Historia Rosji jest pełna porażek militarnych. Rosja w pojedynkę nie wygrała nigdy żadnej ważnej wojny. Owszem, pokonała Francję Napoleona, ale tylko dzięki temu, że na cesarza Francuzów ruszyli w tym samym czasie Prusacy i Austriacy. Pokonała Polskę, lecz znowu w zmowie z Prusakami i Austriakami. Z hitlerowskimi Niemcami sowiecka wówczas Rosja także nie dałaby sobie rady, gdyby nie wojenna pomoc Anglii i Stanów Zjednoczonych...
Te dwa kraje dostarczyły Rosji tysiące czołgów, samolotów, aut, lokomotyw, nawet buty i konserwy dla żołnierzy. Bez tego wszystkiego Sowieci nie wyparliby Niemców ze swojego kraju. Musieliby czekać, aż ich wyzwolą Amerykanie. Ani Stalin, ani później żaden inny przywódca ZSRR, nie podziękowali za tę bezcenną pomoc. Po wojnie nawet o niej nie wspomnieli.
Kiedy Rosja w pojedynkę napadała na Polskę, Turcję, Japonię czy Finlandię, niemal zawsze wychodziła z tych konfliktów przegrana, upokorzona. Przyczyną tak licznych porażek były najczęściej nieposkromione ambicje, okrucieństwo, mściwość a czasem wręcz totalne zaślepienie rządzących. Trudno nie zauważyć, że podobnie poczyna sobie dzisiaj Rosja na Ukrainie.
Tatarzy palą Moskwę
Iwan Groźny uznał Rosję oraz siebie samego za spadkobierców Rzymu i Konstantynopola. Ten prostak całkiem serio tak myślał. Choć jedyne, co go łączyło z Rzymem, to sposób sprawowania władzy – podobny do szaleńczych poczynań Nerona i Kaliguli. Podczas prawie czterdziestoletnich rządów wielkie ambicje łączył z niesłychanym okrucieństwem. Wobec krnąbrnych bojarów i chłopów stosował terror swoich przybocznych żołnierzy, zwanych opricznikami. Pełnili oni rolę swoistych ówczesnych enkawudzistów. Stalin wzorował się na Iwanie Groźnym. A Putin wzoruje się na Stalinie.
Car Iwan nie liczył się z możliwościami Rosji. Uwikłał się na Inflantach w długotrwały konflikt z państwem polsko-litewskim. Marzyło mu się zdobycie dużej części wybrzeża Morza Bałtyckiego. Dla Polaków była to wojna na rubieżach. Mieszkańcy Krakowa lub Warszawy mogli nawet o niej nie słyszeć.
Zaś zaślepiony Iwan wysłał na Inflanty większą część swojego wojska. Wykorzystali to Tatarzy krymscy i od południa najechali Rosję. Dotarli do Moskwy. Ograbili i spalili całe miasto, po czym zawrócili, pędząc przed sobą tysiące jeńców. Ten najazd Tatarów kosztował życie około pół miliona Rosjan. Część zabitych, część wziętych do niewoli. Car zbytnio się tym nie przejął, jeśli nie brać pod uwagę jego urażonych ambicji. Dla Putina też niewiele znaczy życie obywateli Rosji.
Polacy na Kremlu
Iwan Groźny nie pokonał Polski na Inflantach. Swoimi rządami doprowadził własny kraj do trwającej kilkanaście lat tzw. Wielkiej Smuty. To był najgorszy czas w historii carskiej Rosji. Państwo na granicy upadku. Głód, bandytyzm. Polscy możnowładcy osadzali na kremlowskim tronie carskich uzurpatorów. Wykorzystali do tego trzech carewiczów Dymitrów, podających się za cudem ocalałych synów Iwana Groźnego. Żaden z nich nie był synem Iwana. Za jednego z Dymitrów wyszła Maryna Mniszchówna, córka sandomierskiego wojewody. Została pierwszą carycą, która nie była Rosjanką.
Kiedy bojarzy wybili Dymitrów i uwięzili Mniszchównę, na kremlowskim tronie zasiadł kolejny car nieudacznik – Wasyl IV Szujski. Ten, wchodząc w alians ze Szwedami, dał Rzeczypospolitej pretekst do oficjalnego przystąpienia do wojny z Rosją.
