Wspinaczka wysokogórska od początku była męskim sportem, zwłaszcza jeśli chodzi o podbój najwyższych, najbardziej niebezpiecznych szczytów świata. Pośród 53 alpinistów, którzy stanęli na szczycie wszystkich czternastu ośmiotysięczników, są tylko cztery kobiety. Przez lata uważano, że tak wymagający sport nie jest dla nich i że nie są one zdolne do takich wyczynów jak mężczyźni. Jednak kobiety uprawiały wspinaczkę już od XIX wieku i osiągały wspaniałe rezultaty…
Pionierki w wysokich górach
Kiedy w 1994 roku austriacka alpinistka Gerlinde Kaltenbrunner rozpoczęła przygotowania do zdobycia czternastu ośmiotysięczników, nie mogła znaleźć odzieży i odpowiednich butów w swoim rozmiarze. Jak powiedziała w wywiadzie dla The New York Timesa, nie miała wyboru, więc zadowoliła się męskimi ubraniami. Dwadzieścia pięć lat później, kiedy Amerykanka Caroline Gleich przygotowywała się do wyprawy na Everest „Climb for Equality”, stanęła przed tym samym problemem.
Gleich skontaktowała się więc ze swoją idolką, Melissą Reid, pierwszą Amerykanką, która zdobyła Mount Everest bez użycia tlenu. Melissa nie mogła pomóc inaczej, jak wysyłając Caroline własny kombinezon. – Kiedy nie możesz nawet znaleźć sprzętu wysokogórskiego, który na ciebie pasuje – powiedziała Gleich – to ci wyraźnie uświadamia, gdzie według świata jest twoje miejsce. A przecież kobiety w górach były obecne od zawsze.
Emma Rowena Gatewood, zwana Babcią Gatewood, urodzona w Stanach Zjednoczonych w 1887 roku, była pierwszą kobietą na tzw. szlaku Appalachów, czyli liczącej ponad 2 tysiące mil trasie, która biegnie z Georgii do Maine. Biorąc pod uwagę fakt, że rozpoczęła przygodę z górami w wieku 67 lat, jej osiągnięcie jako pierwszej osoby, która trzykrotnie przeszła Appalachy, jest szczególnie imponujące. A w tamtych czasach nie było żadnego sprzętu ani ubrań przeznaczonych do wspinaczki. Ci, którzy spotkali Gatewood na trasie, twierdzili, że za całe wyposażenie miała jedynie wojskowy koc, plastikową zasłonę prysznicową i płaszcz przeciwdeszczowy, które niosła w dżinsowej torbie.
Urodzona w 1936 roku w Kanadzie Lucy Walker jako pierwsza kobieta weszła na Matterhorn i Eiger. Kanadyjka stanęła na szczycie w długiej wiktoriańskiej sukni. Zdobyła w sumie aż 16 alpejskich szczytów, ustanawiając rekord swoich czasów. Japonka Tamae Watanabe była najstarszą kobietą, która zdobyła Mt. Everest. Stanęła na szczycie w wieku 63 lat, a 10 lat później pobiła własny rekord.
W 1955 roku krawcowa z Paryża, Claude Kogan, zdobyła siedmiotysięcznik Ganesh I w nepalskim paśmie górskim Ganesh Himal. Claude od początku walczyła o równoprawne miejsce w męskich zespołach. W 1959 r. zorganizowała pierwszą kobiecą wyprawę na Czo Oju, szóstą najwyższą górę świata a zarazem najbardziej niebezpieczny ośmiotysięcznik. Niestety, wyprawa zakończyła się tragicznie – Calude i Belgijka Claudine van der Straten-Ponthoz oraz dwóch Szerpów zginęło w lawinie. Ich ciał nigdy nie odnaleziono.
Pierwszą kobietą, która stanęła na szczycie najwyższej góry świata, była Japonka Yunko Tabei, 16 maja 1974 roku. Zaledwie jedenaście dni później Mt. Everest zdobyła Tybetanka Phantog. Cztery lata później do ich grona dołączyła Wanda Rutkiewicz.
Ocierając się o śmierć
Wanda Rutkiewicz była uparta, zdeterminowana i niezwykle twarda. „Uważała, że jest niezniszczalna i może sobie pozwolić na bardzo wiele. Realizowała zasadę, że śmiałym szczęście sprzyja – wspominał jej kolega z wypraw, Janusz Onyszkiewicz. – Oczywiście były momenty, w których życie przypominało jej, że nie jest taka nieśmiertelna”. Kiedy schodzili z Gaszerbrum, Rutkiewicz była wyczerpana do tego stopnia, że jej towarzysze naprawę obawiali się, czy da radę dotrzeć do obozu. Według ich relacji w ostatniej fazie wędrówki szła już na czworakach, a na koniec miała tylko tyle siły, żeby wpełznąć do namiotu.
Wspinała się trzydzieści lat, przekonana, że góry jej nie pokonają, choć niejednokrotnie ocierała się o śmierć. W Norwegii złamała nogę, a w Argentynie ledwo udało jej się ujść z życiem, kiedy na jej zespół zeszła lawina. Spadła z 18 metrów w czasie wspinaczki na skałki, tylko cudem nie łamiąc kręgosłupa. „Wychodziła nieraz w beznadziejnych warunkach. Normalny człowiek patrzył i mówił: »Nie ma szans«. A ona szła. Wszyscy ją przekonywali, że nie ma nawet sensu, a ona ruszała i koniec” – wspominał himalaista Janusz Fereński. Była nie tylko trzecią kobietą, która zdobyła Everest, ale również pierwszą Europejką i pierwszą obywatelką Polski na tym ośmiotysięczniku.
Zmieniamy historię
We wspinaczce skałkowej kobiety również dokonują wydawałoby się niemożliwego. W latach 80. i 90. XX wieku pionierka skałkowej wspinaczki bez zabezpieczeń Lynn Hill jako pierwsza weszła na El Capitan w Yosemite uważaną za niemożliwą do przejścia trasą „The Nose”. – Właściwie nie pamiętam, żebyśmy wycofali się z jakiejkolwiek wspinaczki; po prostu robiłam wszystko, co było konieczne, aby odnieść sukces, jeśli uważałam, że jest to dla mnie osiągalne – powiedziała. Za pierwszym razem przebycie „The Nose” zajęło jej cztery dni, ale w kolejnym roku zadziwiła wszystkich, pokonując tę skrajną trasę w ciągu jednego dnia.
Sasha DiGiulian, uważana za jedną z najlepszych obecnie wspinaczek na świecie, dokonała ponad 30 pierwszych wejść kobiet i ośmiu znaczących pierwszych wejść. Zainspirowana przez Hill, zaczęła się wspinać jako siedmiolatka a w wieku 18 lat została trzecią kobietą, która pokonała niezwykle trudną trasę w Red River Gorge w Kentucky.
– W obliczu gór wszyscy są równi – powiedziała Melissa Arnot Reid w jednym z wywiadów. – Nie obchodzi ich twoja płeć. Nie obchodzi ich stan twojego konta bankowego, jaki masz stopień naukowy lub kolor twojej skóry. Jednak rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana. (...) Z punktu widzenia historii wspinanie jest jak historia kolonializmu – biała, zamożna i męska. My to zmieniamy.
Maggie Sawicka