Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 22:14
Reklama KD Market
Reklama

Tajemnica lotu MH370

Tajemnica lotu MH370
(fot. Wikipedia)

Czterdzieści dwie minuty po północy 8 marca 2014 r. Boeing 777 Malaysia Airlines, oznaczony jako MH370, wystartował z lotniska w Kuala Lumpur i skierował się w stronę Pekinu. Na pokładzie, poza kapitanem i drugim pilotem, znajdowało się dziesięć osób z załogi oraz 227 pasażerów – głównie obywateli Chin i Malezji a także m.in.: Indonezji, Australii, Stanów Zjednoczonych, Nowej Zelandii, Iranu i Rosji. Pierwsze 40 minut lotu przebiegało bez zakłóceń, nic nie zwiastowało tragedii...

Zniknięcie w powietrzu

Noc była jasna, księżycowa, widoczność dobra. Samolot skierował się w stronę Morza Południowochińskiego. O godzinie 1.19 w nocy maszyna miała przejść pod nadzór wietnamskiej kontroli lotu. Doświadczony 53-letni kapitan Zaharie Ahmad Shah pożegnał się z malezyjskim kontrolerem ruchu lotniczego: – Dobranoc. Malezja trzy-siedem-zero. Były to jego ostatnie słowa. Zaharie nigdy nie zameldował się u wietnamskich kontrolerów. Kilka sekund po przekroczeniu wietnamskiej przestrzeni powietrznej MH370 niespodziewanie zniknął z radarów.

Wszystkie kolejne próby nawiązania kontaktu z załogą malezyjskiego samolotu nie przyniosły rezultatów. Nikt nie wzywał pomocy. Nie było żadnych pożegnalnych wiadomości wysyłanych rodzinom przez pasażerów, które by wskazywały na problemy na pokładzie. Zszokowani kontrolerzy natychmiast powiadomili wietnamskie i malezyjskie władze. O 7.42 rano Malaysia Airlines potwierdziły oficjalnie, że straciły kontakt z samolotem. Zakładano, że rozbił się na środku morza, które – jak się spodziewano – niedługo zacznie wyrzucać na pobliski ląd szczątki malezyjskiego boeinga. Tak się jednak nie stało.

Jednostki wysłane na miejsce potencjalnej katastrofy nie znalazły żadnych śladów rozbitego samolotu. Rozszerzono obszar poszukiwań, ale nie przyniosło to jakichkolwiek rezultatów. Tymczasem coraz bardziej zdesperowane rodziny pasażerów lotu MH370 nie opuszczały pekińskiego lotniska, oczekując na jakiekolwiek wiadomości o bliskich. Jednak nikt nic nie wiedział. Samoloty i statki wysłane na poszukiwanie wracały z niczym, jakby MH370 rozpłynął się w powietrzu.

Misterny plan pilota?

Dopiero po niemal trzech tygodniach malezyjskie władze oświadczyły, że według informacji przekazanych przez brytyjską firmę Inmarsat, MH370 przez kolejne sześć godzin po zniknięciu z radarów automatycznie łączył się z geostacjonarnym satelitą nad Oceanem Indyjskim. Wyglądało na to, że z niewiadomych przyczyn pilot wykonał ostry zakręt w lewo i skierował się z powrotem w kierunku południowo-zachodnim. Zakręcił wokół wyspy Penang, przeleciał na północny zachód w górę Cieśniny Malakka a potem skierował się na południe. Po kilku godzinach, gdzieś nad Oceanem Indyjskim pomiędzy południowo-zachodnią Australią a Antarktydą musiało skończyć się mu paliwo. Tam też prawdopodobnie runął do oceanu.

Informacje przekazane przez Inmarsat były szokujące, bowiem oznaczały, że jeden z pilotów musiał zaplanować uprowadzenie samolotu. Pierwszy oficer, Fariq Hamid, miał zaledwie 27 lat i brakowało mu tylko jednego lotu szkoleniowego do uzyskania licencji. Jednak przypuszczalnie był za młody i niewystarczająco doświadczony, aby opracować tak misterny plan. Jednak zupełnie inaczej przedstawiała się sytuacja z kapitanem. Zaharie Ahmad Shah w wieku 53 lat był jednym z najstarszych i najbardziej doświadczonych pilotów Malaysia Airlines. Wylatał tysiące godzin, znał więc zarówno boeinga 777, jak i trasę lotu od podszewki.

Co więcej, główny pilot prawdopodobnie cierpiał na depresję. Żona wyprowadziła się od niego, dzieci były już dorosłe i choć utrzymywały kontakt z ojcem, to tylko sporadycznie. Zaharie Ahmad Shah, jak przyznali jego przyjaciele, był bardzo samotny. Podejrzewano, że kapitan postanowił popełnić samobójstwo, zabijając przy okazji całą załogę oraz pasażerów malezyjskiego boeinga. W czasie przeszukiwania jego domu zabrano do zbadania symulator lotu. Okazało się, że ostatnia symulowana trasa pokrywała się z tą, którą według śledczych MH370 przebył w ostatnich godzinach. Wyglądało na to, że kapitan Shah doskonale wiedział, w którą stronę się kierować, aby nikt nie był w stanie odnaleźć samolotu.

