Wielkanoc za pasem, a to oznacza, że czas na jakąś sałatkę. Nieortodoksyjna, ale za to pyszna sałatka warstwowa, podawana w monoporcjach. Wymyśliłam ją oglądając całkiem inny przepis wielkanocny i wtedy nagle ten pomysł rozbłysł mi w głowie. I jak pomyślałam, tak zrobiłam.
Dlaczego w przepisie jest pieczony łosoś, a nie wędzony? Chodziło mi o nieco delikatniejszy smak i inną konsystencję ryby. Poza tym bardzo lubię pieczonego łososia, więc może stąd ten pomysł. Ale spokojnie możecie użyć wędzonego, jeśli przepadacie za takim, no i nie chce Wam się piec. Jednak samo pieczenie nie zajmuje wiele czasu, dlatego polecam szczerze.
Na koniec dodam, że jestem bardzo dumna z tego pomysłu, bo smakuje bardzo dobrze i wygląda równie świetnie. Wasi goście na pewno się skuszą na tak podaną sałatkę. Życzę wszystkim smacznego!
Składniki:4 jajka ugotowane na twardo1 szklanka pieczonego łososia3/4 szklanki serka kremowego1 łyżka tartego chrzanu2-3 łyżki jogurtu naturalnego1 szklanka porwanych listków jarmużu lub szpinaku2 łyżki majonezu1 łyżka soku z cytrynysól i pieprz do smaku
Czas przygotowania: 30 minutPorcje: dla 4 osób
Sposób wykonania:Upieczonego i wystudzonego łososia podziel widelcem na mniejsze kawałki.Ugotowane i wystudzone jajka obierz i każde przekrój wzdłuż na pół. Wyjmij żółtko i przełóż do miseczki, rozgnieć widelcem.Białka wrzuć do blendera, dodaj majonez, sok z cytryny, pieprz i listki jarmużu lub szpinaku. Wszystko zblenduj na gładką masę.Serek rozetrzyj widelcem z chrzanem i jogurtem, ewentualnie dosól.Przygotuj 4 szklanki lub szklane pucharki, chodzi o to, żeby warstwy były widoczne. Zacznij układanie:1. łosoś2. biała warstwa – czyli serek z chrzanem i jogurtem3. zielona warstwa – białka z listkami i majonezem4. żółtkaWierzch możesz dodatkowo posypać lekko szczypiorkiem albo przybrać rzodkiewką lub pomidorkiem koktajlowym. Sałatka jest dobra od razu, ale można też ją schłodzić. Spokojnie wytrzyma w lodówce do 2 dni.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.Fot. arch. Kasi Marks