Armia Zygmunta III Wazy ruszyła na Moskwę. Naprzeciw niej stanęły wojska rosyjsko-szwedzkie. Obie armie starły się w lipcu 1610 roku pod Kłuszynem. Wojsko polskie liczyło 6 tysięcy jazdy. Armia Szujskiego liczyła 30 tysięcy żołnierzy, plus 5 tysięcy korpusu szwedzkiego. Tylko że Polacy mieli wspaniałego dowódcę – hetmana Żółkiewskiego. Mimo liczebnej przewagi, Rosjanie zostali zmieceni przez żołnierzy polskich. Musieli podpisać akt kapitulacji w Carewo-Zajmiszczu.
Polacy usadowili się w Moskwie. Zajmowali Kreml o wiele dłużej niż później Napoleon. Jednak po dwóch latach bojarzy i mieszczanie moskiewscy zbuntowali się przeciwko polskim rządom. Polacy musieli uciekać z Moskwy.
Zdobycie Kremla przez Polaków jest ogromną zadrą dla Rosjan. Nie mogą o tym zapomnieć. A żeby jeszcze lepiej o tym pamiętać, dzień opuszczenia Kremla przez Polaków – 4 listopada – został uznany najważniejszym świętem państwowym Federacji Rosyjskiej.
Lanie pod Smoleńskiem
Rosjanie nie mogli znieść upokorzenia z powodu zajęcia Moskwy przez Polaków. Czekali na okazję do rewanżu i zemsty. Uznali, że taki czas nastąpił 20 lat później. Wtedy zmarł król Zygmunt III Waza i w Polsce nastał krótki okres bezkrólewia.
W 1632 roku 30-tysięczna armia rosyjska pod dowództwem Michała Szeina wkroczyła na terytorium Rzeczypospolitej. Głównym celem Rosjan było zdobycie Smoleńska. Smoleńsk był najważniejszą twierdzą pogranicza i stałym punktem spornym pomiędzy Moskwą a Rzecząpospolitą. Kto kontrolował leżący pomiędzy Dźwiną a Dnieprem Smoleńsk, ten miał dogodne miejsce wypadowe i na Rosję, i na Polskę.
Na pomoc oblężonemu Smoleńsku ruszył nowo wybrany król Władysław. Miał 25 tysięcy żołnierzy. Władysław wykazał się dużymi zdolnościami strategicznymi. Doprowadził do tego, że Rosjanie z oblegających stali się obleganymi. Po długich miesiącach walk armia Szeina, tracąc o wiele więcej ludzi niż Polacy, skapitulowała. Ziemie Rzeczypospolitej zostały zabezpieczone na wschodniej granicy. A Michał Szein został ścięty w Moskwie za przegraną bitwę pod Tuszynem.
Klęska na Krymie
To była największa katastrofa Rosji od czasów Wielkiej Smuty. Wojna krymska rozpoczęła się od rozrób mnichów prawosławnych i katolickich w Jerozolimie. Walczyli o pierwszeństwo dostępu do Bazyliki Grobu Pańskiego. Prawosławni Grecy wygrali wyścig o nakrycie obrusem ołtarza na Kalwarii. Mnichom katolickim to się nie spodobało. Rozróba przerodziła się w bitwę pomiędzy mnichami obu wyznań. Kiedy żołnierze tureccy wbiegli do Bazyliki, aby rozdzielić walczących, na ziemi już leżało 40 trupów.
O tym wydarzeniu rozprawiano na całym świecie. Przede wszystkim w Petersburgu i Paryżu. Sułtan turecki, do którego należała Jerozolima, początkowo przyznał pierwszeństwo do Pańskiego Grobu prawosławnym. Jednak pod wpływem Francji – Córy Kościoła – zmienił zdanie i katolikom przyznał pierwszeństwo. Car Mikołaj I, który mienił się obrońcą prawosławia, zażądał od sułtana kolejnej zmiany decyzji. Sułtan nie zrobił tego.
Więc Mikołaj I wysłał wojsko na Krym, przeciwko Turcji. Był przekonany, że Francuzi i Brytyjczycy nie zechcą pomóc dalekiej Turcji, która od czasu klęski pod Wiedniem coraz bardziej traciła na znaczeniu. Podobnie prezydent Putin uważał, że w obronie Ukrainy nie staną NATO i Unia Europejska. Obaj bardzo się pomylili.
W 1853 roku armia rosyjska liczyła milion żołnierzy. Duża część tych sił została przerzucona na Krym. Tylko że wojsko rosyjskie było źle zorganizowane, źle uzbrojone i na dodatek rozkradane przez swoich dowódców. Jednak na Krymie mieli potężną twierdzę – Sewastopol. I to o nią zaczęły się toczyć walki, kiedy w 1854 roku armada licząca 400 okrętów przywiozła 60 tysięcy żołnierzy francuskich i angielskich.
Stoczono wiele krwawych bitew, nim ostatecznie Sewastopol został zdobyty. Nie pomogła przewaga liczebna Rosjan. Zachodni alianci mieli lepszą broń i dysponowali lepiej wyszkolonymi żołnierzami. Zginęło lub zostało rannych pół miliona Rosjan. Układ pokojowy był sromotną porażką cara. Rosja utraciła prawo do utrzymywania floty wojennej na Morzu Czarnym. Brytyjski minister obrony Ben Wallace, pamiętając o tamtych wydarzeniach, w lutym 2022 roku ostrzegł Putina: „Gwardia Szkocka kopnęła w tyłek cara Mikołaja I w 1853 roku na Krymie i może to zrobić jeszcze raz”.
Utracona flota
Na początku XX wieku Rosja dogorywała. Car i jego świta nie zdawali sobie z tego sprawy. Ale dzięki swoim szpiegom wiedzieli o tym Japończycy. I w 1904 roku wypowiedzieli Rosji wojnę. Zdobyli Port Artur, twierdzę i główną bazę rosyjskiej marynarki wojennej na Pacyfiku.
Car, aby odbić Port Artur, wysłał tam całą Bałtycką Flotę. Rosjanie osiem miesięcy płynęli z Bałtyku na Wschód. Brytyjczycy nie przepuścili ich przez Kanał Sueski i musieli okrążać Afrykę. Do walki okrętów rosyjskich i japońskich doszło pod Cuszimą w 1905 roku. Kolejna klęska kolosa na glinianych nogach.
Rosja straciła 200 tysięcy żołnierzy i 27 z 38 okrętów, w tym kilka pancerników. Japończycy stracili 3 torpedowce i 181 marynarzy. Rosjanie na rzecz Japonii zrzekli się Portu Artur, Korei i Południowego Sachalinu. Gdy niecałe 10 lat później rozpoczęła się I wojna światowa, Rosjanie nie mieli czym walczyć na morzach.
Przegrana Goliata
Wojna zimowa w 1939 roku pomiędzy Rosją a Finlandią zwana jest wojną pomiędzy Goliatem a Dawidem. Armia fińska liczyła 150 tysięcy żołnierzy. Z czego tylko 24 tysiące było żołnierzami służby czynnej. Resztę stanowili rezerwiści. Na fińskie siły zbrojne Stalin rzucił pięć armii, które liczyły w sumie około miliona żołnierzy. Ponadto były wspomagane 1500 czołgami i 3000 samolotami.
W ciągu 104 dni wojny Rosjanie stracili 400 tysięcy żołnierzy. Finlandia 60 tysięcy. I choć utraciła 10 procent swojego terytorium, to jednak zachowała niepodległość.
Powtórka z historii
Prezydent Putin, napadając Ukrainę, powtórzył wszystkie najgorsze błędy swoich poprzedników. Zlekceważył Ukraińców i przecenił możliwości własnej armii. Spodziewał się, że jego wojsko w ciągu kilku dni zajmie Kijów. Żołnierze rosyjscy mieli w czołgach i wozach pancernych galowe mundury, żeby w nich wystąpić podczas parady zwycięstwa w Kijowie. I, jak zwykle, wszystko dla Rosjan poszło nie tak, jak sobie wyobrażali.
Putin na pewno dobrze wie, jak skończył car Mikołaj II po przegranej wojnie. Z tronu zrzuciło go wojsko i wściekłe społeczeństwo. Następnie został zastrzelony wraz z najbliższą rodziną.
Ryszard Sadaj