Zagadką pozostaje, jak kapitanowi udało się przejąć kontrolę nad samolotem w obecności drugiego pilota. Ponieważ czarnych skrzynek nigdy nie odnaleziono, można tylko spekulować, że Zaharie pod jakimś pozorem wysłał Fariqa z kabiny pilotów do wnętrza samolotu a sam zatrzasnął się w środku. Niewykluczone, że potem doprowadził do dekompresji maszyny, aby pozbawić życia wszystkich ludzi na pokładzie i móc bez przeszkód kontynuować swoją samobójczą misję.

Teorie spiskowe

Mimo wnikliwego śledztwa nigdy nie odnaleziono żadnych jednoznacznych dowodów, które wskazywałyby na winę kapitana. W tej sytuacji wysuwano kolejne, coraz bardziej nieprawdopodobne teorie mające wyjaśniać, co naprawdę stało się podczas lotu MH370. Jedna z lansowanych wersji zakłada, że samolot został porwany przez Rosjan i zmuszony do lądowania w Kazachstanie. Zdaniem wspierającego tę teorię amerykańskiego dziennikarza zajmującego się lotnictwem, Jeffa Wise’a, to rosyjscy agenci przechwycili jednostkę, aby odwrócić uwagę opinii publicznej od bezprawnej aneksji Krymu.

Poza sugerowaną przez dziennikarza zbieżnością dat, tę dość daleko idącą teorię spiskową miał rzekomo potwierdzać dodatkowo fakt, że na pokładzie malezyjskiego samolotu znajdowali się obywatele Rosji. Jednak oprócz Rosjan oraz obywateli Chin i Malezji byli tam również Indonezyjczycy, Australijczycy, Amerykanie, Nowozelandczycy, Irańczycy, Francuzi, Kanadyjczycy i Holendrzy, Hindusi oraz obywatele Ukrainy i Tajwanu.

Jeszcze bardziej nieprawdopodobną teorię lansuje z kolei francuska dziennikarka Florence de Changy. Uważa ona, że MH370 został zestrzelony przez Amerykanów, którzy chcieli rzekomo uniemożliwić dotarcie do Chin tajemniczego ładunku znajdującego się na pokładzie samolotu. Zwolennikiem tej teorii jest również Ghyslain Wattrelos, francuski biznesmen, który stracił w katastrofie żonę i dwoje dzieci. De Changy i Wattrelos utrzymują, że w skrzyniach znajdowała się zaawansowana technologia, a w Stanach Zjednoczonych nie chciano, by trafiła ona w niepowołane ręce.

Obie te wersje zakładają międzynarodową współpracę zarówno kontrolerów lotu w kilku krajach, jak i władz tychże krajów. A także sfabrykowanie danych radarowych i satelitarnych Inmarsat. Choć wszystko to razem wydaje się niezwykle mało prawdopodobne, wobec braku twardych dowodów i ostatecznego rozwikłania zagadki lotu MH370 również teorie spiskowe zyskują pewną popularność.

Zagadka wszechczasów

17 marca 2014 roku Australijski Urząd Bezpieczeństwa Morskiego (AMSA) przejął koordynację poszukiwań MH370 na Oceanie Indyjskim. Do akcji włączono 22 samoloty wojskowe i 19 statków z ośmiu krajów a także samoloty cywilne zakontraktowane przez AMSA. Przeszukano obszar ponad 4,6 mln km kwadratowych, ale bez rezultatu. Pod koniec kwietnia 2014 roku rozpoczęto przygotowania do przeszukania dna oceanu. Wykorzystano najnowocześniejszy sprzęt i stopniowo rozszerzano sprawdzany obszar, ale nie natrafiono na żadne szczątki samolotu.

W lipcu 2015 r., kiedy już wszyscy stracili nadzieję natrafienia na jakikolwiek ślad po zaginionym MH370, na plaży niewielkiej wysypy Reunion na Oceanie Indyjskim odnaleziono kawałek skrzydła samolotu. Po zbadaniu szczątków przez laboratorium w Sewilli okazało się, że w trzech miejscach znajdowały się numery seryjne zaginionego MH370. Kilka tygodni później na plażach Madagaskaru i Malezji odnaleziono kilka rzeczy osobistych pasażerów feralnego lotu oraz niewielkie fragmenty poszycia samolotu. Nie stanowi to finalnego dowodu – zwłaszcza wobec zgłaszanych wątpliwości, jak przedmioty te się tam znalazły – ale mogłoby potwierdzać teorię o katastrofie gdzieś na oceanie pomiędzy wybrzeżami Australii i Afryki.

Ostatecznie jednak trzy lata największych w historii poszukiwań przy zaangażowaniu wielu środków nie przyniosło rozwiązania zagadki. W tej sytuacji w styczniu 2017 roku zdecydowano o zakończeniu akcji poszukiwawczej. Rodziny ofiar nie mogły się z tym pogodzić. Pomimo lat, które upłynęły od katastrofy, nalegały na malezyjskie władze na kontynuację prac. Pod ich naciskiem w 2018 roku Malezja podpisała warty 70 mln dolarów kontrakt z firmą Ocean Infinity, jednak i ta operacja zakończyła się niepowodzeniem.

Eksperci lotnictwa przyznają, że zaginięcie malezyjskiego samolotu jest największą zagadką lotnictwa wszechczasów. W świecie, w którym mamy telefony komórkowe, radary, satelity i transpondery, odnalezienie szczątków rozbitej maszyny nie powinno nastręczać aż tak wielkich trudności. Jednak – jak dotychczas – cała nowoczesna technologia okazała się w tym wypadku zupełnie bezużyteczna.

Maggie Sawicka


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama