Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 02:51
Reklama KD Market

Wieszczka armagedonu

Wieszczka armagedonu
(fot. Pixabay)

Patricia Kopta mieszkała kiedyś na przedmieściach Ross Township w Pittsburghu w Pensylwanii. Dojeżdżała stamtąd do pracy w mieście i była pobożną katoliczką, która regularnie uczęszczała na niedzielne msze. Po pewnym czasie zaczęła zachowywać się dziwacznie. Jej tradycyjna pobożność ustąpiła miejsca irracjonalnym przekonaniom. Patricia zaczęła wygłaszać zdumiewające tyrady, twierdząc, że ukazała się jej Matka Boska i ostrzegła przed zbliżającym się nuklearnym armagedonem...

Zaginiona bez śladu

Z powodu swojego coraz dziwniejszego zachowania Kopta straciła pracę i zaczęła wędrować po ulicach śródmieścia, nagabując kibiców meczów bejsbolowych i bywalców koncertów. Radziła im, by wracali do domu, ponieważ świat miał się lada chwila skończyć. Ludzie, którzy ją spotykali, nadali jej przydomek „Wróbel” z powodu jej drobnej sylwetki i niestabilnego chodu. Patricia została raz napadnięta i ograbiona z obrączki ślubnej oraz zaręczynowego pierścionka. Ponadto trafiła też do aresztu, a badający ją lekarze orzekli, że cierpiała na „urojenia własnej wielkości”. Była to jednak nieformalna diagnoza, której nigdy potem nie potwierdzono.

Pewnego dnia w 1992 roku Bob Kopta, mąż Patricii, wrócił do domu i dowiedział się, że jego żona zaginęła. Zostało to zgłoszone na policję, która wszczęła śledztwo. Jednak dochodzenie nie przyniosło rezultatów. Przez lata nie było po zaginionej żadnego śladu, chociaż Bob dostał w pewnym momencie list, w którym Patricia opowiadała o tym, jak ktoś ją ścigał. Śledczy rozmawiali nawet z medium, który zasugerował, że Kopta zmarła, a jej ciało znajdowało się w pobliżu jakiegoś zbiornika wody. Choć poszlakę tę potraktowano serio, nigdy ciała nie znaleziono.

Zanim Patricia zniknęła w wieku 52 lat, zmagała się ze zdrowiem psychicznym. Ponadto wspominała rodzinie, że zamierza wyjechać, ponieważ obawia się, iż zostanie umieszczona w zamkniętym zakładzie leczniczym. W związku z tym uważano od samego początku, że kobieta pojechała gdzieś z własnej woli i nigdy nie podejrzewano, że mogło chodzić o jakieś przestępstwo, na przykład porwanie. Zresztą nie było też żadnych śladów, które sugerowałyby, iż ktoś zabrał kobietę siłą.

Po pewnym czasie Bob Kopta uzyskał oświadczenie prawne stwierdzające, że jego żona została uznana za zmarłą. Nigdy nie ożenił się ponownie i wiódł życie wdowca. Zawsze zastanawiał się, co stało się z jego żoną, ale ostatecznie uznał, że zmarła i że okoliczności jej śmierci nigdy nie zostaną ustalone. Miał w sensie statystycznym rację. Przypadki, w których ludzie znikają w tajemniczych okolicznościach, niemal nigdy nie skutkują odnalezieniem zaginionego lub zaginionej przy życiu.

Odnaleziona w Portoryko

Jednak przypadek Kopty okazał się wyjątkowy. 82-letnią dziś kobietę znaleziono w domu opieki w Portoryko. Wprawdzie cierpi ona na demencję, ale jej mąż oraz młodsza siostra, Gloria Smith, powiedzieli dziennikarzom, że bardzo chcieliby sprowadzić ją z powrotem do Pensylwanii i ponownie zjednoczyć rodzinę. Mimo to Kopta być może nigdy nie wróci do rodziny. Zmaga się zarówno ze swoim zdrowiem psychicznym, jak i fizycznym i powiedziała personelowi domu opieki, że wolałaby pozostać w Portoryko.

– Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że Patty żyje i ma się dobrze – powiedziała Smith. – Ma dobrą opiekę. Naprawdę myśleliśmy, że nie żyje przez te wszystkie lata. Wiadomość, że wciąż żyje, była dla mnie wielkim szokiem – mam nadzieję, że uda mi się ją zobaczyć. Smith planuje pojechać do Portoryko i spotkać się ze swoją siostrą, nie zważając na to, iż Patricia może jej w ogóle nie poznać.

Bob Kopta wystąpił przed tłumem reporterów i wspominał o swoich wysiłkach, by znaleźć żonę. Mówił m.in., jak umieścił ogłoszenie w gazecie portorykańskiej, by powiadomić tamtejszą opinię publiczną o tym, że szuka zaginionej kobiety. Od dawna wiedział, że Patricia lubiła tę wyspę i domyślał się, że może tam przebywać. – W każdej chwili mogła wrócić do domu – powiedział Kopta – ale ona chyba tego właśnie chciała. Zawsze powtarzała, że chce pojechać do ciepłego klimatu.

Nie wiadomo dokładnie, co działo się z Patricią przez ostatnie trzy dekady. W domu opieki przebywa od 1999 roku, a do placówki tej trafiła z chwilą, gdy znaleziono ją błąkającą się po ulicach. Twierdziła, że do Portoryko przypłynęła na pokładzie statku wycieczkowego z Europy, ale żadnych innych szczegółów swojej biografii nie ujawniła. W miarę upływu czasu opowiadała jednak personelowi placówki opiekuńczej coraz więcej o swoim życiu.

Ostatecznie jej osobą zainteresował się portorykański pracownik socjalny, a potem również agent Interpolu. Ten drugi nawiązał kontakt z Brianem Kohlheppem, zastępcą szefa policji Ross Township, który powiadomił rodzinę Patricii, a jego departament wysłał próbki DNA do Portoryko. Pod koniec dziewięciomiesięcznego procesu, który obejmował również analizę dokumentacji dentystycznej, śledczy potwierdzili, że Patricia Kopta była kobietą, która zgłosiła się do domu opieki w 1999 roku.

Wkrótce potem Kohlhepp wydał oświadczenie, w którym opisywał, jak Patricia wędrowała po portorykańskich miastach Naranjito, Corozal i Toa Alta, zanim się nią zaopiekowano i zanim agent Interpolu zaczął coś podejrzewać. Przyznaje, że jej odnalezienie po tylu latach jest absolutnie wyjątkowe i zdarza się niezwykle rzadko. Spekuluje, że już w 1992 roku Patricia pojechała z Pittsburgha do San Juan i zanim siedem lat później trafiła do domu opieki, wiodła tułacze życie i prawdopodobnie była bezdomna.

Andrzej Malak

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama