Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 04:55
Reklama KD Market

Śmierć dyktatora

Śmierć dyktatora
Józef Stalin (fot. Wikipedia)

„Miażdżyca. Krwotok mózgu. Prawostronny paraliż kończyn. Utrata przytomności. Uszkodzenia rdzenia mózgu. Zaburzenie najważniejszych funkcji oddychania i krążenia krwi. Ostra niewydolność serca i zapaść”. Taka medyczna wyliczanka znalazła się w komunikacie o śmierci Stalina. Wodza i Nauczyciela narodu radzieckiego przecież nie mogłaby powalić tylko jedna choroba...

Popijawa w Kuncewie

Nie wiadomo, na co chorował Stalin, bo nie ufał lekarzom i rzadko się badał. Lecz wiadomo, że w noc poprzedzającą śmierć ostro pił i to przypuszczalnie alkohol go ostatecznie powalił. W sobotę ostatniego dnia lutego 1953 roku Stalin do późnego wieczora pracował w swoim gabinecie na Kremlu. Razem z nim było czterech najważniejszych sowieckich towarzyszy: Chruszczow, Beria, Bułganin i Malenkow. W pewnym momencie Stalin zażyczył sobie, by dalej pracować w jego podmoskiewskiej daczy w Kuncewie. To było dwadzieścia minut jazdy limuzyną od Kremla.

Towarzysze Stalina wiedzieli, że wyprawy do Kuncewa najczęściej przeradzają się w pijatykę. Ale nie mogli powiedzieć, że źle się czują, że żona czeka, że mają inne plany. Nie można się było sprzeciwić życzeniu dyktatora, jeśli nie chciało się wylądować w łagrze. A tam już siedziała żona Malenkowa.

Żaden z tej czwórki nie lubił popijaw w Kuncewie. Stalin zachowywał się tam po chamsku. Drwił ze swoich podwładnych. Nie miał też litości w pijaństwie. Wobec oszukujących w liczbie wypitych kieliszków zarządzał karne kolejki. Wódkę mieszano z armeńską brandy i ciężkimi gruzińskimi winami. Kazał też swoim gościom tańczyć.

Jeden z goszczących w Kuncewie wspominał po latach: „Stalin napełnił nasze kieliszki i nastawił płytę. Była to śliczna gruzińska pieśń ludowa, ale grana przez niego raz po raz szybko straciła swój urok. Stalin wychylał kieliszki jeden po drugim, by po chwili zacząć tańczyć. Był to widok wstrętny, a im więcej nasz gospodarz pił, tym straszniej wyglądał. Wybuchał śmiechem, miotając się i przytupując zupełnie nie w takt. Najbardziej przerażające było to, że mimo zamroczenia alkoholem Stalin cały czas obserwował moją reakcję”.

Umieraj, podły starcze!

Uczestnicy spotkania u Stalina wyjechali z Kuncewa późno w nocy, mocno pijani. Rano, choć byli skacowani, to jednak zadowoleni, że pan i władca nie wzywa ich telefonicznie do siebie, jak to miał w zwyczaju. W południe dowódca ochrony Kuncewa zadzwonił do nich, mówiąc przerażony, że Stalina nie ma w sypialni, jadalni i nie ma na korytarzach daczy. Następny telefon od niego był jeszcze bardziej przerażający. Ochroniarze znaleźli Stalina w jednym z pokoi, leżącego na podłodze, nieprzytomnego, w kałuży moczu.

Dygnitarze nie wiedzieli, co robić. Jechać do Kuncewa i oglądać Genialnego Nauczyciela w takim stanie? Później by im tego nie wybaczył. Posłać do Kuncewa lekarzy? Z tym także był problem. Najlepsi kremlowscy medycy, pochodzenia żydowskiego, na czele z osobistym lekarzem Stalina, siedzieli w więzieniu. Kilka tygodni wcześniej służby wykryły tajne sprzysiężenie medyków, którzy mieli rzekomo uśmiercić czołowych sowieckich polityków i wojskowych, nie wyłączając samego Stalina.

Czterej towarzysze, mimo ponagleń ochroniarzy, aby wezwać lekarza, wybrali czekanie. Może wódz sam odzyska przytomność? W międzyczasie ochroniarze przenieśli Stalina na sofę. Kilkanaście godzin leżał nieprzytomny. Kto miałby odwagę rozebrać do naga Wodza Ludzkości?

Dopiero w poniedziałek rano dygnitarze przyjechali do Kuncewa. Razem z nimi lekarze. Bali się wejść do pokoju, w którym leżał Stalin. Kłócili się, kto ma wejść pierwszy. Malenkow był tak przerażony, że na wszelki wypadek zdjął buty, aby nie robić hałasu.

Lekarze postawili diagnozę: rozległy wylew krwi do mózgu. Powiedzieli, że przyszedł czas się pożegnać. Beria, nadzorca NKWD i nadzwyczajny lizus, nie mógł ukryć radości i bezwiednie szepnął pod nosem: – Umieraj, ty odrażający, podły starcze. A wtedy powieki Stalina się poruszyły. Beria padł na kolana, całował rękę Stalina i mówił: – Towarzyszu Stalin, tęsknimy za waszym powrotem. Wrócicie, będziecie nam przewodzić. Stalin nie zareagował.

Okropne spojrzenie

Sytuacja przerosła najwyższych dostojników ZSRR. Lekarze zapewniają, że zgon Stalina jest bliski. Ale co, jeśli wódz cudownie ożyje? Zacznie dociekać, kto dopuścił, żeby leżał wiele godzin w kałuży moczu? Kto zezwolił, by ktokolwiek widział go w takim stanie? Kto w ogóle wezwał żydowskich lekarzy, którzy dybali na jego życie? Dworacy wiedzieli, co Stalin im zrobi, jeśli wróci do zdrowia. Marzyli o jego śmierci.

W południe na Kremlu zebrało się Biuro Polityczne KPZR, pierwszy raz pod nieobecność Stalina. Lecz towarzysze wciąż nie mieli pewności, że Stalin umrze. Dotąd wydawało się im, że jest wieczny. Lekarz Aleksander Miasnikow wspominał: „Rada lekarzy miała udzielić odpowiedzi na pytanie Malenkowa o prognozę. Mogliśmy dać tylko negatywną odpowiedź – śmierć jest nieunikniona”. Towarzysze z Biura Politycznego już mogli zacząć walki o władzę po Stalinie.

Córka Stalina, Swietłana, była świadkiem umierania wodza narodu radzieckiego. Napisała: „Dusił się na naszych oczach. W pewnym momencie – nie wiem, czy tak było naprawdę, czy tylko mi się wydawało – już w ostatniej minucie nagle otworzył oczy i powiódł wzrokiem po wszystkich. To było okropne spojrzenie, ni to bezmyślne, ni to gniewne, pełne trwogi przed śmiercią i przed nieznajomymi lekarzami pochylającymi się nad nim. Spojrzenie to prześlizgnęło się po obecnych przez ułamek sekundy. I nagle – to było niezrozumiałe i straszne – podniósł do góry lewą rękę i ni to wskazał nią na górę, ni to pogroził nam wszystkim...”.

Ryszard Sadaj

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama