W czasie swojego niedawnego przemówienia o stanie Unii prezydent Joe Biden powiedział, że Amerykanie są „traktowani jak frajerzy” przez linie lotnicze, banki i innych usługodawców. Jego słowa dotyczyły tzw. junk fees, czyli „opłat śmieciowych”, z którymi obecna administracja ma zamiar walczyć. Zdaniem prezydenta opłaty te szkodzą budżetom rodzin i powodują poważne szkody finansowe. Ogromna większość mieszkańców USA zapewne się z tą tezą zgadza, ale wątpi, by problem ten można było łatwo wyeliminować...
Manipulacje kosztami
Co to są opłaty śmieciowe? Zwykle chodzi o ukryte i nieoczekiwane sumy, które często nie są uwzględnione w początkowo podawanej cenie transakcji, natomiast są doliczane w momencie płatności. Biały Dom twierdzi, że ta praktyka zazwyczaj dzieli się na cztery kategorie. Po pierwsze, są to „obowiązkowe opłaty”, które zaciemniają całkowitą cenę pobieraną przez sprzedawcę. Przykładem mogą być „dodatki” do biletu na koncert, czy jakieś inne wydarzenie. Po drugie, istnieją „opłaty niespodziewane”, których konsumenci nie oczekują, takie np. jak dodatki za miejsca rodzinne w samolotach.
Po trzecie, konsumenci mają często do czynienia z „opłatami drapieżnymi”, adresowanymi do ludzi znajdujących się w trudnej sytuacji ekonomicznej, takimi jak przeróżne „koszty operacyjne” banków, kary za przekroczenie limitu na koncie, itd. Po czwarte, „opłatami oszukańczymi” są te, które powodują, że coś, co reklamowane było bez opłat, nagle opatrywane jest wcześniej nieujawnionymi dodatkowymi kosztami.
Według badania przeprowadzonego przez Consumer Reports w 2019 roku, co najmniej 85 proc. Amerykanów spotkało się z takimi opłatami. Zdaniem Białego Domu koszty tego rodzaju wpływają przede wszystkim na gospodarstwa domowe o niskich dochodach i na mniejszości rasowe. Prezydent wzywa Kongres do uchwalenia ustawy o eliminacji śmieciowych opłat. W szczególności chodzi o likwidację kosztów manipulacyjnych związanych z internetową sprzedażą biletów na koncerty, imprezy sportowe i inne rozrywki, opłat za rezerwację biletów lotniczych dla całych rodzin, kosztów wynikających z wcześniejszej rezygnacji z usług telefonii komórkowej i telewizji kablowej oraz opłat wymierzanych podczas rezerwowania pokoju hotelowego przez Internet, zwłaszcza jeśli chodzi o miejsca atrakcyjne w sensie turystycznym.
Na szybką akcję ze strony totalnie podzielonego i skonfliktowanego Kongresu raczej nie można liczyć. Jednak co najmniej trzy agencje federalne podjęły konkretne działania w ciągu ostatnich dwóch lat w celu obniżenia opłat śmieciowych i zwiększenia przejrzystości zakupów. Obejmuje to między innymi Biuro Ochrony Finansów Konsumentów, które zwiększyło nadzór nad niespodziewanymi debetami i opłatami klientów banków.
Gniew konsumentów
Ostatnio spory gniew konsumentów wzbudziła firma Ticketmaster, która kontroluje sprzedaż 70 proc. biletów na imprezy estradowe. Firma ta doprowadziła do chaosu i kompletnego fiaska dystrybucji biletów na występy znanej piosenkarki Taylor Swift. Obrońcy praw konsumentów twierdzą, że Ticketmaster wykorzystuje swoją dominację na rynku do sztucznego zawyżania kosztów biletów i opatrywania ich dodatkowymi opłatami. Ponieważ pozycja tej firmy jest monopolistyczna, trudno jest w jakikolwiek sposób regulować jej poczynania.
Prezydent Biden zapowiada, że zamierza naciskać na to, by banki nie mogły wymierzać swoim klientom kar za spóźnioną zapłatę rachunku kredytowego. Na razie opłaty tego rodzaju zamykają się w granicach od 25 do 50 dolarów miesięcznie, ale mają zostać zredukowane do 8 dolarów. – Opłaty śmieciowe mogą nie mieć znaczenia dla bardzo bogatych – mówił prezydent – ale mają znaczenie dla większości innych ludzi.
O ile trudno jest znaleźć kogoś, kto popierałby opłaty śmieciowe, niektórym organizacjom nie podoba się używanie tego terminu. – Użycie przez prezydenta terminu „opłata śmieciowa” jest zbyt szerokie – powiedział Jim Nussle, prezes i dyrektor generalny Credit Union National Association (CUNA). Zamiast tego argumentuje za wzmocnieniem zabezpieczeń bankowych przed wymierzaniem niczym nieuzasadnionych opłat. Jego zdaniem powinna zostać stworzona swoista „siatka bezpieczeństwa” dla konsumentów o niskich i średnich dochodach.
O wiele bardziej krytycznie wypowiedział się Douglas Holtz, prezes prawicowego think tanku American Action Forum. Holtz stwierdził w sieci BBC, że „niepoważne propozycje” prezydenta Bidena są podobne do „machania czerwoną flagą przed populistyczną opinią publiczną”. A potem dodał: – Rzeczy, które oni nazywają opłatami śmieciowymi, zostały zatwierdzone przez ich organy regulacyjne.
Pewne jest to, że sporów na ten temat będzie jeszcze wiele. Nie da się jednak zaprzeczyć faktowi, że Amerykanie są mocno zmęczeni i zirytowani przeróżnymi dodatkowymi kosztami, których się nie spodziewają. Jeśli czyjeś konto w banku przez jeden dzień znajduje się na poziomie minus 5 dolarów, bank pobiera za to zwykle karę rzędu 30 dolarów, co jest czystym zyskiem, gdyż instytucję tę to chwilowe manko absolutnie nic nie kosztowało. Podobnie linii lotniczych nic nie kosztuje zapewnienie pasażerowi poduszki, a jednak coraz częściej trzeba za nią płacić. Ludzie rezerwujący pokój w hotelu, np. na Hawajach, dopiero w ostatniej chwili dowiadują się, iż do wcześniej podanej ceny trzeba dodać 20 lub 30 dolarów tytułem „opłaty kurortowej”.
Przykładów tego rodzaju jest bardzo wiele. Wiele grup zajmujących się obroną praw konsumentów twierdzi, iż powinna zostać wprowadzona bardzo prosta zasada – jeśli dana firma podaje konkretną cenę za bilet, towar lub usługę, powinna to być zawsze ostateczna kwota, do której już nic nie zostanie dodane. Jak twierdzą specjaliści, wbrew pozorom nie jest to jakaś wyidealizowana mrzonka czy też niepoważne propozycje Białego Domu. Kiedy ktoś w latach 70. XX wieku rezerwował bilet lotniczy z Nowego Jorku do Chicago za 200 dolarów, właśnie tyle było do zapłacenia. Brzmi to dziś niemal jak sen.
Andrzej Heyduk