We wtorek 17 października 1989 roku fani bejsbolu z całej Zatoki San Francisco tłumnie przybyli na stadion Candlestick Park zobaczyć starcie dwóch gigantów – drużyn Oakland Athletics i San Francisco Giants w ramach rozgrywek World Series. Pierwszy gwizdek miał zabrzmieć o godzinie 17.35, więc już koło 17.00 stadion zapełnił się kibicami...
Autostrada śmierci
O 17.04 obraz z kamer, które miały emitować to wspaniałe sportowe wydarzenie na cały kraj, nagle zamigotał i przygasł. Kiedy znów się pojawił, 25 milionów ludzi zasiadających przed telewizorami z przerażeniem usłyszało o silnym trzęsieniu ziemi, które dotknęło zachodnie wybrzeże. Chociaż 6,9 stopnia w skali Richtera, które odnotowano tego dnia, nie należało do najsilniejszych w historii miasta a same wstrząsy trwały zaledwie 17 sekund, zdołały zniszczyć most Bay Bridge, zrównały z ziemią wiele budynków, wywołały pożary i spowodowały zawalenie się autostrady w pobliskim Oakland. Wstrząsy odczuwalne były nawet w odległym o ponad 700 kilometrów San Diego.
Kevin Fagan, jeden z dziennikarzy Oakland Tribune, znajdował się w redakcji gazety w starym budynku w centrum miasta. Nagle usłyszał dudnienie, a potem wszystko zaczęło się trząść. Wszyscy rzucili się pod biurka, podczas gdy podłoga falowała, szafki z dokumentami przewracały się, a w powietrzu unosiły się dokumenty i odłamki szkła z pękających okien.
Fagan opowiadał o tamtych wydarzeniach w wywiadzie dla San Francisco Chronicle: „Kiedy już wszyscy zbiegliśmy na chodnik po czterech piętrach zniszczonych schodów, teraz świeżo wyżłobionych ogromnymi pęknięciami w ścianach, stwierdziliśmy, że to, przez co właśnie przeszliśmy, było niczym w porównaniu z horrorem, śmiercią i tragedią w pozostałej części Bay Area. (...) Powietrze w centrum Oakland wypełniło się czymś, co wyglądało jak kreda, a co okazało się betonowym pyłem z zawalonych budynków. Gdzieś daleko zaczęły wyć syreny”.
Kevin wsiadł do samochodu i zaczął jeździć po mieście. Jak później opowiadał, wszędzie kręcili się oszołomieni ludzie. Gruz zaścielał ulice. Uderzała niesamowita, nienaturalna cisza, spowijająca zwykle ruchliwe i hałaśliwe miasto. Jednak najbardziej przerażający widok zastał w miejscu, w którym znajdowała się dwupoziomowa autostrada Nimitz Expressway. Słupy podtrzymujące górną jezdnię złożyły się, jakby wykonane były z papieru. Górny poziom na odcinku 2 kilometrów spadł na dolny.
„Pomiędzy warstwami znajdowały się sznury samochodów, niektóre zmiażdżone na płasko, inne wypełnione ludźmi krzyczącymi lub wyczołgującymi się i spadającymi z gruzowiska na ziemię” – relacjonował dziennikarz. Na autostradzie Nimitz śmierć poniosły 42 osoby – najwięcej w jednym miejscu w całym dotkniętym skutkami trzęsienia ziemi rejonie. Jedna zginęła na moście Bay Bridge, na którym również górny poziom na odcinku 15 metrów runął na dolny.
Jednak gdyby nie rozgrywki bejsbolowe, poszkodowanych na obu mostach byłoby znacznie więcej. Wielu mieszkańców Zatoki San Francisco wyszło tego dnia wcześniej z pracy, aby zdążyć na stadion lub do domu na transmisję telewizyjną. Gdyby trwał normalny o tej porze ruch samochodowy, ofiary mogłyby być liczone w setkach.
Jak domki z kart
Sherra Cox tego dnia również wróciła wcześniej z pracy, żeby obejrzeć transmisję meczu. Kiedy ziemia zaczęła się trząść, jej położony niedaleko wybrzeża dom złożył się jak domek z kart. Kamienica obok stanęła w płomieniach, wszędzie unosiła się silna woń gazu. Przerażona Sherra, uwięziona pod ciężkimi belkami stropowymi w swoim mieszkaniu na drugim piętrze, nie była w stanie się wydostać.
Udało jej się jednak uwolnić rękę, chwyciła więc leżącą obok rurę i zaczęła uderzać nią w metalowy słupek swojego łóżka. Hałas usłyszał jeden z ratowników medycznych, który zaalarmował strażaków. Aby dotrzeć do kobiety, jeden ze strażaków przez dwie i pół godziny przecinał belki stropowe w przestrzeni tak małej, że musiał zdjąć swój hełm, żeby dać radę pełznąć przez rumowisko.
Okazało się, że nadmorska dzielnica San Francisco – Marina District, w której mieszkała Sherra, ucierpiała najbardziej. Teren, na którym ją wzniesiono, pierwotnie był laguną. Po wielkim trzęsieniu ziemi w 1906 roku, które zniszczyło 80 proc. miasta, lagunę wypełniono gruzem ze zrujnowanych budynków. Potem gruz przykryto warstwą piasku, przygotowując miejsce pod Międzynarodową Wystawę Panamsko-Pacyficzną, która miała się odbyć w 1915 r. Po zakończeniu wystawy na wysypisku wzniesiono budynki mieszkalne.
Kiedy pojawiły się kolejne wstrząsy, niestabilny, podmokły teren falował jak woda, co doprowadziło do zawalenia 35 budynków. Ponad 60 domów zostało uszkodzonych w takim stopniu, że trzeba było je wyburzyć. Ulatniający się gaz wywołał trwające kilka dni pożary. Akcję ratunkową dodatkowo utrudniała awaria sieci wodociągowej.
W wyniku trzęsienia ziemi mocno ucierpiały również Los Gatos, Santa Cruz i Watsonville. Ponad 30 proc. powierzchni tych miast zamieniło się w gruzy. W Santa Cruz runęły historyczne budynki, które przetrwały tragiczne trzęsienie ziemi 80 lat wcześniej. W sumie w całym rejonie zginęły 63 osoby a ponad 3 i pół tysiąca ludzi zostało rannych.
Straty, jakie poniesiono w wyniku wstrząsów z 1989 roku, nie były najsilniejsze w historii tego rejonu a jednak spowodowały ogromne zniszczenia. Aby zapobiec im w przyszłości, wprowadzono szereg zmian w kodeksie budowlanym stanu Kalifornia. Zaostrzono przepisy dotyczące konstrukcji mostów i innych budynków użyteczności publicznej a także zarządzono modernizację starych nieuzbrojonych budynków mieszkalnych.
Na podstawie danych historycznych geolodzy twierdzą, że kolejne, o wiele silniejsze trzęsienie ziemi jest tylko kwestią czasu. „Istnieje 50 proc. szans na jedno lub więcej trzęsień ziemi o magnitudzie 7,0 w rejonie Zatoki San Francisco w ciągu najbliższych trzydziestu lat, a prawdopodobieństwo powtórzenia trzęsienia z 1906 roku jest znaczne” – ostrzegał już w latach 90. Kalifornijski Departament Ochrony. I na to miasto musi się przygotować najlepiej jak może.
Maggie Sawicka