Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 00:19
Reklama KD Market
Reklama

Zdumiewający powrót

Zdumiewający powrót
(fot. Pixabay)

Koniec XX wieku przyniósł prawdziwą eksplozję zainteresowania muzyką rozpowszechnianą elektronicznie, zarówno poprzez Internet, jak i takie serwisy jak Spotify. Jednocześnie sprzedaż muzycznych płyt kompaktowych zaczęła dramatycznie spadać, a płyty winylowe okrzyknięto przeżytkiem nadającym się wyłącznie do lamusa. Dziś jednak sytuacja jest zupełnie inna...

Renesans winylu

Według najnowszych danych, sprzedaż płyt winylowych w USA po raz pierwszy od 1987 roku przewyższyła sprzedaż płyt CD. W 2022 roku sprzedano nieco ponad 41 milionów płyt winylowych za kwotę 1,2 miliarda dolarów, podczas gdy kompaktów kupiono 33 miliony. Jest to dość zdumiewające zjawisko. Trzeba pamiętać, że do odtwarzania płyt winylowych potrzebny jest gramofon, który w wielu amerykańskich domach jest już od dawna nieobecny. Ponadto może wydawać się dziwne to, iż coraz liczniejsze rzesze melomanów zaczynają preferować staromodne płyty długogrające, mimo że ich odgrywanie jest dość uciążliwe, a samo medium podatne jest na zarysowania i inne uszkodzenia.

Tak zwani audiofile zarzekają się, iż jakość dźwięku odtwarzanego z płyty winylowej nie ma sobie równych i znacznie przewyższa pod tym względem zarówno laserowe kompakty, jak i elektroniczne pliki w formacie MP3. Nawet jeśli mają rację, pewne jest to, że tylko mikroskopijny procent amatorów muzyki jest w stanie te różnice dostrzec. Mimo to ludzie masowo kupują płyty winylowe, nie zważając na fakt, że są one dość drogie. Nie brakuje też nabywców nowoczesnych gramofonów, które przed kilkoma laty wróciły na rynek.

Trudno jest dokładnie ustalić przyczyny tego zjawiska. Po części jest to z pewnością kwestia tego, że spora część odbiorców muzyki lubi ją posiadać w jakiejś namacalnej formie, np. w postaci płyt, które można postawić na półce i które zwykle mają atrakcyjne okładki, zawierają kolorowe broszury, itd. Elektroniczne pliki z muzyką, jak dobre by nie były, nie mają formy, którą można wziąć do ręki.

Dla wielu melomanów i audiofilów posiadanie kolekcji fizycznych nośników – czy to płyt winylowych, CD, czy nawet taśm analogowych – znaczy bardzo wiele. Często są to zbiory całego życia, przedstawiające nie tylko wartość sentymentalną, ale również finansową. Czasem wystarczy wziąć płytę do rąk, żeby obudzić wspomnienia z nią związane, nawet bez odtwarzania. Tak czy inaczej, od 16 lat notuje się systematyczny wzrost sprzedaży muzyki zapisanej na mediach fizycznych, a nie elektronicznych.

W sensie czysto technicznym, nagrania na winylu faktycznie mogą brzmieć inaczej niż ich wersje cyfrowe. Dzieje się tak dlatego, że fizyczne właściwości tego nośnika nie pozwalają na stosowanie dużej kompresji dynamiki utworu. W związku z tym muzyka nagrywana na płytę winylową podlega innej obróbce niż ta przeznaczona na nośniki cyfrowe. Słuchanie muzyki z winylu wymaga pewnej pracy: czyszczenia płyty, często manualnej obsługi gramofonu, wstawania co kilka utworów, żeby zmienić stronę, itd. Dlatego tak wiele osób pokochało początkowo płyty CD – trwałe, pozbawiane szumów i przede wszystkim niewymagające regularnego czyszczenia.

Metallica i The Beatles

Mimo popularności wśród kolekcjonerów i słuchaczy, płyty winylowe oraz inne nośniki fizyczne pozostają rynkową niszą. Według amerykańskiego stowarzyszenia RIAA, serwisy streamingowe odpowiadają nadal za 85 procent przychodów wydawców. Totalne przychody z nagrań muzycznych w Stanach Zjednoczonych rosną systematycznie od siedmiu lat i osiągnęły rekordowy poziom 15,9 miliardów dolarów. To też jest dość zaskakujące, gdyż pod koniec lat 90. zanosiło się na to, iż era fizycznych sklepów muzycznych i płyt zdecydowanie się kończy.

Zyski ze sprzedaży fizycznych nośników muzyki wzrosły w zeszłym roku o 4 proc., a wskaźnik ten wynika głównie z tego, że sprzedano o 17 proc. więcej płyt winylowych niż rok wcześniej. Tymczasem przychody ze sprzedaży płyt CD spadły o 18 proc. – Ubiegłoroczna sprzedaż płyt winylowych pokazuje, że jest to produkt, który ugruntowuje swoją rolę na współczesnym rynku muzycznym – twierdzi prezes i dyrektor generalny RIAA, Mitch Glazier. Dodał też, że: ­– Miłośnicy muzyki najwyraźniej lubują się w wysokiej jakości dźwięku, a wytwórnie płytowe sprostały temu zapotrzebowaniu dzięki ciągłemu strumieniowi ekskluzywnych, specjalnych wydań i pięknie wykonanych opakowań.

Potwierdzeniem tych słów jest fakt, iż dziś wszystkie czołowe grupy muzyczne i soliści niemal zawsze udostępniają swoją muzykę na dyskach CD i w wersji elektronicznej, ale również na płytach winylowych, które zwykle adresowane są do kolekcjonerów. Kultowy zespół rockowy Metallica kupił nawet ostatnio fabrykę Furnace Record Pressing w Aleksandrii w stanie Wirginia, która powstała w 2014 roku i która wyprodukowała jak dotąd ponad 5 milionów płyt winylowych. Metallica ma w kwietniu wypuścić na rynek nowy album pt. 72 Seasons – pierwszy od kilku lat – który trafi do sprzedaży przede wszystkim w postaci płyt winylowych. W roku 2022 grupa ta sprzedała prawie milion egzemplarzy teoretycznie staroświeckich płyt, co jest imponujące.

Okazuje się, że nabywców nie odstraszają wysokie ceny. Za winylowe wydanie klasycznego albumu Beatlesów pt. Abbey Road trzeba zapłacić ok. 40 dolarów, podczas gdy kompakt jest o połowę tańszy. Dobrej jakości gramofony kosztują zwykle 300 dolarów lub więcej, przy czym można też kupić sprzęt znacznie droższy, np. wzorujący się na starych modelach sprzed wielu lat, choć wyposażony w najnowocześniejszą elektronikę.

W związku z zaskakującym renesansem płyt winylowych niektórzy zastanawiają się, czy podobnie może się wydarzyć w przypadku takich staroci jak telefaksy, maszyny do pisania lub magnetofony. Specjaliści są zdania, że nie ma o tym mowy, bo z tego sprzętu nie da się „wycisnąć” jakichkolwiek nowych wartości lub korzyści, czy to mechanicznych, czy dźwiękowych.

Andrzej Malak


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama