Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 28 września 2024 00:26
Reklama KD Market
Reklama

Oczy, które widzą przyszłość

Oczy, które widzą przyszłość
Stefan Ossowiecki (fot. Pixabay)

Obracał się w kręgach arystokratów, polityków i artystów. Jego niezwykłe zdolności badali uczeni z zagranicznych uniwersytetów. Wśród nich był laureat Nagrody Nobla w dziedzinie chemii, Charles Richet. Naukowcy potwierdzili niezwykłe zdolności Stefana Ossowieckiego, choć nie potrafili ich wyjaśnić. Nic dziwnego – do dzisiaj nikt nie potrafi zrozumieć, jak pracują mózgi ludzi o paranormalnych właściwościach...

O krok od rozstrzelania

Stefan Ossowiecki urodził się w Moskwie, w bogatej polskiej rodzinie szlacheckiej. Jego ojciec był asystentem słynnego chemika Mendelejewa (tego od tablicy Mendelejewa) i właścicielem dużych zakładów chemicznych. Stefan poszedł w ślady ojca i ukończył studia na Wydziale Chemii na uniwersytetach w Petersburgu i Frankfurcie.

W czasie rosyjskiej rewolucji rodzina Ossowieckich straciła cały majątek. Stefan Ossowiecki został aresztowany i skazany na śmierć. Uniknął rozstrzelania dzięki wstawiennictwu kolegi z młodości, który znał szefa wszechmocnej Czeki (sowieckich służb bezpieczeństwa), Feliksa Dzierżyńskiego. Wyjechał do Warszawy; miał wtedy 31 lat.

Z czasem Ossowiecki stał się jedną z najbardziej znanych postaci w przedwojennej stolicy. Warszawa żyła anegdotami z jego życia. Do drzwi mieszkania pana inżyniera, jak się do niego zwracano, ustawiały się kolejki petentów. Proszono go o pomoc w schwytaniu przestępców, o odnalezienie zaginionych ludzi i dokumentów oraz rodzinnych pamiątek. Nigdy nie odmawiał pomocy i nie brał za nią pieniędzy.

Spotkanie ze starcem

W swoich spisanych wspomnieniach Świat mojego ducha i wizje przyszłości Ossowiecki zdradził, że pierwsze niezwykłe zdolności zaobserwował u siebie w wieku 14 lat. Były to przede wszystkim telepatia i telekineza (przenoszenie przedmiotów bez dotykania ich). Później te jego zdolności wygasły. Zostały zastąpione darem odczytywania aury człowieka i jasnowidzenia.

W swojej książce Ossowiecki wskazał na ważny moment tej przemiany, która stała się jednocześnie impulsem do niezwykłego duchowego rozwoju. Odbyło się to podczas praktyki studenckiej w zakładach papierniczych w Dobruszu. W pobliskim Homlu Ossowiecki odwiedził słynnego na całą Rosję jasnowidza, Worobieja.

W krótkim czasie pomiędzy sędziwym starcem i studentem narodziła się głęboka więź. To właśnie Worobiej miał się przyczynić do zmiany a zarazem wzmocnienia szczególnych zdolności Ossowieckiego. Rzekomo miał mu powiedzieć: – Co ludzie będą mieć z tego, że na odległość potrafisz rzucać łyżkami i rozbijać kufle?

W dwóch miejscach jednocześnie

Najbardziej zdumiewającą zdolnością Ossowieckiego był dar bilokacji, czyli obecności w dwóch miejscach na raz. W 1922 roku, będąc w warszawskim mieszkaniu pod opieką dwóch znajomych i lekarza, przeniósł się na zjazd naukowy do Wiednia. W książce Świat mojego ducha tak o tym wspominał:

„Powoli osłabiłem tętno i oddech. Z późniejszych relacji wiem, iż po pewnym czasie lekarz stwierdził, że ustały niemal zupełnie. Leżałem na kanapie sztywny i zimny do godziny 19.00. A tymczasem byłem na zjeździe w Wiedniu i słuchałem referatów. Mój podpis figurował na liście obecności uczestników zjazdu. Widziało mnie tam wiele osób”.

