Od pewnego czasu rosyjscy oligarchowie giną w dość tajemniczych okolicznościach, np. wypadają z okien na wysokich piętrach lub padają ofiarą „zatruć pokarmowych” i innych zagadkowych problemów medycznych. Zwykle okazuje się potem, że wyprawieni na tamten świat bogacze mieli coś krytycznego do powiedzenia na temat Kremla i jego obecnego włodarza. Czasami są w tych sprawach prowadzone śledztwa, które nigdy nie dają żadnych rezultatów...
Chiński scenariusz
Podobne zjawisko występuje ostatnio w Chinach, ale tam scenariusz jest nieco inny. Chińscy miliarderzy nie wypadają z hotelowych okien ani też nie zatruwają się nieoczekiwanie. Po prostu nagle przepadają bez wieści, a potem władze ogłaszają, że uczestniczą oni w „postępowaniu wyjaśniającym”, choć nigdy nie wiadomo, czego to postępowanie dotyczy.
W ubiegłym miesiącu handlowiec z branży technologicznej, Bao Fana, także zniknął, co ponownie wzbudziło zainteresowanie zjawiskiem znikających w niejasnych okolicznościach miliarderów. Założyciel China Renaissance Holdings – którego lista klientów obejmuje takich gigantów internetowych jak Tencent, Alibaba i Baidu – jest postrzegany jako tytan krajowego sektora technologicznego. W jego przypadku sprawy potoczyły się tak jak wcześniej w odniesieniu do kilku innych chińskich miliarderów: zaginął na kilka dni, zanim jego firma ogłosiła, że „współpracuje w dochodzeniu prowadzonym przez niektóre organa Chińskiej Republiki Ludowej”.
Jak również stało się zwyczajem, nie wiadomo jeszcze, który organ rządowy prowadzi dochodzenie, o co w nim chodzi i gdzie konkretnie jest pan Bao. Podczas gdy znikającym miliarderom poświęca się znacznie więcej uwagi, odnotowano również szereg mniej nagłaśnianych przypadków zaginięcia chińskich obywateli, którzy brali udział w antyrządowych protestach lub kampaniach na rzecz praw człowieka.
Jednak zniknięcie Bao wydarzyło się w dość szczególnej chwili. Odbywały się wtedy przygotowania do dorocznego Narodowego Kongresu Ludowego (NPC), czyli marionetkowego parlamentu, w czasie którego Xi Jingping został „ukoronowany” na trzecią kadencję w roli chińskiego przywódcy. Zanim do tego zgromadzenia doszło, władze zapowiedziały przegląd chińskiego systemu regulacji finansowych oraz stworzenie nowego organu nadzoru finansowego, który będzie kontrolował większość sektorów gospodarki. Ma to rzekomo zlikwidować obecne luki prawne.
Bogaci i kochający
Znikanie miliarderów nie jest zjawiskiem nowym. Tylko w 2015 roku co najmniej pięciu dyrektorów wielkich firm stało się nieosiągalnych, w tym Guo Guangchang, prezes konglomeratu Fosun International, który jest najbardziej znany na Zachodzie z tego, że posiada angielski klub Premier League, Wolverhampton Wanderers. Guo zaginął w grudniu tego roku, a jego firma ogłosiła, że pomagał w dochodzeniach.
Dwa lata później chińsko-kanadyjski biznesmen Xiao Jianhua został zabrany z luksusowego hotelu w Hongkongu. Był jednym z najbogatszych ludzi w Chinach, a w zeszłym roku trafił do więzienia za korupcję. O jego procesie sądowym nic nie wiadomo. W marcu 2020 roku miliarder i potentat rynku nieruchomości Ren Zhiqiang zniknął z chwilą, gdy nazwał Xi „klaunem” za jego sposób radzenia sobie z pandemią. W tym samym roku, po jednodniowym procesie, Ren został skazany na 18 lat więzienia pod zarzutem korupcji.
Najbardziej znanym „zagubionym” miliarderem jest założyciel firmy Alibaba, Jack Ma. Najbogatszy wówczas człowiek w Chinach zniknął pod koniec 2020 roku, zapewne dlatego, że skrytykował krajowe organy nadzoru finansowego. Planowany wtedy debiut akcji giganta technologii finansowej, Ant Group, został odłożony na półkę. I pomimo tego, że Ma przekazał prawie 10 miliardów dolarów na fundusz „Wspólny dobrobyt”, nie widziano go w Chinach przez następne lata. Choć z drugiej strony – nie został formalnie oskarżony o żadne przestępstwa. Miejsce pobytu Ma pozostaje niejasne, chociaż pojawiły się doniesienia, że był widziany w Japonii, Tajlandii i Australii.
Chiński rząd twierdzi, że działania podjęte przeciwko niektórym z najbogatszych ludzi w kraju mają uzasadnione podstawy prawne. Jednak niektórzy obserwatorzy twierdzą, że pod rządami Xi rządząca partia komunistyczna chce odzyskać pełną kontrolę nad sektorem finansowym, który został w znacznej mierze uwolniony z tej kontroli w ciągu kilku lat liberalizacji polityki gospodarczej. Wielki biznes, zwłaszcza przemysł technologiczny, odnotował wzrost swojej potęgi dzięki polityce poprzedników Xi, czyli Jianga Zemina i Hu Jintao. Wcześniej Pekin koncentrował się na tradycyjnych ośrodkach władzy, w tym wojsku, przemyśle ciężkim i samorządach lokalnych.
Tajemnica znikania miliarderów, a także szersze obawy dotyczące podejścia Pekinu do biznesu, mogą mieć znaczące i niezamierzone konsekwencje. Niektórzy obserwatorzy sugerują, że rząd ryzykuje odstraszanie nowych talentów w sferze ekonomicznej i handlowej. Xi wydaje się świadomy tego ryzyka i w przemówieniu do delegatów NPC podkreślił znaczenie sektora prywatnego w jego kraju.
Nie zmienia to faktu, że chińscy komuniści, którzy nadal niepodzielnie rządzą, stoją przed olbrzymim wyzwaniem. Pekin utrzymuje, że polityka rządu ma na celu zmniejszenie pogłębiającej się luki majątkowej między elitą biznesową i resztą społeczeństwa. Mówi się, że Xi jest pod presją ze strony ultralewicowców, którzy chcą wrócić do „socjalistycznych korzeni partii”, choć nie bardzo wiadomo, co to znaczy. Problem w tym, że nie da się w żaden sposób pogodzić neokapitalistycznej gospodarki z totalitaryzmem władzy. Miliarderzy znikają z pola widzenia, ponieważ ich obecność w sferze publicznej jest niezwykle trudna do wytłumaczenia społeczeństwu, które nadal w znacznej mierze żyje w biedzie.
Xi w czasie sesji NPC wezwał prywatne przedsiębiorstwa i przedsiębiorców, by „byli bogaci i odpowiedzialni, bogaci i prawi, bogaci i kochający”. Jest to dość dziwny apel, biorąc pod uwagę fakt, iż teoretycznie w realiach chińskiego komunizmu bogaczy w ogóle nie powinno być. A ci co byli, zniknęli.
Andrzej Heyduk