dwudziestoletnia Michaella kupiła bilet w jedną stronę na Ibizę. Jak przyznała w filmie dokumentalnym sieci Netflix, wyjechała z rodzinnego Dungannon w Irlandii Północnej, uciekając od „skomplikowanych relacji” z ojcem, od chłopaka, który uciekał się wobec niej do przemocy, od biedy i przestępczości. Ciepły klimat, palmy i plaże z miejsca ją oczarowały. – Po przylocie nawet się nie rozpakowałam, tylko od razu poszłam na imprezę – przyznała w jednym z wywiadów.
Michaella trafiła na grupę podobnych do niej młodych ludzi, z którymi się zaprzyjaźniła. Dzięki ich pomocy znalazła pracę w jednym z klubów jako tancerka a potem barmanka. Tam poznała dilera narkotyków, Daveya. Przystojny i bogaty chłopak szybko wpadł jej w oko. Nie wiedziała, że jego rolą było uwodzenie młodych naiwnych dziewcząt po to, by przekonywać je do szmuglowania narkotyków. Michaella potrzebowała pieniędzy, kiedy więc któregoś dnia Davey zaproponował zadurzonej w nim dziewczynie, by za 5 tysięcy brytyjskich funtów przewiozła dla niego paczkę z Barcelony na Ibizę, zgodziła się bez większego wahania.
Davey przedstawił ją swojemu wspólnikowi z Kolumbii, Mateo. To on miał koordynować całą akcję. McCollum miała najpierw polecieć na Majorkę a stamtąd na kontynent z drugą kurierką. Mateo zapewniał ją, że celnicy są przekupieni, więc nic im nie grozi. Miała to być krótka wycieczka zakończona sowitą zapłatą. W ostatnich dniach lipca Michaella wsiadła na pokład samolotu. Z lotniska na Majorce odebrała ją Szkotka, niespełna dwudziestoletnia Melissa Reid, i zabrała do mieszkania Julia, członka narkotykowego kartelu.
Dziewczyny miały przeczekać u niego kilka dni, zanim polecą dalej. Zwiedzały miasto, chodziły na plażę i wszystko wydawało się kontynuacją rajskich wakacji, które zaczęły się na Ibizie. Na dwa dni przed odlotem, pod nieobecność Julio z nudów zaczęły przetrząsać jego mieszkanie. Zszokowane odkryły cały arsenał broni, ukryty w jednej z szaf. Dopiero wówczas dotarło do nich, że ludzie, dla których pracują, mogą być niebezpieczni.
Michaella skontaktowała się z Mateo, ale ten uspokoił ją, że wszystko jest w porządku i nie ma się czym martwić. Powiedział im też, że plany uległy zmianie i zamiast do Barcelony, polecą do Limy. Żadna z dziewcząt nie miała pojęcia, gdzie leży Lima. – Myślałam, że to miasto w Hiszpanii – przyznała w dokumencie Netflixa dziewczyna. Dopiero na pokładzie samolotu, kiedy na wyświetlaczu przed sobą zobaczyła trasę lotu, zrozumiała, co się dzieje. – To miał być tylko krótki lot z wyspy na kontynent. Miałam nie opuszczać kraju. A nagle okazało się, że lecę na drugi koniec świata.
Wpadka w Limie
Pobyt w Peru został tak zaplanowany, aby dziewczyny wyglądały na turystki. Wykupiono im kilkudniową wycieczkę objazdową po kraju, kazano robić dużo zdjęć, zwiedzać i się bawić. Jednak Michaella nie mogła się uspokoić. Przerażona pisała nieustannie do Mateo a ten zapewniał ją wciąż, że nic im obu nie grozi. Peruwiańscy celnicy mieli być przekupieni i przepuścić je przez granicę.
Na dzień przed powrotem do Europy przywieziono im do hotelu narkotyki. Okazało się, że nie jest to jedna mała paczka, jak zapewniał Mateo, a 11 kilogramów kokainy ukryte w torebkach po owsiance. Kazano im owinąć je w ubrania i niczym się nie przejmować. Następnego dnia pojechały na lotnisko. Na początku wydawało się, że uda im się szczęśliwie opuścić kraj.
Bagaż Michaelli bez problemu przeszedł przez kontrolę celną. Odetchnęła z ulgą i odwróciła się do Melissy, by dodać jej otuchy. Przy wspólniczce stała straż graniczna. – Prosimy obie panie na kontrolę – usłyszały. A kiedy celnicy otworzyli ich walizki, ze zdumieniem zobaczyli dziesiątki torebek owsianki. – Podczas przesłuchania wpadłam w panikę. Myślałam, że jeśli skłamiemy, może wyjdziemy na tym lepiej – wspominała Michaella. Dlatego obie oświadczyły, że zostały zmuszone do przemytu.
Historia o porwaniu
Tymczasem w Irlandii rodzina dziewczyny zaczęła się o nią martwić. Michaella przedtem regularnie kontaktowała się z bliskimi, a tymczasem od niemal dwóch tygodni nie odbierała telefonu. Zawiadomiono policję, jej podobizna ukazała się we wszystkich największych gazetach. Zaginiona na Ibizie młodziutka Irlandka budziła ogromne zainteresowanie. 15 sierpnia 2013 roku rodzina McCollum z przerażeniem zobaczyła w telewizyjnych wiadomościach informację o dwóch Brytyjkach aresztowanych w Peru za przemyt narkotyków. Jedną z nich była Michaella.
Gdy tylko informacja o aresztowaniu Melissy i Michaelli przedostała się do wiadomości opinii publicznej, do Peru poleciał Christopher Bucktin, dziennikarz The Daily Mirror. Udało mu się uzyskać zgodę na widzenie z dziewczynami. Melissa powiedziała mu, że zostały porwane, grożono im bronią i skrzywdzeniem ich rodzin. Wywiad kilka dni później ukazał się w brytyjskiej prasie. Wszyscy uwierzyli w ich historię. Było im szkoda Michaelli, dlatego zaczęto zbierać pieniądze na pomoc prawną. Za pieniądze z datków McCollumowie wynajęli i wysłali do Peru adwokata.
Obie dziewczyny cały czas upierały się przy swojej wersji wydarzeń. Wiedziały, że macki kartelu sięgają również za więzienne mury i z obawy o swoje życie nie chciały iść na ugodę. Przekonała je dopiero groźba 15 lat więzienia. Ostatecznie przekazały policji kilka informacji na temat Mateo i Julia, choć, jak przyznała później Michaella, wiedziała i mogła powiedzieć dużo więcej.
Wśród morderców i gwałcicieli
Melissa i Michaella zostały skazane na najniższy możliwy w tej sytuacji wymiar kary – 6 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Wyrok odbywały jednak w najcięższym peruwiańskim więzieniu Ancón 2, wśród najgroźniejszych morderców i gwałcicieli. Jednak nawet ośmioosobowe cele, wszechobecne karaluchy, brak ogrzewania zimą i klimatyzacji latem nie było najgorsze. Obie dziewczyny obawiały się o zemstę gangu za ich zeznania. Kiedy na oczach Michaelli zabito jedną z więźniarek, zupełnie się załamała.
– Uratował mnie mały słowniczek języka hiszpańskiego. Zaczęłam się uczyć, żeby nie zwariować… – twierdzi Michaella. Coraz lepiej się porozumiewała, zaprzyjaźniła się z kilkoma kobietami. Wkrótce rozpoczęła pracę w więziennym salonie piękności, mogła zarabiać pieniądze. – Nie miałam żadnego doświadczenia, ale chyba robiłam to dobrze, bo mnie lubiano – wspomina. Została wybrana na przewodniczącą swojego bloku. Organizowała wieczorki taneczne, gimnastykę, załatwiła mikrofalówkę i filtry do wody. Życie za kratami powoli stawało się znośniejsze, ale nigdy nie przestała marzyć o wolności. Dlatego, kiedy tylko pojawiła się szansa na zwolnienie warunkowe, zaczęła o nie walczyć. Po 968 dniach od aresztowania wyszła w końcu na wolność.
Jej powrót do Irlandii wywołał oburzenie. Na lotnisku – pięknie umalowana, uczesana i modnie ubrana – nie wyglądała jak ktoś, kto właśnie opuścił jedno z najcięższych więzień na świecie. Społeczność nie była w stanie jej wybaczyć tego, że wszystkich okłamała. Pomimo powszechnego ostracyzmu wróciła do rodzinnego miasta. Pomogła Melissie złożyć wniosek o zwolnienia warunkowe. Rozpoczęła studia i została mamą. Jak sama przyznała, pobyt w więzieniu pozwolił jej zmądrzeć i dorosnąć.
– Jestem tym, kim jestem, przez to, przez co przeszłam. Przyznaję – byłam chciwa i naiwna. Gdyby nie Davey, pewnie zgodziłabym się na przemyt dla kogoś innego. Ale teraz rozumiem mój błąd.
Maggie Sawicka