Dwaj znajomi, którzy uczestniczyli w tym eksperymencie, nie dowierzali, aby Ossowiecki, leżąc na kanapie w Warszawie, mógł być jednocześnie w Wiedniu. Dotarli do kilku uczestników zjazdu i wypytali ich, czy widzieli tam inżyniera Stefana Ossowieckiego. Widzieli, jeden z nich nawet rozmawiał z Ossowieckim.

Jasnowidz i Marszałek

Inną specjalnością Ossowieckiego było odczytywanie tekstów, liczb i figur geometrycznych, które były schowane w kopertach, skrzyniach, a nawet w ołowianych cylindrach. Jak wiadomo, marszałek Józef Piłsudski interesował się „metapsychiką”. Nawet brał udział w seansach wywoływania duchów. Ale sceptycznie odnosił się do tego wszystkiego.

Kiedy jednak sława Stefana Ossowieckiego jako jasnowidza dotarła i do Piłsudskiego, Marszałek wybrał się osobiście, by uczestniczyć w jednym z publicznych eksperymentów inżyniera. Jego uczestnicy wręczali jasnowidzowi zaklejone koperty, w których były kartki z zapisanymi przez nich słowami. Ossowiecki brał kopertę do ręki i, nie otwierając jej, mówił, co jest zapisane w środku.

Przyszła kolej na Piłsudskiego. Ten z chytrym uśmieszkiem podał Ossowieckiemu kopertę. Inżynier już był zmęczony i trochę poirytowany wieloma przeprowadzonymi eksperymentami. Odebrał od Marszałka kopertę i po chwili namysłu powiedział: – Pocałuj mnie w d..ę. W sali ucichło. Ciszę i konsternację zgromadzonych przerwał dopiero śmiech Marszałka. Wyjął kartkę z koperty i pokazał, co było na niej napisane. A było tak, jak powiedział Ossowiecki.

Od tej chwili Marszałek i jasnowidz stali się dobrymi znajomymi. Podczas jednego z ich wspólnych eksperymentów Ossowiecki na odległość odczytał szachowe ruchy, które Piłsudski wykonywał na szachownicy na swoim biurku w Belwederze.

Inne z ich wspólnych eksperymentów dotyczyły zjawiska telepatii. Obaj umówili się, że wieczorem o określonej godzinie spróbują telepatycznie przekazać swoje myśli. Pech chciał, że w godzinie eksperymentu do pokoju Ossowieckiego weszła jego żona. Zaczęła gniewnie narzekać na zatęchłą norę, w której musi mieszkać. Miała też inne pretensje do męża.

Ossowiecki był przekonany, że eksperyment się nie udał. Następnego dnia poszedł do Marszałka, żeby wyjaśnić sprawę. A Piłsudski od razu powiedział, iż zdaje sobie sprawę, że małżonki bywają wymagające i należy im zapewnić odpowiedni komfort życia. Z tego by wynikało, że również Piłsudski miał zdolności telepatyczne.

Marszałek chciał wykorzystać talent Ossowieckiego do celów wywiadowczych i zaproponował mu stanowisko w polskiej ambasadzie w Berlinie. Jednak spotkał się z odmową. – Niemiecki kontrwywiad od razu by mnie wykończył – powiedział jasnowidz. Ossowiecki do końca życia z dumą pokazywał liścik od Marszałka ze słowami: „Panu Stefanowi Ossowieckiemu na pamiątkę naszych rozmów, w zrozumieniu tego, czego nie ma a co jest”.

Testament Rothschilda

Rothschild, znany bankier, zwrócił się do Stefana Ossowieckiego o pomoc w odnalezieniu ważnego, zaginionego testamentu. Rodzina przeszukała wszystkie możliwe miejsca, gdzie mógł się znajdować testament. Na próżno. Jasnowidz wziął do ręki pióro, którym został napisany testament. Po chwili powiedział, że testament znajduje się w Londynie. Skoncentrował się, po czym opisał kamienicę, a nawet biurko, w którym leży zaginiony dokument.

Po kilku dniach rozradowany Rothschild wrócił do Ossowieckiego. Znalazł testament w miejscu opisanym przez jasnowidza. To był budynek i biurko jego żony. Bankier chciał wypłacić duże honorarium za pomoc. Ossowiecki odmówił przyjęcia pieniędzy. Można się jednak domyślać, że w inny sposób zarobił na bankierze. Ossowiecki, choć jako jasnowidz nie brał za swoją pomoc pieniędzy, był jednak człowiekiem interesownym. O czym za chwilę.

Sabotażysta i zaginiony samolot

Sławę Ossowieckiemu zapewniały przede wszystkim wydarzenia, o których rozpisywały się gazety. Tym było wykrycie przez niego sabotażysty w fabryce czekolady „Wedel”. Od jakiegoś czasu któryś z pracowników wrzucał do masy czekoladowej gwoździe i kawałki drewna. Sprawa stała się głośna. Powstało zagrożenie, że ludzie przestaną kupować wedlowskie czekolady. Mimo różnych zasadzek nie udało się schwytać sabotażysty. Wówczas zwrócono się o pomoc do Stefana Ossowieckiego. Jasnowidz opisał dokładnie, jak wygląda sabotażysta, ile ma lat. Dzięki temu złoczyńca został przyłapany na gorącym uczynku.

Duży rozgłos zyskała też sprawa zaginionego polskiego samolotu. W listopadzie 1937 roku stacje naziemne utraciły kontakt z pilotami, kiedy samolot znajdował się nad Bułgarią. Wszystko wskazywało na to, że samolot rozbił się w górach podczas burzy śnieżnej. Ale mimo poszukiwań nie odnaleziono wraku. Linie lotnicze zwróciły się o pomoc do Ossowieckiego. Ponoć ustalił położenie wraku. Tak przynajmniej donosiły warszawskie gazety.

Wskazanie mordercy

Ossowiecki pomógł niemieckiemu przemysłowcowi w wyjaśnieniu losów jego zaginionej córki. Trzymając w dłoni rękawiczkę dziewczynki, jasnowidz oświadczył, że dziewczynka została zgwałcona, a następnie zamordowana. Powiedział także, iż zwłoki są zakopane na trasie Berlin-Monachium, na siódmym kilometrze za rogatkami Berlina, po lewej stronie szosy, pod dużym drzewem. Wszystkie te informacje okazały się prawdziwe.

Po przejrzeniu rejestru przestępców udokumentowanych w aktach niemieckiej policji Ossowiecki wskazał również zdjęcie mordercy dziecka. Kiedy we wrześniu 1939 roku ów przemysłowiec, już jako pułkownik Wermachtu, pojawił się w Warszawie, na pewien czas zapewnił Ossowieckiemu nietykalność ze strony okupanta.

Tajemnicze przepowiednie

W okresie międzywojennym wszelkiego rodzaju seanse spirytystyczne cieszyły się w Warszawie wielką popularnością. Z reguły były to płatne pokazy, które odbywały się w zupełnych ciemnościach, z udziałem ludzi słabo wykształconych. Takich łatwo było omamić widokiem „ducha” wychylającego się rzekomo zza kotary.

Ossowiecki nie wywoływał duchów. Lecz jego eksperymenty też należały do dziedziny zjawisk nadprzyrodzonych. Przychodziły na nie tak znane osobistości jak Ignacy Paderewski, Karol Szymanowski, generał Kazimierz Sosnkowski czy Juliusz Osterwa. Jasnowidz najczęściej ustalał losy ludzi na podstawie zdjęć i przedmiotów osobistych. Nie brał za to pieniędzy. Lecz, jak się okazało, ze znajomości z tak wysoko postawionymi personami czerpał korzyści finansowe w inny sposób.

W 1939 roku do Ossowieckiego zaczęli zgłaszać się politycy i generałowie. Chcieli się dowiedzieć o wynik prawie już pewnej wojny z Niemcami. Nie wiadomo, co od niego usłyszeli. Niektórzy uważają, że jasnowidz wiedział, na czyją korzyść rozstrzygnie się wojna. Tylko nie mówił tego, gdyż nie chciał zabić wiary Polaków w zwycięstwo. Z relacji znajomych Ossowieckiego wynika, że w tym czasie prześladowały go przerażające wizje.

Po wrześniowych, ciężkich bombardowaniach stolicy, hrabina Zofia Lubieniecka usłyszała od Ossowieckiego: – Teraźniejsze zniszczenia to jeszcze nic w porównaniu z tym, co się z Warszawą stanie. Widzę ją kompletnie w gruzach i spaloną, bez ludzi. Zielska porastają Warszawę. Zające biegają po mieście.

Kompromitujące dokumenty

Stefan Ossowiecki, jak każdy człowiek uważający, iż posiada nadprzyrodzone moce, budził skrajne emocje. Miał wielu zwolenników, ale i licznych przeciwników, którzy widzieli w nim hochsztaplera. Ci drudzy doszli do głosu, kiedy w 1932 roku do warszawskiego mieszkania jasnowidza wkroczyła policja i rozpoczęła przeszukanie.

Ossowiecki, który potrafił przewidywać losy innych, był zupełnie zaskoczony najściem policji. Czyżby w tym przypadku zawiódł jego dar przewidywania przyszłości? Gazety donosiły na pierwszych stronach, że słynny inżynier jest oskarżony o korupcję i nielegalne pośrednictwo w kontaktach pomiędzy politykami i ludźmi interesu.

W mieszkaniu Stefana Ossowieckiego skonfiskowano kompromitujące dokumenty i umowy opiewające na milionowe kwoty. Okazało się, że „bezinteresowny” jasnowidz doskonale zarabiał na znajomościach, które zdobył dzięki swoim talentom. Widać, Ossowiecki miał różne zdolności.

Przepowiedział swoją śmierć

W czasie okupacji Stefan Ossowiecki nie wyjechał z Warszawy. A mógł to zrobić. Znajomi wielokrotnie proponowali mu wyjazd w bardziej bezpieczne miejsce w Polsce. Poza tym jako człowiek majętny mógł pojechać do jakiegokolwiek kraju na świecie. – Ja Warszawy nie opuszczę, bo tu jeszcze mogę być potrzebny – mówił jasnowidz.

Na ulicę Marszałkowską 17, gdzie mieszkał, zaczęły przybywać tłumy ludzi, chcących dowiedzieć się czegoś o losach zaginionych bliskich osób. Ossowiecki nikomu nie odmawiał pomocy, choć to doprowadzało go stanu skrajnego wyczerpania.

Aleksander Mieszczanowski, wspólnik Ossowieckiego w interesach, wspominał, że przez mieszkanie jasnowidza w czasie okupacji przewinęły się tysiące ludzi. Przychodzili nawet konspiratorzy z Armii Krajowej z prośbą o pomoc w ustaleniu zdrajców i konfidentów. To właśnie Mieszczanowskiemu Ossowiecki wiosną 1941 roku przepowiedział swoją śmierć: – Zginę, a mojego ciała nikt nie odnajdzie.

Stefan Ossowiecki został rozstrzelany w masowej egzekucji w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego. Miał 67 lat. Jego ciało spalono wraz z setkami innych. Spłonęły również rzeczy, które miał w walizce, m.in. napisany dla wytwórni filmowej Paramount Pictures scenariusz filmu Oczy, które widzą wszystko oraz maszynopis książki Nieśmiertelność.

Ryszard Sadaj


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama